
Dziś po folwarku Osowskie, który w dokumentach z 1892 r. figuruje jako część majątku w Skotawsku, próżno szukać śladów, ale czy na pewno? Zaglądamy do Osowskiego, jednego z najmłodszych sołectw na Ziemi Bytowskiej.
W miejscowości przy głównej drodze mieszczą się dwa gospodarstwa. By odwiedzić pozostałe, należy jadąc od Kleszczyńca, skręcić w prawo. Jedno z nich należy do sołtys Michaliny Dulewicz. - Tak się złożyło, że w tej części mieszkają rolnicy, którzy zajmują się produkcją roślinną - mówi. Spacerujemy głęboko osadzoną w terenie drogą - znak, że ma już swoje lata. Po obu stronach nieco wyżej rosną drzewa, a tuż za nimi rozciągają się pola porośnięte zbożem. Nowych budynków kilka. Większość ma jeszcze przedwojenny rodowód. W sumie w wiosce jest 7 domostw, a sołectwo, w skład którego wchodzi także Brzezinka, w momencie zawiązania liczyło 44 mieszkańców. Od Kleszczyńca odłączyło się 2 lata temu. - W sumie chcieliśmy to zrobić wcześniej, ale nie było chętnych na sołtysa. Sama mieszkałam wówczas w Bytowie - opowiada M. Dulewicz.
Odłączenia mieszkańcy nie żałują. - Chcieliśmy móc decydować sami o sobie. Nie ma także co ukrywać, że jednym z powodów były pieniądze z funduszu sołeckiego. Wcześniej trafiały do Kleszczyńca. Teraz zostają u nas - dodaje M. Dulewicz. Udało się je wykorzystać na utwardzenie drogi betonowymi płytami. Często uczęszczana, a w dodatku używana przez sprzęt rolniczy i samochody wywożące drewno, szybko robi się dziurawa i konieczne są naprawy. - Powstały dwa odcinki, od strony Kleszczyńca i w wiosce. Staramy się je połączyć. Inwestycję realizujemy wspólnie z Nadleśnictwem Łupawa - mówi M. Dulewicz. Jednak z dojazdem nie ma większych problemów. Zimy ostatnio łagodniejsze, więc i drogi nie zawieje. - Czasami się zdarzy, ale wówczas informujemy o tym gminę. Z kolei gdy ktoś się zakopie, to zawsze może liczyć na pomoc sąsiada. Bywa też, że przy wichurach przewrócone drzewo czy gałąź blokują drogę, ale jeden drugiemu pomoże i sami je usuwamy - mówi sołtyska.
Mijamy plac przy przystanku autobusowym. To gminna parcela. - Jedną z pierwszych decyzji naszego sołectwa był wniosek, żeby z działki budowlanej przekształcić ją na cele sportu i rekreacji. Chcemy zbudować tu później plac zabaw, być może także wiatę, nie tylko na potrzeby mieszkańców, ale też rowerzystów. Przez wioskę wiedzie bowiem ścieżka rowerowa - mówi M. Dulewicz.
Miejsca na spotkania dla mieszkańców także brakuje. Póki co wszyscy zbierają się u sołtys. Jednym z pierwszych wspólnych było to dotyczące plecenia dożynkowego wieńca. - Przyznam się, że nieco się tego obawiałam. Nikt nie wiedział, jak go zrobić, a to wbrew pozorom nie jest takie łatwe. Okazało się, że mieszka u nas pani, która już wcześniej je wykonywała. Ale i tak nie wiedzieliśmy tak dokładnie, ile będziemy potrzebowali zboża. Trzeba je było zebrać przed żniwami. No i nam zabrakło - śmieje się sołtyska, po czym dodaje: - Ruszyliśmy na pole po resztę. Udało nam się dokończyć pracę. Cieszyliśmy się. To był nasz pierwszy sołecki, wspólnie go wykonaliśmy. Otrzymali wówczas nagrodę za udział. Za nią zakupili namiot. A pod koniec lata spotkali na wspólnej zabawie. - Z każdego domu ktoś się pojawił. To była okazja do integracji, bo na co dzień nie mamy ich tak wiele - mówi M. Dulewicz.
- W ub.r. odbyła się u nas również msza święta, na której zgromadziło się ok. 50 osób - mówi M. Dulewicz. To więcej niż liczy całe sołectwo. - Przyjechały także osoby spoza - wyjaśnia sołtyska. Czy mszę odprawiono przy tym krzyżu, który niedawno mijaliśmy? Pytam M. Dulewicz. - Nie. Ten stoi na skrzyżowaniu. Chociażby z tego powodu nie mogłaby się tam odbyć. Dodatkowo jest tam nierówny teren, byłby więc problem z ustawieniem ołtarza. Przy krzyżu odprawiamy za to nabożeństwa majowe - wyjaśnia M. Dulewicz.
Spacerując przez Osowskie, po jednej stronie widzimy pola zbóż, po drugiej łąki, które przechodzą w las. Czasem gdzieś pies zaszczeka, ktoś uruchomi ciągnik, ale ten po chwili milknie. Cały czas słychać za to śpiew ptaków, szum drzew. Sielski klimat. Jak to jest mieszkać w takim sąsiedztwie? - Cisza i spokój. 3 km mamy do Brzezinki, 3 km do Kleszczyńca. O agroturystyce jeszcze u nas nikt nie pomyślał. Choć w Brzezince mamy domki letniskowe - mówi M. Dulewicz. Siłą rzeczy mieszkańcy korzystają też z bliskości lasów. - Bywa tak, że w wiosce się nie spotkamy, a właśnie gdzieś na jagodach czy grzybach - śmieje się sołtyska. Powoli wracamy. Pytam jeszcze, czy leśna zwierzyna nie wchodzi w szkodę. - Gospodarze grodzą swoje pola. Mamy natomiast liska, który codziennie spaceruje sobie po wiosce i wyjada pożywienie z kompostowników. Nie słyszałam, by mieszkańcy skarżyli się, że zabiera także drób - opowiada M. Dulewicz.
Młode sołectwo ma i swoje problemy. To nie tylko droga czy brak miejsca do wypoczynku, spotkań. - Posiadamy własne ujęcie wody. Należy do wsi i sami musimy o nie dbać. Osoba, która do tej pory nim zarządzała, jest już starsza, stąd trzeba pomyśleć o odpowiedniej konserwacji hydroforni - mówi M. Dulewicz.
Wracamy pod dom sołtyski. To jedno z ostatnio powstałych tu zabudowań. - Rodzice kupili działkę od gminy. Była tu łąka. Dopiero gdy chcieliśmy się budować, geodeta powiedział nam, że na starych mapach widniały tu zabudowania dawnego folwarku - opowiada M. Dulewicz. Zresztą nie tylko to świadczyło o dawnym siedlisku. Na obrzeżach działki rosną stare czereśnie, wiśnie, śliwy, a niemal w środku dwa okazałe kasztanowce. - Przy pracach budowlanych, zwłaszcza przy stawianiu hali, znaleźliśmy bardzo dużo połupanych kamieni - mówi M. Dulewicz. Te największe widzimy odłożone z boku. Mniejsze posłużyły do utwardzenia podwórza. - Odkryliśmy także stare posadzki. Od mamy, która się tu wychowała, usłyszeliśmy historie o piwnicach, w których Niemcy mieli ponoć ukryć motocykl - mówi M. Dulewicz, dodając: - Nawet próbowaliśmy go poszukać, ale posadzki są bardzo grube i nic z tego nie wyszło. Pozostawiono je więc w spokoju, traktując jako utwardzenie miejsca do rodzinnego grillowania. Czy to rzeczywiście pozostałości po dawnych zabudowaniach folwarcznych, o których wiadomo, że w 1892 r. były częścią majątku w Skotawsku o łącznej powierzchni 973 ha, należącego do Paula Elerta? Trudno dziś jednoznacznie stwierdzić. Ale i tak warto było przyjechać. W końcu to jedno z najmłodszych sołectwo na Ziemi Bytowskiej.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!