
- Idąc do lasu zauważyłam jak przez pole biegną jakieś zwierzęta. Myślałam, że to dziki, ale nie to bezpańskie psy, i to kilkanaście sztuk - opowiada mieszkanka Rudki w gminie Czarna Dąbrówka.
Kilkanaście zdziczałych bezpańskich psów w lasach wokół Mydlity i Rudki buszuje już od dłuższego czasu. - Zawsze w kupie. Nie są to duże psy, takie raczej kundelki, ale człowiek boi się pójść do lasu czy na pole, bo nie wiadomo czy nie zostanie zaatakowany - skarżył się nam mieszkaniec Mydlity. Inny z naszych rozmówców opowiadał nam jak kilka dni temu spotkał tę dziką watahę. - Byłem w lesie na grzybach. Nagle usłyszałem warczenie. Obejrzałem się i zobaczyłem, że kilka metrów ode mnie stoi czarno-brązowy pies. Po chwili pojawiły się kolejne. Wziąłem kij i czym prędzej stamtąd odszedłem - opowiada starszy mężczyzna. Grasujące psy dają się we znaki leśnikom i gospodarzom. Zwierzęta nie obawiają się podchodzić do stojących na osobności gospodarstw. Tam wykradają kury lub kaczki. Skąd się wzięła grupa zdziczałych psów? Mieszkańcy mają swoje podejrzenia, ale nie dzielą się nimi chętnie. - Prawdopodobnie ktoś z wybudowań od strony Gowidlina, wywoził te psy jako szczeniaki do lasu. Te którym udało się przetrwać teraz grasują. Niestety robią się coraz bardziej niebezpieczne, warto żeby ktoś się nimi zajął - opowiada jedna z kobiet.
Sprawa jednak nie jest taka prosta. Przed laty wałęsające się bezpańskie psy było można odstrzelić. W ostatnim czasie przepisy jednak w tej materii znacznie się zmieniły. - Kiedyś myśliwy mógł odstrzelić psa lub kota, wcześniej musiał dostać upoważnienie wydane przez zarządcę danego obwodu łowieckiego. Potem należało wykazać, że pies czy kot są bez opieki i wykazują oznaki zdziczenia itp. Te przepisy jednak uległy zmianie. Teraz, aby dokonać odstrzału takiego bezpańskiego zwierzęcia muszą być wyraźne przesłanki, że zagraża ono bezpieczeństwu ludzi czy też gospodarstw. Możliwe jest tez zlecenie weterynarzowi obserwacji takich zwierząt - wyjaśnia Tomasz Naderza, łowczy koła Słonka, które obsługuje obręb Rokity. Myśliwy potwierdza, że problem wałęsających się zwierząt jest tam poważny. - Znajdujemy zagryzione sarny. To częste zwłaszcza wiosna, kiedy dzika zwierzyna bywa osłabiona. Zgłoszę się do mieszkańców okolic Rokit i postaramy się wspólnie znaleźć. Myślę, ze najlepszym rozwiązaniem w takiej sytuacji byłoby wyłapanie tych psów. Z tym jednak trzeba zgłosić się do gminy - dodaje T. Naderza.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie