Reklama

Tragedia spadła na nich niespodziewanie. Jeszcze większa okazała się ludzka pomoc

21/01/2024 17:20

- Zadzwoniła do mnie do pracy moja mama. Zazwyczaj tego nie robi. Już wiedziałam, że coś musiało się stać. Nie spodziewałam się jednak ognia - mówi Mariola Modrzejewska z Kramarzyn.

Były godziny ranne 10.01. - Pracuję w Zespole Szkół w Tuchomiu. Rzadko dzwoni do mnie do pracy mama. Dlatego od razu odebrałam. Powiedziała, że źle się czuje. Poprosiłam koleżankę, by przejęła moje lekcje. Wyjeżdżając z Tuchomia, usłyszałam strażacką syrenę - mówi Mariola Modrzejewska z Kramarzyn. Nie przypuszczała, że zaalarmowani strażacy na akcję pędzą właśnie do jej domu. - Kiedy wjeżdżałam do Kramarzyn, widziałam, jak ludzie wychodzą na chodnik i patrzą w jednym kierunku. Podjeżdżając pod swój dom, zauważyłam kłęby dymu wydobywające się z okien na poddaszu. Widać było także ogień - opisuje M. Modrzejewska, dodając: - W tym czasie w środku znajdowali się moja 77-letnia mama i dorosły syn. Bałam się, czy nic im się nie stało. Uspokoiłam się dopiero, gdy zobaczyłam ich na zewnątrz.

Akcję prowadzili już miejscowi strażacy. Wkrótce dołączyły do nich zastępy OSP z Piaszczyny i Tuchomia, a także 3 z Państwowej Straży Pożarnej. Z Bytowa przyjechała także cysterna, która do gaszenia wyjechała po raz pierwszy. Przypomnijmy, że do bytowskich strażaków trafiła pod koniec ub.r. Może zabrać ze sobą 23 t wody. - Wcześniej temperatura spadła poniżej zera. 8.01. było -12oC. Została zadysponowana na wszelki wypadek, by zapewnić ciągłość w dostarczaniu wody - mówi Krzysztof Rychter, dowódca jednostki ratowniczo-gaśniczej w PSP Bytów.

Akcja trwała blisko 4 godziny. - Po jej zakończeniu nawet nie chciałam wchodzić do środka, by przekonać się, czy coś ocalało. Zadzwoniłam do dyrektora, że mój dom płonie i nie mogę pojawić się w pracy. Uspokoił mnie i powiedział, żebym niczym się nie martwiła - mówi M. Modrzejewska. Do środka weszła dopiero późnym popołudniem. Pożar strawił poddasze, gdzie znajdowały się sypialnie. Przyczyną najprawdopodobniej było zwarcie instalacji elektrycznej w garderobie. To pomieszczenie ucierpiało najbardziej. Zalaniu uległy także pokoje na parterze. W jednym z nich obniżył się sufit. - Wymienić trzeba będzie całe wyposażenie pokojów. Zostało zniszczone nie tyle przez ogień, co dym i wysoką temperaturę. Podobnie część ubrań nadaje się tylko do wyrzucenia - mówi mieszkanka Kramarzyn. Uszkodzeniu uległy także dach i belki.

Niemal natychmiast ruszyła lawina pomocy. - Przyszli sąsiedzi, którzy zaoferowali wyczyszczenie ubrań. Wieczorem zadzwonił dyrektor z pytaniem w czym może pomóc, czy mamy się gdzie podziać. Następnego dnia koleżanki z pracy i znajomi przywieźli rzeczy dla nas - mówi M. Modrzejewska.

Straty wstępnie oszacowano na 250 tys. zł. Zespół Szkół w Tuchomiu uruchomił na rzecz pogorzelców specjalną internetową zbiórkę o nazwie „Pożar w Kramarzynach” na stronie szczytny-cel.pl. - Pierwszą kwestę zorganizowaliśmy pomiędzy naszymi pracownikami. Niemal od razu pojawiły się głosy od rodziców, że oni też chętnie włączyliby się w pomoc dla pogorzelców. Stąd uruchomiliśmy internetową zbiórkę - mówi Adam Sandak, dyrektor ZS w Tuchomiu, dodając: - Odzew jest bardzo duży. Zorganizowaliśmy słodką środę, na którą rodzice przygotowali wypieki. Dochód przeznaczymy na pomoc dla M. Modrzejewskiej.

Z pomocą pospieszyły panie z Koła Gospodyń Wiejskich w Trzebiatkowej. - To nie nasza pierwsza akcja charytatywna. Staramy się w miarę naszych możliwości pomagać innym. Nie zostawiamy nikogo w potrzebie - mówi Małgorzata Czekała z KGW w Trzebiatkowej. Panie przygotowały pączki, które sprzedawały na ryneczku w Tuchomiu. - Pierwszy transport nawet nie trafił na stoisko. Wszystko wykupiono wprost z bagażnika - mówi M. Czekała. W sumie sprzedano blisko 600 sztuk. - Nie przypominam sobie, by ktoś kupił jednego. Zaopatrywano się w kilka, kilkanaście, a nawet 20 - mówi przewodnicząca KGW w Trzebiatkowej.

Dzień później podczas turnieju charytatywnego w Tuchomiu odbyła się zbiórka na rzecz pogorzelców. Na nim KGW „Płomyk” z Tuchomka sprzedawało ciasta.

- Ogromem pomocy i wsparcia, które otrzymałam, jestem szczerze wzruszona. Nie spodziewałam się, że napłynie z tylu miejsc - mówi M. Modrzejewska, dodając: - Z pomocą ruszyli sąsiedzi, sołtyska z Trzebiatkowej i KGW. Panie z KGW „Płomyk” w Tuchomku przyszły do mnie ze wsparciem, a przecież nawet do niego nie należę. Wspiera mnie całe środowisko szkolne z Tuchomia, mojego syna zaś z jego szkoły w Kramarzynach. Podobnie w pracy męża. Zbiórki ogłoszono też w kramarzyńskiej parafii, a także w Kołczygłowach. Do tego Urząd Gminy w Tuchomiu, nasza sołtyska i strażacy. Nie chciałabym nikogo pominąć. Wszystkim serdecznie dziękuję.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do