
- Kiedy ktoś poprosi, żebym powiedziała coś po kaszubsku, recytuję wierszyk Szadi Władi - mówi Monika Szewczuk, która mieszka w Warszawie. I nie chodzi o Warszawę na Gochach, ale stolicę.
O wynikach konkursu pięknego czytania Méster Bëlnégò Czëtaniô już pisaliśmy. Wśród dorosłych wyróżnienie otrzymała Monika Szewczuk. Jej zgłoszenie wpłynęło z Warszawy, więc pominęliśmy je, opisując konkurs. Tymczasem warszawianka związana jest z naszymi stronami, a konkretniej z Brzeźnem Szlacheckim leżącym w gminie Lipnica. - Tu chodziłam do szkoły podstawowej, gdzie uczęszczałam na lekcje języka kaszubskiego - mówi M. Szewczuk. Uczestniczyła także w konkursach recytatorskich w Chmielnie, a także czytania w rodnej mowie. - Urwało się to w szkole średniej. Ukończyłam bytowski ogólniak. Wówczas nie uczono tam języka kaszubskiego - mówi M. Szewczuk. Za przedmiot studiów wybrała psychologię w Warszawie. Potem ze stolicą związała swoje życie zawodowe i prywatne. Dziś pracuje tam jako psycholog dziecięcy. - Nigdy nie ukrywałam, że jestem z Kaszub. Gdy o tym mówię, okazuje się, że wielu ma znajomych z Pucka, Wejherowa, Chojnic czy innych miejscowości regionu - mówi M. Szewczuk. Często proszą ją, by powiedziała coś po kaszubsku. - Wówczas recytuję krótki, rymowany wierszyk ze szkolnych czasów „Szadi Władi”. Bardzo się im podoba. Później tłumaczę na język polski. Z kolei przy okazji chociażby bożonarodzeniowych spotkań w pracy śpiewam kolędy po kaszubsku - „Jezu òstaw szopã”, „W stajeneczce narodzony” oraz „Cichą noc” - mówi M. Szewczuk. Okazji do mówienia na co dzień w rodnej mowie zbyt wielu nie ma, chętnie sięga za to po rodzimą literaturę - tłumaczenie „Małego Księcia” czy „Życie i przygody Remusa”.
Ostatnio wzięła udział w Konkursie Méster Bëlnégò Czëtaniô. - Do tej pory nie miałam tej okazji. Kiedy chodziłam do szkoły, jeszcze go nie było - mówi M. Szewczuk, dodając: - Gdy usłyszałam, że organizowany jest zdalnie i należy przesłać nagrany przez siebie filmik, postanowiłam wystartować. Początkowo miałam jednak pewne obawy. Konkurs w nazwie ma regionalny. Zastanawiałam się, czy mogę wziąć w nim udział. Pisałam w tej sprawie do organizatora, czyli Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie.
Odpowiedź szybko nadeszła. Przeszkód nie było. Kupiła więc kaszubskie tłumaczenie „Romea i Julii”, którego fragment w tym roku czytali dorośli. - Szukałam odpowiedniego wycinka. W końcu zdecydowałam się na wypowiedź ojca Laurentego z aktu II - mówi M. Szewczuk. To dało jej wyróżnienie w konkursie. - Jeśli tylko będę miała możliwość, w przyszłym roku także wystartuję - zapewnia psycholog.
Póki co pochłania ją praca zawodowa i rodzina. W miarę możliwości zagląda w nasze strony. - Poza odwiedzaniem rodziny staram się spotkać także z przyjaciółmi. Z sentymentem wracam do Brzeźna Szlacheckiego. Lubię wędrować po okolicy - mówi M. Szewczuk, dodając: - Z zainteresowaniem obserwuję nie tylko zmiany w samej miejscowości, ale także w kaszubszczyźnie. Myśmy w szkole wprawdzie malowali na szkle czy haftowali, ale to były dopiero początki. Kiedy słyszę, co dziś dzieci robią na lekcjach języka kaszubskiego, jestem pod ogromnym wrażeniem. To droga w dobrą stronę.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!