
- Często tamtędy chodzę z dzieckiem. Napis na budynku, który znajduje się tuż przy ulicy, nie tylko nie wygląda estetycznie i szpeci miasto, ale też zawiera niecenzuralne słowa - mówi Czytelnik, który zgłosił się do naszej redakcji.
- Codziennie widzę tam mnóstwo dzieci, które potrafią już czytać. W ten sposób od najmłodszych lat uczymy je przeklinania. Napis nie widnieje tam miesiąc czy dwa. Ktoś może to w końcu zamaluje - proponuje Czytelnik. - Nie mamy wiele zgłoszeń dotyczących malowania na budynkach. Kilka w roku. Nie przypominam sobie podobnego przypadku w ostatnim czasie. Wiem, że z dwa lata temu ujęliśmy sprawcę i został on ukarany. Są takie sytuacje, że ktoś dla wybryku pisze sprayem na budynku i ciężko wykryć taką osobę. Niekiedy udaje się ująć „malarza” patrolowi. Co dzieje się później, zależy od tego, czy właściciel budynku zgłosi policji o zniszczeniu mienia, czy też nie. My ścigamy sprawcę na wniosek pokrzywdzonego. Jeśli tego nie zgłasza, my nie możemy nic zrobić z pomalowanymi budynkami. W przypadku, gdy mamy wniosek i osobę, która wyrządziła szkodę, to o naprawie decyduje już sąd. W większości przypadków nakładany jest jednak środek karny, aby usunąć zniszczenia - mówi Michał Gawroński, oficer prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Bytowie. W budynku przy ul. Pochyłej mieści się firma zajmująca się naprawą i konserwacją maszyn. Zajrzeliśmy tam w tym tygodniu. - Napis pojawił się jeszcze latem po meczu Bytovii z Arką - tłumaczy właściciel. Jednak mężczyzna zaznaczył, że budynek nie należy do niego, tylko do Bytowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
Do sprawy wrócimy.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!