Reklama

Ewelina Dolna-Filipczuk zaraża aktywnym trybem życia

19/07/2020 17:20

Ewelina Dolna-Filipczuk z Jezierza od 14 lat przekonuje mieszkańców gminy Kołczygłowy do sportu, m.in. organizując dla nich rozmaite formy rekreacji. - Nasza kondycja jest w jej rękach - mówi Zofia Franc, dyrektor kołczygłowskiego Gminnego Ośrodka Kultury, z którym E. Dolna-Filipczuk współpracuje od wielu lat.

21-LETNIA TRENERKA

Przygodę ze sportem rozpoczęła w wieku 17 lat. - Zaczęłam biegać. Brałam udział w Grand Prix w Bytowie. Zazwyczaj stawałam na podium. Raz podszedł do mnie trener Wojciech Wojgienica z pytaniem, czy nie chciałabym zacząć ćwiczyć pod jego okiem. Dużo się od niego nauczyłam. Myślę, że to on zaszczepił we mnie tę smykałkę. Intensywnie trenowałam, brałam udział w mistrzostwach Polski w biegach przełajowych i halowych, osiągałam mniejsze i większe sukcesy - mówi Ewelina Dolna-Filipczuk w Jezierza (gm. Kołczygłowy). Podobnie jak jej trener z czasów szkoły średniej jest wymagająca. - Może trochę przez niego. Ale też taką mam osobowość. Wymagam od siebie i od innych. Trzeba pracować intensywnie, żeby było widać efekty - podkreśla 36-latka.

Po maturze w bytowskim „ekonomie”, gdzie uczyła się w technikum żywienia i gospodarstwa domowego, ukończyła pedagogikę na Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi, z siedzibą w Słupsku. Po tym studiowała wychowanie fizyczne na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. - Studia z wuefu okazały się najlepszym okresem w moim życiu. Trafiłam na nauczycieli, którzy mieli doświadczenie, a nie przekazywali jedynie teorię z książek. Często byli to dawni sportowcy, ludzie z pasją, którzy z zaangażowaniem prowadzili zajęcia - wspomina E. Dolna-Filipczuk. Jeszcze w czasie studiów ukończyła szkolenia związane ze sportem, m.in. na instruktora aerobiku i fitness.

Już w wieku 21 lat zaczęła prowadzić zajęcia sportowe dla mieszkańców gminy Kołczygłowy. - Praca w gminie zaczęła się od orlika, który wtedy powstał w Kołczygłowach. Chwilę później weszło rozporządzenie, że musi mieć animatora. To było jeszcze za kadencji wójta Wacława Kozłowskiego. Zaangażował mnie, bo widział, że mam smykałkę do sportu i jestem kontaktowa. A mieszkańcy gminy faktycznie chcieli, żeby coś organizować, rozwinąć sport - mówi mieszkanka Jezierza. Orlik pod swoją pieczą miała 6 lat. - Dzięki pracy animatora nabrałam doświadczenia. Prowadziłam zajęcia i organizowałam imprezy sportowe dla mieszkańców gminy, m.in. razem z ówczesnym prezesem KSK Jordanem Wiktorowiczem mistrzostwa powiatu bytowskiego w piłce siatkowej halowej, siatkówce plażowej. Sporo zorganizowałam właśnie imprez siatkarskich dzięki współpracy z Urzędem Gminy i Gminnym Ośrodkiem Kultury. W wakacje odbywały się zawody w piłce nożnej dla chłopców - mówi E. Dolna-Filipczuk. Pełniła też funkcję prezesa Gminnego Klubu Sportowego Kołczygłowy. - Oj, to było dla mnie wyzwanie. Musiałam poznać sporo przepisów związanych z piłką nożną, mnóstwo formalności. Ale dobrze się czułam w tej funkcji. Wiele się nauczyłam, nabrałam doświadczenia. Udało mi się podziałać, dużo załatwić. Jednak kobiecie się nie odmawia - mówi ze śmiechem. Po 5 latach złożyła funkcję ze względu na brak czasu i zmianę pracy. Od 6 lat E. Dolna-Filipczuk uczy wuefu. Pierwszy rok w Gimnazjum nr 2 w Bytowie, obecnie w Zespole Szkół Ponadpodstawowych. - Realizuję się w tej pracy, podoba mi się. Myślę, że z młodzieżą mam dobry kontakt. Choć nie ukrywam, że to nieraz ciężka praca. Kiedy ja się uczyłam w szkole, cała klasa ćwiczyła, a teraz zawsze się znajdzie ktoś, kto ma zwolnienie. Nieraz trudno młodych zaangażować w aktywność, a ja lubię zajęcia urozmaicać, dodawać nowości - mówi z uśmiechem nauczycielka, dodając: - Ale czasem nawet po godzinach dostaję wiadomości, że robią w domu ćwiczenia, które pokazałam na lekcji.

„WOLĘ ĆWICZYĆ Z DOLNĄ NIŻ CHODAKOWSKĄ CZY LEWANDOWSKĄ”

Wróćmy jednak do zajęć fitness z mieszkańcami gminy Kołczygłowy, bo te E. Dolna-Filipczuk prowadzi 14 lat. - Pierwsze odbyły się w 2006 r. w na sali GOK-u w Kołczygłowach. Przyszło 40 osób! Kiedy stanęłam przed nimi na środku, dopadła mnie trema. Miałam raptem 21 lat. Dopiero uczyłam się prowadzić zajęcia grupowe. Z czasem nabyłam jednak doświadczenia i teraz to już nie problem. Zauważają to osoby, które ćwiczą ze mną od początku. Mówią, że widzą we mnie dużą przemianę. Choć i teraz nieraz dopadnie mnie stresik, kiedy wprowadzamy coś nowego czy przyjdą nowe osoby, w różnym wieku, nieraz z problemami zdrowotnymi. Czuję odpowiedzialność, żeby nikomu nie zrobić krzywdy - wyznaje pani Ewelina. Aby lepiej przygotować się do prowadzenia aerobiku, zasięgała porad doświadczonych znajomych. - Jeździłam też na praktyki na zajęcia do koleżanki, która prowadzi fitness w Słupsku. Do tej pory się doszkalam. Czytam czasopisma, internet, cały czas pogłębiam wiedzę. Ale szkolenie to jedno - liczy się praktyka - mówi mieszkanka Jezierza. W 2014 r. ukończyła kurs na instruktora nordic walking. - Niektórzy myślą, że chodzenie z kijkami jest bardzo łatwe. A sporo osób popełnia błędy, przez które mogą sobie nawet zrobić krzywdę. Np. kiedy za wysoko trzymamy kijki, to możemy sobie uszkodzić stawy łokciowe. Używając złej techniki, nie angażujemy do pracy całego ciała. Kiedy przejeżdżając, mijam kogoś, kto nieprawidłowo maszeruje z kijkami, szczególnie jeśli to znajomy, potrafię zatrzymać samochód i go poprawić - śmieje się 36-latka. W ub.r. z okazji 11 Listopada wspólnie z GOK-iem zorganizowała marsz niepodległościowy nordic walking połączony z instruktażem. - Ten sposób świętowania spotkał się z dużym odzewem. Przyszło sporo osób. Mamy zresztą swoją grupkę kobiet, z którymi często razem chodzimy, a nawet bierzemy udział w zawodach sportowych - mówi E. Dolna-Filipczuk.

Jako animator zajęcia prowadziła przez 6 lat. Teraz robi to w ramach firmy Centrum Zdrowia i Rekreacji Ruchowej Eldofit, którą założyła 6 lat temu. Często angażuje się również społecznie. - Kiedy skończyłam jako animator, otrzymałam sporo sygnałów, że dobrze by było, bym dalej prowadziła zajęcia. Mówiono: „My ci zapłacimy, ale nie chcemy, żebyś odeszła”. Założyłam więc własną działalność. W jej ramach prowadzę zajęcia ruchowe dla kobiet i mężczyzn z gmin Kołczygłowy, Borzytuchom i Bytów, m.in. fitness, aqua fitness, ćwiczenia z piłką gimnastyczną, instruktaże nordic walking, treningi personalne. Choć na te ostatnie nie mam już czasu - mówi E. Dolna-Filipczuk. Współpracując z UG, realizuje projekty dotyczące profilaktyki zdrowia. Obecnie odbywają się bezpłatne zajęcia pod nazwą „Fit women and man”. - Ja zajmuję się fitnessem, Jordan crossfitem. Zajęcia cieszą się popularnością. Mimo że to czerwiec, kiedy ludzie zajmują się ogródkiem czy trenują na dworze - cieszy się Ewelina. Nieraz na treningi z E. Dolną-Filipczuk panie zabierają swoje pociechy. - Maluszki siedzą na macie albo same próbują ćwiczyć. Np. jedna pani z Borzytuchomia kiedyś przychodziła z córkami w wieku 2 i 3 lat. Teraz mają po 15 i 16 lat i nadal przychodzą. To dobrze, kiedy dzieci biorą z rodzica taki przykład. Jednak ważne też, żeby mama przychodziła sama dla odpoczynku i zajęcia się sobą - podkreśla 36-latka.

E. Dolna-Filipczuk organizuje też wczasy kondycyjno-zdrowotne. - Wcześniej uczestniczyłam w obozach sportowych jako wychowawca. Pierwsze zgrupowanie zorganizowałam jeszcze jako animator sportu. Z młodzieżą z gminy Kołczygłowy wybraliśmy się do Ustki. Przyjęło się, zdobyłam doświadczenie. Teraz już wakacje zawsze kojarzą się z obozem. W to lato też się wybieramy. Jedziemy do Ostrowa koło Władysławowa - mówi trenerka.

