Reklama

Rosną ceny opału. „Myślę, że wkopaliśmy się, podejmując decyzję o wymianie pieca” - mówi Marian Bielawa z Soszycy

08/06/2022 17:20

Z miesiąca na miesiąc rosną ceny opału. Coraz popularniejszy pellet w ostatnim roku podrożał o 100% i szybko zbliża się do 2 tys. zł/t. Węgiel nawet za 3 tys. zł znika ze składów. Aby ratować swój domowy budżet, coraz częściej zwracamy się w stronę drewna. Tymczasem zgodnie z przyjętą uchwałą antysmogową przystosowane do jego spalania kotły za dwa lata mają zniknąć.

DROGO ALBO BRAKUJE

Najpierw kryzys na rynku gazu, a teraz rosnące ceny i niedobory węgla sprawiają, że wielu zachodzi w głowę, jak ogrzeją swój dom najbliższej zimy. Ci, którzy skorzystali ze wsparcia w ramach Czystego Powietrza i wymienili stare piece na te z podajnikiem i zasobnikiem na pellet, mogą mówić o wygodzie, ale radość z tego przysłania im szybko chudnący portfel. - W listopadzie wymieniliśmy swój stary piec na ekogroszek i zastąpiliśmy go nowocześniejszym na pellet. Miało być ciepło i oszczędnie. Jednak do dziś spaliliśmy już 10 t. Przy obecnych cenach to ponad 16 tys. zł, a nie minął jeszcze rok. Koszty są bardzo wysokie. Sami nie bylibyśmy w stanie za to zapłacić. Dajemy sobie jakoś radę, ale tylko dlatego, że mieszkamy w trzy rodziny i składamy się na zakup opału. Nie wiem, jak to będzie dalej, ale i tak jesteśmy w lepszej sytuacji niż nasi znajomi. Siedzą w zimnym domu i nie podgrzewają wody, bo mają piec na ekogroszek, którego na dodatek nigdzie nie mogą kupić - mówi Krystyna Bielawa z Soszycy. Wspólnie z mężem i dziećmi mieszka w budynku pokolejowym. - Dom jest stary i nieocieplony. Za nowy piec zapłaciliśmy 13 tys. zł, a teraz opał do niego nas zjada. Myślę, że wkopaliśmy się, podejmując decyzję o wymianie pieca - mówi Marian Bielawa.

Nad zakupem instalacji fotowoltaicznej z pompą ciepła niedawno zastanawiała się mieszkanka Mydlity. - Chciałam skorzystać z dotacji przyznawanej na ekologiczne źródła ciepła. Kompletną instalację potrzebną do ogrzania naszego domu wyceniono na 70 tys. zł. Moglibyśmy otrzymać na to 36 tys. zł dotacji. Ostatecznie zrezygnowaliśmy, bo ceny urządzeń w ostatnim czasie drastycznie poszły w górę. Zobaczymy, jak sytuacja się rozwinie. Dziś mieszkamy w starym domu, który wyremontowaliśmy i dociepliliśmy. Jednak myślę, że pompa ciepła i ogrzewanie elektryczne to rozwiązanie, które zda egzamin jedynie w nowej przystosowanej do tego konstrukcji budynku. Być może w przyszłości, gdy uda nam się wybudować nowy dom, zdecydujemy się na taką instalację. Na razie zostajemy przy opalaniu drewnem, które na dziś jest najtańszym rozwiązaniem. Wystarczy rozpalić w piecu, a zaraz mamy cieplutko i gorącą wodę. Nasz piec jest starej konstrukcji, jednak będziemy z niego korzystać, dopóki się da. Sytuacja się szybko zmienia. Rosną koszty ekogroszku i pelletu, dlatego trudno podjąć racjonalną decyzję, na co przejść w przyszłości. Może zwiększą dotację do fotowoltaiki i pompy ciepła. Wtedy zdecydujemy się na taką instalację. Dziś trudno powiedzieć - zastanawia się Małgorzata Stenka z Mydlity. - Całe życie paliliśmy drewnem. Jego układanie to dla mnie jedyne zajęcie na emeryturze. Nawet to lubię, dlatego mam nadzieję, że będziemy mogli długo ogrzewać się w ten sposób - dodaje Maria Zielonka, mieszkająca w jednym domu wspólnie z córką i zięciem.

DREWNO NAJTAŃSZE

Do opalania drewnem wraca coraz więcej właścicieli domów jednorodzinnych, bo to jedyny opał, który w ostatnim czasie ma stosunkowo stabilną cenę. - Nasz cennik obowiązuje od 10.01. Najmniej, 111 zł za 1 m3, trzeba zapłacić za drewno iglaste, jak świerk i sosna. Najdroższy jest buk. 1 m3 drewna opałowego to koszt 187 zł. Nieco mniej, 172 zł, kosztuje brzoza - mówi Sławomir Trawicki z Nadleśnictwa Bytów. Jeszcze tańszą opcją zakupu drewna jest tzw. samowyrób, czyli pozyskiwanie drobniejszego drewna z gałęzi, które pozostały na zrębie. - W naszym nadleśnictwie też stwarzamy taką możliwość. Jeżeli ktoś przy okazji pozyskania opału uprzątnie teren, za drobnicę z drewna iglastego musi zapłacić nieco ponad 18 zł/1m3. Stawka za liściaste to ponad 25 zł. Gałęziówka bez uprzątnięcia to odpowiednio 31 zł i 55 zł/1m3 - wylicza S. Trawicki. Leśnicy w ostatnich tygodniach odbierają coraz więcej telefonów od zainteresowanych kupnem takiego drewna. Tworzone są listy osób oczekujących na przyznanie działki na zrębie, gdzie będzie można samemu wyrobić gałęziówkę. - Na bieżąco wskazujemy zręby, gdzie takie drewno można pozyskać. Chętnych na kupno drewna opałowego jest nieporównywalnie więcej niż w latach ubiegłych, dlatego wnioskujemy do Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Szczecinku o zwiększenie nam puli drewna opałowego, które w całości będziemy mogli skierować do sprzedaży detalicznej - mówi Krzysztof Połczyński, rzecznik prasowy Nadleśnictwa Osusznica. Cena drewna opałowego na razie pozostaje bez zmian. - Jak będzie to wyglądało w drugim półroczu, zależy od wytycznych, jakie otrzymamy z dyrekcji regionalnej - mówi K. Połczyński. Nadleśnictwo Bytów na razie nie zwiększa puli drewna przeznaczonego do sprzedaży jako opał. - Z tego, co słyszę w naszych leśnictwach presja na kupno opału mocno rośnie. W ub.r. nie byliśmy w stanie przewidzieć tak dużego zainteresowania. Na razie sprzedajemy to, co pozyskujemy zgodnie z planem. Zastanawiamy się nad zwiększeniem puli drewna opałowego przeznaczonego do sprzedaży detalicznej, aby nie zostawić okolicznych mieszkańców bez możliwości zaopatrzenia się w opał. Decyzje zapadną w czerwcu. Jednak dziś nie mogę odpowiedzieć, czy będziemy w stanie zaspokoić całe zapotrzebowanie. Widzę, że może to być dość trudne - przyznaje Przemysław Gębusia, nadleśniczy Nadleśnictwa Bytów.

GMINY I POWIAT TEŻ DOSTANĄ PO KIESZENI

Do ponoszenia znacznie wyższych kosztów ogrzewania swoich budynków przygotowują się samorządy. - Wzrost cen opału dotknie nas wszystkich. Już poleciłem dyrektorom naszych szkół przeprowadzenie kalkulacji kosztów ogrzania szkół. W Studzienicach kotłownia zasilana jest ekogroszkiem, a w Ugoszczy i Półcznie pelletem. Myśleliśmy o tym, aby wcześniej zaopatrzyć się w opał, ale dostawcy odmawiają podpisywania umów z ceną, która dziś obowiązuje. Już wiadomo, że otrzymamy go później drożej. Środki na ten cel w naszym budżecie będą musiały zostać zwiększone - mówi Bogdan Ryś, wójt Studzienic. - Wzrost cen opału jest drastyczny. Wydawało się, że nowe technologie wprowadzone do kotłowni w obiektach gminnych będą nie tylko dobre dla środowiska, ale również oszczędne. Przy wsparciu 85% zmodernizowaliśmy wszystkie nasze kotłownie. Teraz prawie wszystkie zasilane są pelletem. Tylko w trzech świetlicach wiejskich stosujemy gaz. Jesteśmy niskoemisyjni, jednak nasza radość z tego trwała krótko. W ciągu roku pellet, którego zużywamy najwięcej, podrożał o ponad 100%. Co grosze, trudno przewidzieć, jak rynek będzie zachowywał się później - mówi Jan Klasa, wójt gminy Czarna Dąbrówka, gdzie roczne zapotrzebowanie na pellet do ogrzania samych szkół to 180 t, co przy dzisiejszych cenach oznacza wydatek blisko 300 tys. zł.

