Reklama

„Zbudowaliśmy drużynę w trzy tygodnie” - rozmawiamy z Karolem Szymlekiem trenerem Bytovii Bytów

04/01/2022 17:20

Rozmawiamy z Karolem Szymlekiem, trenerem Bytovii Bytów. Szkoleniowiec czarno-biało-czerwonych ocenia rundę jesienną i przedstawia plan przygotowań do wiosennej tury rozgrywek.

„Kurier Bytowski”: Pierwszą część rozgrywek zakończyliście na 6 miejscu w tabeli. To dobry wynik?

Karol Szymlek: Wydaje mi się, że bardzo dobry. Zapewne wielu widziało nas raczej w dolnych rejonach tabeli.

Spodziewałeś się, że na półmetku będziecie tak wysoko?

Zdecydowanie nie. Chyba nikt się nie spodziewał (śmiech).

Jednak początek nie był różowy...

Powiedziałbym, że było bardzo ciężko. W pierwszych trzech meczach zaznaliśmy dwóch wysokich porażek. Nie wyglądało to dobrze.

Zespół potrzebował czasu?

Zbudowaliśmy drużynę w trzy tygodnie. Z tygodnia na tydzień, z meczu na mecz, piłkarze znali się coraz lepiej. Coraz lepsza była też nasza gra. Praca musiała zaprocentować.

Na początku był to zlepek piłkarzy.

Do teraz śmiejemy się w sztabie, że to moje czwarte dziecko. Trójkę mam z żoną, czwarte z Rysiem Mądzelewskim (śmiech). Pozbieraliśmy chłopaków z okolicznych klubów. Raczej wiodących graczy w dotychczasowych drużynach. Każdy miał pewną jakość, a naszym zadaniem było zrobienie z tych chłopców zespołu.

To wymagało konkretnego planu i pracy.

Ze sztabem szkoleniowym wykonaliśmy kawał roboty. Pomysł na drużynę i grę mieliśmy. Krzysztof Oleszkiewicz skupił się na pracy z bramkarzami, a Michał Galikowski zajął się przygotowaniem motorycznym zawodników.

Z Michałem to już full time job?

Idzie pełną parą. Nie ukrywam, że trener motoryczny był nam bardzo potrzebny. To młody chłopak, mimo to już świetny fachowiec. Ma doskonały kontakt z piłkarzami. Odpowiada za początek każdego mikrocyklu. Póki co, sprawdza się ten system.

Jesienią sporo spotkań zremisowaliście.

Mimo to uważam, że były to cenne remisy, bo głównie na wyjazdach, do tego z mocnymi drużynami.

Dorobek punktowy Bytovii mógł być lepszy?

Trochę brakuje mi kompletów punktów w zremisowanych meczach z Arką II Gdynia u siebie i ze Spartą Sycewice na wyjeździe. Jest niedosyt, bo wygrane w tych spotkaniach były na wyciągnięcie ręki.

Kiedy „zaskoczyliście” jako drużyna?

W mojej ocenie kluczowym momentem był mecz 8 kolejki z Gedanią Gdańsk, w którym przegrywaliśmy już 0:3, a jednak zdołaliśmy odrobić stratę [spotkanie zakończyło się wynikiem 4:4 - przyp. red.]. Kolejny mecz, którego nie przegraliśmy. Piłkarze uwierzyli, że każdy musi się z nimi liczyć, że mogą w lidze sporo ugrać.

Lepiej radziliście sobie w meczach u siebie.

Pięć spotkań wygraliśmy, dwa zremisowaliśmy, nie przegraliście ani razu. To o czymś świadczy. Chłopcy zdecydowanie lepiej czuli się na swoim terenie.

Hasło „Twierdza Bytów” pasowało jak ulał. Co było waszą siłą?

Rywale przyjeżdżali do nas z nastawieniem na grę defensywną. Żadna z przyjezdnych ekip się na nas nie rzuciła. Dzięki temu mieliśmy więcej swobody i mogliśmy grać w ataku pozycyjnym. Byliśmy przy tym bardzo pewni w swoich poczynaniach. Ogromnie pomagała również obecność kibiców. Przy ich dopingu gra się zdecydowanie łatwiej.

Na terenie rywali było trudniej.

Mecze wyjazdowe to zupełnie inna para kaloszy. Szalenie ważną rolę odgrywa w nich przygotowanie mentalne. Zawodnicy muszą się skupić wyłącznie na grze. Nie mogą się oglądać na inne pole gry, na nawierzchnię, na kibiców. Nie jest to łatwe, dlatego na wyjazdach gra się trudniej.

Jaki mecz uważasz za wasz najlepszy?

Spotkanie z Gryfem Wejherowo [wygrane przez Bytovię 2:0 - przyp. red.]. Zagraliśmy przy pełnych trybunach, przy oprawie jak na szczeblu centralnym. Chłopcy udźwignęli ten ciężar i robili swoje. Zagrali bardzo mądrze pod względem taktycznym.

Na drugim biegunie, jako najsłabsze, jest spotkanie z...?

Otwarcie sezonu z Czarnymi Pruszcz Gdański. Zagraliśmy fatalnie i wysoko przegraliśmy. Na pewno również mecz z rezerwami Arki Gdynia. Prowadziliśmy po pierwszej połowie 3:0, by ostatecznie jedynie zremisować.

Też pomyślałem o spotkaniu z Arką...

Po meczu cały tydzień byłem zły. W pierwszej połowie zagraliśmy świetnie, druga to już katastrofa.

Jakie były pierwsze słowa trenera po wejściu do szatni po tym meczu?

Nie przytoczę ich, bo za dużo słów musiałbyś ocenzurować (śmiech). Było gorąco. Wszyscy byliśmy wściekli.

Kto według Ciebie był wiodącą postacią w defensywie?

Nie chcę wyróżniać nikogo indywidualnie. To zespół, cała formacja wykonuje konkretne zadania na boisku. Nie pokuszę się o wystawianie cenzurek poszczególnym piłkarzom.

Spytam inaczej. Co było siłą Bytovii w formacji obronnej?

Od pewnego momentu graliśmy w jednym zestawieniu. Tą samą trójką lub czwórką zawodników. Piłkarze rozumieli się coraz lepiej i mieli do siebie zaufanie. Stworzyli monolit.

Na początku rotacji było sporo.

Bo szukaliśmy różnych rozwiązań, sprawdzaliśmy zawodników na różnych pozycjach. Było trochę kombinacji. W końcu wyklarowało się, kto i na jakiej pozycji daje drużynie najwięcej.

A w drugiej linii? Co szwankowało, a co było waszym atutem?

Brakowało nam... wzrostu (śmiech). Nie mamy zbyt wysokich pomocników. Są to jednak zawodnicy o wysokich umiejętnościach. Adrian Szultka i Maciej Błaszkowski bardzo dobrze czują się w grze z tyłu. Pomiędzy obroną a atakiem cały czas porusza się wyjątkowo aktywny Vova Kaydrovych, a ustawiony nieco wyżej bardzo dużo daje drużynie Artur Wojach. Środek pola na pewno był kluczem do dobrych wyników.

Wydaje się, że w ataku Artur Rzepinski był osamotniony.

Niestety, od razu z powodu kontuzji wypadł nam Łukasz Hinc. Wielka strata, bo chciałem mieć w zespole napastnika, który potrafi powalczyć fizycznie, przepchnąć się z obrońcą, zagrać tyłem do bramki. Do drużyny dołączył Artur Rzepinski, zawodnik o zupełnie innej charakterystyce. Bardziej mobilny, szukający prostopadłych piłek. Widziałbym miejsce na boisku dla obu tych napastników.

Artur dużo dawał drużynie, zdobył 5 bramek.

Chciałem go w zespole prędzej, ale leczył jeszcze kontuzję ścięgna Achillesa. Uznaliśmy, że lepiej będzie, jeśli rozegra rundę jesienną w Kaszubii Studzienice i dołączy do nas dopiero w pełni sił. Musieliśmy ten plan przyspieszyć. Miał pewne zaległości, ale szybko je nadrobił, bo to wyjątkowo pracowity chłopak.

Rozumiem, że teraz odpoczywacie.

Tak i nie. Przerwy, jako takiej, nie ma, bo zawodnicy cały czas pracują z Michałem Galikowskim. Początkowo chciałem przygotować im jakieś rozpiski i indywidualne zalecenia treningowe, ale Michał sam zaproponował, że przynajmniej raz w tygodniu chce spotkać się z piłkarzami. To też pokazuje, że stał się bardzo ważną częścią zespołu. Chłopcy trenują w siłowni i w terenie. Zależy nam, żeby weszli w przygotowania do rundy wiosennej na pełnych obciążeniach.

To kiedy pierwszy trening?

Na pierwszych zajęciach spotkamy się 10 stycznia.

Jakiś zarys przygotowań?

Zaczniemy od cięższych treningów. Kulminacyjny moment nastąpi na przełomie stycznia i lutego. Potem będziemy schodzić z obciążeń, żeby zawodnicy nabrali świeżości przed meczami kończącymi pierwszą część rozgrywek. A te rozegramy już w pierwszy weekend marca.

To będą szalenie ważne mecze.

Tak, bo zdecydują o rozstawieniu drużyn w grupach mistrzowskiej i spadkowej. Wiadomo, że chcemy walczyć o jak najlepsze miejsce. Interesuje nas lokata w pierwszej dziesiątce ligi.

Ile rozegracie sparingów?

Czeka nas 5 meczów kontrolnych. Naszymi rywalami będą kolejno: Chojniczanka II Chojnice, AP Szczecinek, Stolem Gniewino, Radunia II Stężyca i Dolina Speranda Gałąźnia Wlk.

Szykują się jakieś ruchy transferowe?

Nasz zespół już opuścili bracia Adrian i Klaudiusz Szultkowie. Pierwszy najpewniej wróci do Lipniczanki Lipnica, drugi do Kaszubii Studzienice.

Czy ktoś jeszcze może odejść?

Doszły do mnie pogłoski o chęci zmiany barw klubowych przez jednego z piłkarzy, ale to nic pewnego.

Czy do drużyny dołączą nowi piłkarze?

Jest temat pozyskania trzech zawodników. Potrzebujemy po jednym piłkarzu do każdej formacji. Z dwoma chłopakami jesteśmy już po słowie. Nie mogę jednak w tym momencie zdradzić, o jakich zawodników chodzi. Szaleństwa transferowego na pewno nie będzie (śmiech). Nie możemy wychodzić poza określone przez zarząd ramy finansowe. Wiadomo, że walczymy o spłatę zobowiązań.

Jak to się udaje?

To raczej pytanie do zarządu klubu. Z tego co wiem w ostatnich miesiącach udało się zmniejszyć zadłużenie o ok. 200 tys. zł, więc chyba całkiem nieźle.

Bytovia ma od niedawna nowego sternika. Prezesem został Krystian Błank.

Nie mieliśmy jeszcze okazji na dłuższą rozmowę. A na pewno będziemy musieli się spotkać i ustalić, jakie są plany na najbliższą przyszłość, w jakim kierunku chcemy iść.

Przed nami święta Bożego Narodzenia. Jak je spędzisz?

Rodzinnie. Wigilijna kolacja u moich rodziców, a w drugi dzień świąt pojedziemy do rodziców żony.

Potrawy na wigilijny stół przygotowujesz Ty czy małżonka?

Ja mógłbym co najwyżej upiec pizzę (śmiech). Małżonka na pewno przygotuje pierogi i krokieciki. Będzie karp i barszcz. Co roku na naszym stole goszczą tradycyjne wigilijne potrawy.

Prezenty gotowe?

Wszystko już przygotowane (śmiech).

Mikołaj przychodzi w gości czy chybcikiem wpada przez komin, podrzuca prezenty i znika?

W zeszłym roku był, a czy teraz stawi się osobiście, to się okaże.

Czego życzyłbyś z okazji świąt kibicom Bytovii?

Zdrowia przede wszystkim. Reszta to dodatek w naszym życiu. Jeśli chodzi o sprawy związane z piłką i klubem, żeby nareszcie Bytovia uporała się ze wszystkimi problemami, żebyśmy mogli skupić się wyłącznie na jej rozwoju.

A czego życzyć Tobie i piłkarzom?

Jeszcze raz zdrowia. Jeśli dopisze, cała reszta w naszych głowach i w nogach.

Dziękuję za rozmowę.

Dzięki.

Wywiad ukazał się w numerze 1946 „Kuriera Bytowskiego”.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do