Kiedy nie można było prowadzić zajęć na żywo ze względu na koronawirusa, nagrywała filmiki z ćwiczeniami, które zamieściła na YouTube. - Namówili mnie znajomi. Mówili, że fajnie byłoby ze mną poćwiczyć chociaż online, że nie chcą trenować z Chodakowską czy Lewandowską, ale z Dolną - śmieje się trenerka. Wzięła udział w warsztatach z tworzenia takiego wideo. - Nagrywanie kosztowało mnie sporo pracy i nerwów, ale opłaciło się. Filmiki, mimo że amatorskie, spotkały się z pozytywnym odzewem. Na ulicy ktoś mnie zaczepił i powiedział: „Dziękuje za trening. Fajnie było z tobą ćwiczyć”. Chcę to kontynuować. Muszę tylko zainwestować w lepszy sprzęt - mówi.

SESJA ŚLUBNA NA BIEŻNI

Pasją do sportu zaraziła również męża. Poznali się dwa lata temu na szkoleniu z rozwoju osobistego we Włocławku. Rok później wzięli ślub. - Sesja zdjęciowa obowiązkowo musiała się odbyć na kołczygłowskim orliku. Na bieżni, przy siatce i z piłką - mówi z uśmiechem E. Dolna-Filipczuk. - Jan wspiera mnie w tym, co robię i dzięki mnie sam rozpoczął swoją przygodę ze sportem, zaczął żyć aktywnie i zdrowo. Chodzi też na moje zajęcia, maszerujemy razem z kijkami, zaczął grać w siatkówkę. W tym roku został nawet prezesem Klubu Siatkarsko-Kajakarskiego KSK Kołczygłowy - wymienia 36-latka.

W gminie Kołczygłowy jest promotorem aktywnego i zdrowego trybu życia. - Dużo osób kojarzy mnie z tego, że zawsze biegałam. Zima nie zima, deszcz nie deszcz, Ewelina biega - mówi z uśmiechem. Sport to jej największa pasja, która bardzo ją pochłania. Dużo czasu i pieniędzy poświęciła też szkoleniom. - Zastanawiałam się nieraz, czy to mi się kiedyś przyda, zwróci. Po latach mogę powiedzieć, że opłaciło się. Lubię to, co robię, a największą satysfakcję dają mi sygnały od ludzi, którzy mówią, że dzięki mnie pokochali ruch i nie potrafią już żyć bez aktywności fizycznej, a także zmienili nawyki żywieniowe - mówi nie bez dumy mieszkanka Jezierza.

Sporo osób dzwoni do niej z prośbą o poradę. Pytają m.in. o to, jakie obuwie czy kijki do nordic walkingu kupić, a także żalą się jej na swoje dolegliwości, pytając, do kogo się udać. - Dzięki przyjaźni i współpracy m.in. z dietetyczką Sylwią Szotą czy fizjoterapeutą Wojciechem Czajką, potrafię znajomych pokierować do odpowiednich specjalistów, którzy również są pasjonatami. Przy współpracy z Wojtkiem wydaliśmy nawet folder z zestawem ćwiczeń na zdrowy kręgosłup - wspomina E. Dolna.

Weekend mieszkanka Jezierza stara się poświęcać mężowi i obowiązkom domowym, ale nawet wtedy nie zapomina o sporcie i odnowie biologicznej. Biega lub uprawia nordic walking, chodzi też na saunę czy basen. A w niedzielę obowiązkowo... morsuje. - Od 3 lat kąpiemy się w Jeziorze Okoniewskim razem z grupą Okonie Morsy Borzytuchom - mówi.

Bywa jednak, że dopadają ją chwile zwątpienia. - Zdarzają się gorsze dni, kiedy mi się nie chce, źle się czuję. Kiedy faktycznie organizm odmawia posłuszeństwa, trzeba go posłuchać. Odpoczynek też jest ważny - zaznacza trenerka. Marzy jej się stworzenie własnej sauny przy domu, a także sali treningowej. - Dalej chcę się kształcić, rozwinąć działalność i pomagać ludziom. Czas również na powiększenie rodziny - mówi z uśmiechem A. Dolna-Filipczuk. Ma też rady dla tych, którzy myślą o tym, aby zacząć aktywniej żyć. - Dobrze jest znaleźć sobie partnera treningowego. Na pewno wśród znajomych, w rodzinie znajdzie się ktoś, kto trenuje lub też chciałby zacząć. Trzeba też pamiętać o tym, żeby nie rzucać się od razu na głęboką wodę, zaczynając intensywne treningi. Najpierw postawić na marsz. Warto też zgłosić się do specjalisty, który pokieruje dalej. Nie bać się pytać - radzi E. Dolna-Filipczuk.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do