Reklama

Na wycieczkę po Gochach warto wybrać się o każdej porze. Urzeka zwłaszcza przyroda

28/10/2022 17:20

Na wycieczkę po Gochach warto wybrać się o każdej porze. Jednak kiedy chcemy przyjrzeć się unikatowej roślinności, lato wydaje się najlepszym terminem.

Zamierzaliśmy odwiedzić dwa miejsca, kiedyś zajmowane przez polodowcowe jeziora. Zaczęliśmy od Lubonia, gdzie ochroną rezerwatową objęto niemal 10 ha między wsią a niedalekim brzegiem Jeziora Kielskiego. Podchodziliśmy przez las od strony południowej. Schodząc z wysokiej skarpy, dotarliśmy do rezerwatu Mechowisko Radość, o czym poinformowała nas stojąca tam specjalna tablica. Nieco powyżej płaskiego dna doliny biegnie tam leśna droga. Kiedyś ciągnęła się tu linia brzegowa, zachodnia zatoka Jez. Kielskiego. Jako że jego wody były bogate w węglan wapnia, ten się wytrącał i opadając na dno razem z resztkami roślin zaczął tworzyć złoże gytii jeziornej. Z czasem ten węglanowy utwór znacząco spłycił zatokę, której pierwotna głębokość dochodziła nawet do 10 m. A kiedy na wierzchu zaczęły odkładać się torfy, zatoka zniknęła. Powstała płaska dolina, którą miejscowi rolnicy wykorzystywali jako łąki, choć nie przychodziło to łatwo, bo teren jest podmokły, grząski. Ciągle bowiem zasila je niewielki potok płynący od Lubonia, a także wody podziemne.

W 2013 r., na terenach należących do Skarbu Państwa, utworzono tu rezerwat. Ma chronić nie tak częste w naszych stronach alkaliczne torfowisko. Alkaliczne, bo wykształcone na pokładach mających zasadowy odczyn gytii. Większość okolicznych torfowisk posiada odczyn kwaśny, a do tego zasilają je głównie wody opadowe, ubogie w biogeny. Takie warunki nie są preferowane przez większość naszych roślin, więc takie torfowiska są mało zróżnicowane gatunkowo. Tymczasem na Mechowisku Radość samych roślin naczyniowych przyrodnicy doliczyli się niemal 200 gatunków, a do tego jeszcze różne mchy, porosty.

Wśród rosnących tu roślin aż 15 objętych jest ścisłą ochroną prawną, np. lipiennik Loesela. To rzadka bylina, jak dotąd (tzn. od 1980 r.) jej stanowisk w całej Polsce naliczono zaledwie 100, co wynika z preferencji siedliskowych - wspomnianych już alkalicznych torfowisk. Pod Luboniem rośnie kilkaset tych roślin, co sprawia, że to jedna z najliczniejszych polskich populacji tego gatunku. Co ciekawe, stanowisko to odkryto stosunkowo niedawno, w 2007 r., przy okazji inwentaryzacji przyrodniczej prowadzonej na zlecenie Lasów Państwowych. Lipiennik nie jest jedynym storczykiem, jaki rośnie w Mechowisku Radość - spotykamy tu również 4 gatunki z rodzaju kukułka. Mechowisko ciągle pozostaje bardzo naturalne, tzn. niemal nie ma tu gatunków obcych. Przyrodnicy natrafili jedynie na moczarkę kanadyjską.

Tego dnia odwiedziliśmy jeszcze pobliski Zapceń. W tamtejszym jeziorze również odkładała się skała węglanowa, bardzo podobna do gytii z Jez. Kielskiego. Jezioro nazywano Pceniem. Jak wyjaśniał nieżyjący już kaszubski językoznawca prof. Edward Breza, słowo to ma pochodzić o prasłowiańskiego rdzenia „pt” oznaczającego ptaka, stąd m.in. ukraiński ptach, kaszubski ptôch, czy rosyjska ptica. Pierwotnie więc nazwa jeziora mogła brzmieć np. Ptaceń, Ptoceń, zredukowana potem do Pceń. W latach 30. ubiegłego wieku jezioro postanowiono spuścić, licząc, że dzięki temu miejscowi rolnicy zyskają ponad 100 ha łąk. Jednak znaczna ich część, ta podszyta grząską gytią, pokryta torfem sprawiała trudności w ich rolniczym użytkowaniu. Była grząska, dochodziło do zalań, bo podziemne wody, które wcześniej zasilały jezioro, dalej się sączyły.

Na początku lat 60. ubiegłego wieku zaczęto tam wydobywać gytię, nazywaną też marglem. Kopano łopatami, urobek przewożąc wózkami na szynach do drogi, gdzie ładowano go na przyczepy i wywożono do użyźniania gleby. Ta pierwsza kopalnia funkcjonowała ledwie 3 lata. Śladem po wydobyciu były 3 stawy.

W połowie lat 80. znów zaczęto tu pozyskiwać margiel. Tym razem na większą skalę. Kopalnię prowadziła Spółdzielnia Kółek Rolniczych w Lipnicy. Urządzenia zakupiono w podupadającej kopalni pod Wałczem. Stamtąd przyjechały taśmociągi, koparka i tory dla wózków z urobkiem. Jednak trudności w eksploatacji, stosunkowo mało zwarty, miękki margiel i intensywnie zbierająca się woda ze źródeł, sprawiały, że wydobywano jedynie wierzchnią część złoża, a miało ono nawet kilkanaście metrów miąższości. Wydobycie skończyło się wraz z zaprzestaniem państwowego dotowania sprzedaży marglu na początku tego stulecia.

Po tej kopalni pozostało znacznie więcej wyrobisk zalanych wodą, niż po pierwszej. W sumie kilkadziesiąt hektarów, można powiedzieć, że to odrodzony Pceń, ciągle zasilany wodami podziemnymi. Nadmiar wody ze stawów odprowadzany jest systemem rowów, a potem kanałem, wykopanym jeszcze w latach 30. Kanał wymaga ciągłej konserwacji, bo w przeciwnym razie zagrożone zalaniem pozostają łąki wygospodarowane na dawnym jeziornym dnie. Stawy należą do kilkunastu osób, głównie mieszkańców Zapcenia i Kiedrowic. Hodują w nich ryby. Ostatnio jeden ze stawów, 6 ha wody, przekształcono w łowisko Zębate, gdzie za opłatą można porzucać spiningiem, licząc na wyciągnięcie drapieżnika. - Uruchomiłem je w maju tego roku. Wędkarze mogą u nas liczyć na szczupaki czy okonie. To właśnie od szczupaka nazywanego też zębatym, pochodzi nazwa łowiska - mówi prowadzący zapceńskie łowisko Klaudiusz Szyca.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do