Reklama

„Nie pochodzę z Kaszub, ale wrosłam w ten region”- mówi Małgorzata Zabłocka, która w Bytowie prowadzi pracownię „Igła z nitką”

24/08/2023 17:20

- Nie pochodzę z Kaszub, nie znam języka, ale wrosłam w ten region. Zaczęłam nawet kolekcjonować kaszubską porcelanę - mówi Małgorzata Zabłocka z Barkocina, która w Bytowie prowadzi Pracownię Artystyczną „Igła z nitką”.

Pochodzi z Wrocławia, przez 16 lat mieszkała z rodziną w Warszawie. Miała jednak dosyć ciągłego zabiegania, które panuje w stolicy. Rodzinnie postawili zmienić miejsce zamieszkania na spokojniejsze. - Dodatkowym impulsem był fakt, że najstarszy syn kończył podstawówkę. Gimnazja zaś, które były najbliżej nas, nie cieszyły się dobrą opinią. Problemy wychowawcze, ciągłe wizyty policji. Nie chcieliśmy posyłać go do takiej placówki - mówi Małgorzata Zabłocka. Początkowo myśleli o zamieszkaniu nad morzem, zniechęciły ich jednak ceny tamtejszych mieszkań. W końcu trafili na ofertę domu w Barkocinie (gm. Kołczygłowy). - Przyjechałam pociągiem do Słupska, a stamtąd odebrał mnie właściciel budynku. Jadąc jako pasażerka, miałam więcej swobody w oglądaniu krajobrazu. Zachwyciły mnie lasy, jeziora, a do tego pagórki. Zwróciłam też uwagę na zadbane obejścia, ogródki z kwiatami - opowiada M. Zabłocka. Zdecydowali się na przeprowadzkę. Zamieszkali w nowej części wsi - Kaszubskiej Ostoi. To było dla M. Zabłockiej pierwsze zetknięcie z Kaszubami, ale wcale nie ostatnie.

Po przeprowadzce zastanawiała się nad podjęciem pracy. Postanowiła oddać się swemu wyuczonemu zawodowi, a jednocześnie pasji, czyli krawiectwu. Szukała lokalu blisko centrum. Zwolniło się to po dawnym sklepie z pasmanterią. - Jeszcze kiedy przygotowywaliśmy miejsce, już zgłaszały się osoby chętne do skorzystania z usług krawieckich. Dopytywali, kiedy otworzymy - mówi M. Zabłocka, dodając: - Pamiętam jednego z pierwszych klientów. Przyszedł i zapytał, czy skrócę mu bùksë. Zaniemówiłam, bo nie wiedziałam, o co chodzi. Dopiero gdy mężczyzna wyjął z torby spodnie, zrozumiałam, z jaką sprawą przyszedł.

Jak wspomina, na początku działalności najwięcej było szycia miarowego. Pojawiały się u niej osoby z kawałkiem materiału i prośbą, by uszyć z niego sukienkę. - Teraz ten trend się odwrócił. Obecnie najczęściej pracuję przy różnego rodzaju przeróbkach. A to wszyć zamek, a to skrócić spodnie czy dopasować bluzkę. Po części to pewnie efekt sytuacji ekonomicznej, która poniekąd zmusza nas do wyciągnięcia z szafy starych ubrań - mówi M. Zabłocka. Przyjeżdżają do niej nie tylko z okolicy, ale także i zza granicy. - Z Niemiec, Holandii, Norwegii. Odwiedzają rodzinę, która tutaj mieszka, a przy okazji zaglądają i do mnie, czasami z siatami wypełnionymi ubraniami - mówi M. Zabłocka.

Kiedy zamieszkali w Barkocinie, starszy syn rozpoczął naukę w VIII klasie. Z kolei młodsza córka Nicole - zerówkę w szkole w pobliskiej szkole w Łubnie. Dzieci uczęszczające do tego oddziału mają także zajęcia z kaszubskiego. - Nie mieliśmy obaw, by wypełnić deklarację i posłać Nicole na naukę tego języka. Uważam, że znajomość każdego kolejnego tylko nas wzbogaca - mówi M. Zabłocka. Potem rodziców nieco zaskoczyła propozycja nauczycielki, by Nicole wystąpiła na Kaszubskim Festiwalu Polskich i Światowych Przebojów w Lipnicy, gdzie uczestnicy śpiewają popularne piosenki przetłumaczone na rodną mowę. - Potrzebny był strój. Na wyhaftowanie czasu za mało, więc wzięłam bluzkę i farbami wymalowałam regionalne motywy - mówi M. Zabłocka. Na Gochy pojechała razem z córką. - Byłam zaskoczona samym konkursem. Bardzo podoba mi się pomysł jego organizacji. Jestem też pod wrażeniem dbałości Kaszubów o własną tożsamość i kulturę. Uczestniczymy w różnych wydarzeniach organizowanych na Ziemi Bytowskiej. Bywaliśmy i na Imieninach Borowej Ciotki, i Święcie Swojskiego Chleba na Górze Lemana, a także Festiwalu Rzemiosł Różnych w Modrzejewie. Każda z tych imprez ma kaszubski element. Poza tradycją pokazuje też nowe oblicze. Są chociażby warsztaty zielarskie, a to popularny trend - mówi M. Zabłocka, dodając: - Mile wspominam też pokaz sztuki kowalskiej w Nowych Hutach. Po raz pierwszy miałam okazję zobaczyć kowala przy pracy. Wówczas też kaszubski zespół zatańczył taniec zwany kowalem. Wyjaśniono wówczas nie tylko skąd nazwa, ale także jak rytm oddaje pracę kowala.

Na festiwalu w Lipnicy Nicole zajęła II miejsce. To był jej pierwszy sukces w kaszubskim konkursie, ale niejedyny. Za nim przyszły kolejne, a i rodzina zaangażowała się w przygotowania. - W czasie pandemii na konkurs Rodnej Mowy trzeba było przesłać filmik z recytacją. Akurat w tym czasie syn kupił sprzęt do nagrywania i profesjonalny mikrofon. Zajął się więc techniczną stroną. Ja z kolei zadbałam o kaszubskie elementy - mówi M. Zabłocka. O te nie było aż tak trudno. Zafascynowana kaszubszczyzną zaczęła kolekcjonować porcelanę z kaszubskimi motywami. - Szukam jej w internecie. Przywożą mi ją także znajomi, którzy wiedzą, że ją zbieram. Kolejne przedmioty zabierają coraz więcej miejsca w domu. Z salonu gabloty przeniosłam również do kuchni - mówi mieszkanka Barkocina.

Tymczasem na 49 finale Rodnej Mowy najstarszym i najbardziej prestiżowym kaszubskim konkursie recytatorskim Nicole zajęła I miejsce w kategorii klas IV-VI. Zdobyła również nagrodę wójta gminy Szemud za najlepszą recytację utworu Alojzego Nagla. Dziewczyna od września rozpocznie naukę w ostatniej klasie podstawówki. Choć nie uczy się już kaszubskiego (nauka tego języka w Łubnie kończy się na klasie VI), to jak zapowiada, wciąż chce uczestniczyć w kaszubskich konkursach.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do