
Przejechał 402 m w 11,09 s. Patrycjusz Dąbrowski z Kołczygłów ustanowił nowy rekord Polski w jeździe na czas na takim odcinku.
- Od zawsze lubiłem coś pogrzebać w aucie. Od szybkiej jazdy także nie stroniłem - mówi Patrycjusz Dąbrowski. W radiu usłyszał informację o wyścigach samochodowych na 1/4 mili. Dwa auta obok siebie ścigają się na odcinku 402 m. Trzy lata temu sam postanowił spróbować swoich sił. Wystartował w klasie street, czyli na samochodach dopuszczonych do normalnego ruchu ulicznego. - Na początku nie wiedziałem ani gdzie się ustawić, ani w jakiej klasie startuję. Podpytywałem o wszystko innych uczestników - przyznaje P. Dąbrowski. Wyścigi w poszczególnych kategoriach odbywały się m.in. w Pile, Szczecinku i Wilczych Laskach. Musiał jednak wcześniej wrócić do Kołczygłów, dlatego przerwał udział. Ale czasu nie marnował i gdy wystartował w 2018 r. był już zdecydowanie lepiej przygotowany. To przełożyło się na wyniki. - Pierwszy wyścig wygrałem, później tak samo w kolejnych. Zobaczyłem, że coraz lepiej mi wszystko wychodzi - mówi P. Dąbrowski. - Mamy najlepsze urządzenia pomiarowe w Europie. Klub SCS Szczecinek, który organizuje zawody mistrzostw Polski, sprowadził je ze Stanów Zjednoczonych. Mierzą czas do setnej sekundy - chwali sprzęt kołczygłowianin. Dwa lata temu zdobył tytuł mistrza Polski. Nie osiadł na laurach. Jeszcze bardziej zaczął dopracowywać auto i szkolić swoje umiejętności. - Od początku jeżdżę na Seacie Ibizie. Coraz bardziej zwiększam jego moc. Na początku miał 280 KM. Teraz już 500 KM. Dodatkowo ma zasilanie podtlenkiem azotu - tłumaczy P. Dąbrowski. Do niedawna jeździł nim normalnie do pracy. - Teraz w silniku jest już tyle zmian, że szkoda mi go użytkować na co dzień - mówi kołczygłowianin.
Początkowo rodzina niezbyt przychylnie spoglądała na jego hobby. - Gdy zaczęły jednak przychodzić pierwsze sukcesy, chyba się z moją nową pasją pogodzili - mówi P. Dąbrowski. Jak zapewnia, to bezpieczny sport. - Od kiedy startuję, nie wydarzył się ani jeden wypadek. Każdy z zawodników obowiązkowo ma kask. Na torze dokładnie określone jest miejsce, po którym możemy się poruszać, a także z jaką prędkością - tłumaczy P. Dąbrowski. Na zawody do Polski przyjeżdżają zawodnicy z różnych krajów Europy. - Z Norwegii, Niemiec. Wśród startujących widziałem także nasze bytowskie tablice, ale jeszcze nie udało mi się nawiązać z nikim kontaktu - mówi kołczygłowianin.
Udział w wyścigach w 2019 r. także może zaliczyć do udanych. Po raz drugi uplasował się na pierwszym miejscu. Jednak ciągle coś ulepsza i dopracowuje. - Nawiązałem także znajomość z pasjonatami z Lęborka, z którymi razem ćwiczymy i pracujemy nad swoimi autami - mówi P. Dąbrowski. Bywa, że spotykają się także na torze. - Nie ma między nami nadmiernej rywalizacji. Każdy stara się przejechać odcinek najlepiej jak potrafi. Szybszy zwycięża - mówi.
W tym roku 14.06. wystartował w pierwszej rundzie, znów zwyciężając. - Dystans 402 m przejechałem w 11,95 s, ustanawiając nowy rekord Polski, a być może także Europy. Czekam jeszcze na oficjalny komunikat. Podobno ktoś był szybszy o 0,02 - mówi kołczygłowianin, dodając: - Na odcinku nieco ponad 400 m rozpędzamy się do 206 km/h. Prawdę mówiąc, dopiero od 140 km/h zaczynamy tak naprawdę przyspieszać. Niestety, jak zauważa P. Dąbrowski, w okolicy brak torów do ćwiczenia wyścigów. - Najczęściej jest tak, że pakuję auto na lawetę i jadę pojeździć na lotnisko w Wilczych Laskach - mówi mistrz Polski.
W tegorocznych startach na przeszkodzie stanęła epidemia koronawirusa. Po złagodzeniu obostrzeń pierwsza runda tegorocznych mistrzostw odbyła się 14.06. Kolejną zaś zaplanowano na 5.07. Trzymamy kciuki.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!