Szybki wzrost cen pelletu sprawił, że samorządy mają problemy z realizacją już podpisanych umów. - Firma, która do końca czerwca ma nas zaopatrywać w pellet, chce się wycofać z umowy. Przy wsparciu prawników chcemy znaleźć polubowne rozwiązanie i może w części uznać roszczenie dostawcy, który wygrał przetarg. Uchroniłoby to nas od zakupu opału po wyższych cenach - mówi J. Klasa. Włodarz już myśli o alternatywie dla pelletu. - Mocniej powinniśmy pójść w stronę energii elektrycznej i instalacji fotowoltaicznych połączonych z pompami ciepła. W ten sposób ogrzewanie naszych obiektów oparte na pellecie mogłyby być wspomagane. Mamy już instalacje fotowoltaiczne w Nożynie i Czarnej Dąbrówce. W Nożynie moc instalacji do końca roku zostanie zwiększona. Właśnie ogłaszamy przetarg na to zadanie. Instalacje powstaną też w Jasieniu i Rokitach - mówi J. Klasa. W nieco lepszej sytuacji jest tuchomski samorząd. - Prawie we wszystkich naszych obiektach mamy już pompy ciepła połączone z fotowoltaiką. Jedynie największe budynki, jak szkoły, opalamy pelletem. Ten w ostatnim czasie podrożał, ale na tle innych paliw jego cena wydaje się przystępna. Na razie nie będziemy szukać innych rozwiązań, bo w porównaniu z olejem opałowym, gazem czy węglem to wciąż najtańsze rozwiązanie. U nas są lokali producenci, dlatego nie jesteśmy w tym wypadku narażeni tak mocno na zewnętrzne czynniki. Mam nadzieję, że jego cena szybko się ustabilizuje, bo kolejne firmy przymierzają się do jego produkcji - mówi Jerzy Lewi Kiedrowski, wójt Tuchomia. Jednak również tam pojawił się problem z zaopatrzeniem w opał. - Nasz dostawca wyłoniony w przetargu nie wywiązał się z umowy. Miał dostarczyć pellet za ok. 900 zł, a ostatnie dostawy opału dla szkół musieliśmy zakupić z wolnej ręki za 1,6 tys. zł/t. Uważamy, że mamy prawo do 20% odszkodowania i będziemy się o to ubiegać - zapowiada J. Lewi Kiedrowski.

CO ZE ZMIANĘ PRZEPISÓW?

We wrześniu 2020 r. Sejmik Województwa Pomorskiego przyjął tzw. uchwałę antysmogową, która ma poprawić jakość powietrza poprzez zmuszenie mieszkańców do przyłączania się do ciepłowni lub przejścia na niskoemisyjne źródła ciepła. Wiąże się to najczęściej z pozbyciem najstarszych kopciuchów przystosowanych do spalania drewna i węgla. Zgodnie z nowymi przepisami urządzenia bez tabliczek znamionowych lub te niespełniające współczesnych standardów klas emisyjności pyłów mogą pracować najwyżej do 1.09.2024 r. Jedynie dwa lata dłużej ogrzewać domy i podgrzewać wodę mogą piece klasy 3 i 4, czyli m.in. te przystosowane do spalania zarówno pelletu, jak i drewna. Do 2035 r. będą mogły pracować kotły na paliwa stałe, najwyższej 5 klasy emisyjności spalin. Czy w związku z dzisiejszą sytuacją na rynku opału władze samorządowe województwa pomorskiego myślą o wydłużeniu okresu, w jakim będzie można korzystać z kotłów przystosowanych do spalania drewna? - Przyglądamy się sytuacji. Trwają dyskusje i zastanawiamy się, czy jest potrzeba wprowadzenia korekt do uchwały antysmogowej. Jej zmiana nie jest jednak wyłączną decyzją sejmiku. W tym wypadku musimy kierować się też opinią Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska - mówi Jan Kleinszmidt, przewodniczący Sejmiku Województwa Pomorskiego.

Tymczasem do końca czerwca każdy właściciel lub zarządca nieruchomości musi złożyć deklarację do Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków, aby poinformować, w jaki sposób ogrzewa swój budynek. Zebrane dane umożliwią inwentaryzację instalacji grzewczych i ułatwią kontrolę przestrzegania przepisów uchwały antysmogowej.

Niektórzy włodarze gmin, których pracownicy będą mieli za zadanie sprawdzanie przestrzegania przepisów ustawy antysmogowej, nie ukrywają, że liczą na przesunięcie daty obowiązywania ograniczeń dla pieców opalanych drewnem. - Nie wyobrażam sobie, aby w obecnej sytuacji utrzymano dotychczasowe daty wymiany pieców. Myślę, że uchwała powinna ulec zmianie, bo ludzie muszą się jakoś ratować, spalając drewno. Mam jednak nadzieję, że w ciągu roku sytuacja na rynku się ustabilizuje - mówi J. Klasa. - Myślę, że powinniśmy wystosować jakiś apel do Sejmiku Województwa Pomorskiego, aby wydłużyć terminy przyjęte w uchwale antysmogowej, bo dziś część mieszkańców może być postawiona w trudnej sytuacji. Nie dość że będą musieli wydać od kilku do kilkunastu tysięcy na nowy piec, to później jeszcze ponosić wysokie koszty zakupu opału - mówi B. Ryś.

Wójt Tuchomia przekonuje, że trzeba apelować gównie do producentów pieców. - Na rynku są już kotły do zagazowywania drewna. Wiążą się jednak z rozbudowaną instalacją wyposażoną w bufory ciepła. Lepszym rozwiązaniem byłyby konstrukcje pozwalające na spalanie drewna i ogrzewanie budynku w mniej skomplikowany sposób, a jednocześnie oszczędzający środowisko. Tani i czysty sposób spalania drewna to idealne rozwiązanie na naszym terenie, gdzie mamy powszechny dostęp do tego opału - mówi J. Lewi Kiedrowski.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do