
- Zadzwoniła do mnie do pracy moja mama. Zazwyczaj tego nie robi. Już wiedziałam, że coś musiało się stać. Nie spodziewałam się jednak ognia - mówi Mariola Modrzejewska z Kramarzyn.
Były godziny ranne 10.01. - Pracuję w Zespole Szkół w Tuchomiu. Rzadko dzwoni do mnie do pracy mama. Dlatego od razu odebrałam. Powiedziała, że źle się czuje. Poprosiłam koleżankę, by przejęła moje lekcje. Wyjeżdżając z Tuchomia, usłyszałam strażacką syrenę - mówi Mariola Modrzejewska z Kramarzyn. Nie przypuszczała, że zaalarmowani strażacy na akcję pędzą właśnie do jej domu. - Kiedy wjeżdżałam do Kramarzyn, widziałam, jak ludzie wychodzą na chodnik i patrzą w jednym kierunku. Podjeżdżając pod swój dom, zauważyłam kłęby dymu wydobywające się z okien na poddaszu. Widać było także ogień - opisuje M. Modrzejewska, dodając: - W tym czasie w środku znajdowali się moja 77-letnia mama i dorosły syn. Bałam się, czy nic im się nie stało. Uspokoiłam się dopiero, gdy zobaczyłam ich na zewnątrz.
Akcję prowadzili już miejscowi strażacy. Wkrótce dołączyły do nich zastępy OSP z Piaszczyny i Tuchomia, a także 3 z Państwowej Straży Pożarnej. Z Bytowa przyjechała także cysterna, która do gaszenia wyjechała po raz pierwszy. Przypomnijmy, że do bytowskich strażaków trafiła pod koniec ub.r. Może zabrać ze sobą 23 t wody. - Wcześniej temperatura spadła poniżej zera. 8.01. było -12oC. Została zadysponowana na wszelki wypadek, by zapewnić ciągłość w dostarczaniu wody - mówi Krzysztof Rychter, dowódca jednostki ratowniczo-gaśniczej w PSP Bytów.
Akcja trwała blisko 4 godziny. - Po jej zakończeniu nawet nie chciałam wchodzić do środka, by przekonać się, czy coś ocalało. Zadzwoniłam do dyrektora, że mój dom płonie i nie mogę pojawić się w pracy. Uspokoił mnie i powiedział, żebym niczym się nie martwiła - mówi M. Modrzejewska. Do środka weszła dopiero późnym popołudniem. Pożar strawił poddasze, gdzie znajdowały się sypialnie. Przyczyną najprawdopodobniej było zwarcie instalacji elektrycznej w garderobie. To pomieszczenie ucierpiało najbardziej. Zalaniu uległy także pokoje na parterze. W jednym z nich obniżył się sufit. - Wymienić trzeba będzie całe wyposażenie pokojów. Zostało zniszczone nie tyle przez ogień, co dym i wysoką temperaturę. Podobnie część ubrań nadaje się tylko do wyrzucenia - mówi mieszkanka Kramarzyn. Uszkodzeniu uległy także dach i belki.
Niemal natychmiast ruszyła lawina pomocy. - Przyszli sąsiedzi, którzy zaoferowali wyczyszczenie ubrań. Wieczorem zadzwonił dyrektor z pytaniem w czym może pomóc, czy mamy się gdzie podziać. Następnego dnia koleżanki z pracy i znajomi przywieźli rzeczy dla nas - mówi M. Modrzejewska.
Straty wstępnie oszacowano na 250 tys. zł. Zespół Szkół w Tuchomiu uruchomił na rzecz pogorzelców specjalną internetową zbiórkę o nazwie „Pożar w Kramarzynach” na stronie szczytny-cel.pl. - Pierwszą kwestę zorganizowaliśmy pomiędzy naszymi pracownikami. Niemal od razu pojawiły się głosy od rodziców, że oni też chętnie włączyliby się w pomoc dla pogorzelców. Stąd uruchomiliśmy internetową zbiórkę - mówi Adam Sandak, dyrektor ZS w Tuchomiu, dodając: - Odzew jest bardzo duży. Zorganizowaliśmy słodką środę, na którą rodzice przygotowali wypieki. Dochód przeznaczymy na pomoc dla M. Modrzejewskiej.
Z pomocą pospieszyły panie z Koła Gospodyń Wiejskich w Trzebiatkowej. - To nie nasza pierwsza akcja charytatywna. Staramy się w miarę naszych możliwości pomagać innym. Nie zostawiamy nikogo w potrzebie - mówi Małgorzata Czekała z KGW w Trzebiatkowej. Panie przygotowały pączki, które sprzedawały na ryneczku w Tuchomiu. - Pierwszy transport nawet nie trafił na stoisko. Wszystko wykupiono wprost z bagażnika - mówi M. Czekała. W sumie sprzedano blisko 600 sztuk. - Nie przypominam sobie, by ktoś kupił jednego. Zaopatrywano się w kilka, kilkanaście, a nawet 20 - mówi przewodnicząca KGW w Trzebiatkowej.
Dzień później podczas turnieju charytatywnego w Tuchomiu odbyła się zbiórka na rzecz pogorzelców. Na nim KGW „Płomyk” z Tuchomka sprzedawało ciasta.
- Ogromem pomocy i wsparcia, które otrzymałam, jestem szczerze wzruszona. Nie spodziewałam się, że napłynie z tylu miejsc - mówi M. Modrzejewska, dodając: - Z pomocą ruszyli sąsiedzi, sołtyska z Trzebiatkowej i KGW. Panie z KGW „Płomyk” w Tuchomku przyszły do mnie ze wsparciem, a przecież nawet do niego nie należę. Wspiera mnie całe środowisko szkolne z Tuchomia, mojego syna zaś z jego szkoły w Kramarzynach. Podobnie w pracy męża. Zbiórki ogłoszono też w kramarzyńskiej parafii, a także w Kołczygłowach. Do tego Urząd Gminy w Tuchomiu, nasza sołtyska i strażacy. Nie chciałabym nikogo pominąć. Wszystkim serdecznie dziękuję.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie