
Same się instalują, nie trzeba ich zasilać prądem. Te naturalne czujniki, wskazujące czystość powietrza, swego czasu zniknęły z centrum Bytowa.
Mowa o porostach. To specyficzne grzyby, w których ciele żyją komórki glonów - sinic lub zielenic. Grzyb żywi się dzięki nim, ale też odwzajemnia się wodą i substancjami mineralnymi oraz zapewnia schronienie. Plecha tego organizmu nie ma korzeni, więc substancje czerpie wprost z powietrza, stąd porosty nazywane są aerotrofami. Wchłaniają więc wodę oraz rozpuszczone w niej różne związki mineralne. Wszystko dobrze, gdy powietrze jest w miarę czyste. Jednak kiedy w większym stężeniu pojawią się w nim np. tlenki siarki czy azotu i przenikają do plechy, mogą powodować jej obumieranie. Z tego powodu tam, gdzie do powietrza w dużych ilościach wyrzucane są różne wyziewy, czy to z kominów czy rur samochodowych, porosty nie rosną. W takim skażonym terenie tworzą się całe strefy bezporostowe.
Ich badaniem w latach 90. XX w. zajmowała się grupa dyplomantów dr. Ireneusza Izydorka z Wyższej Szkoły Pedagogicznej (dziś Akademia Pomorska) w Słupsku. Badano nie tylko Bytów, ale i inne miasta Pomorza. - Okazało się, że w pewnych miejscach w Bytowie porosty wtedy nie występowały wcale. Strefa bezporostowa obejmowała najruchliwsze ulice miasta w jego centrum - mówi I. Izydorek.
Dziś porosty wróciły nawet do śródmieścia Bytowa. Możemy je spotkać przy ul. Wojska Polskiego, czy Sikorskiego, np. na drzewach, co oznacza, że nasze powietrze nie jest już tak zanieczyszczone jak dawniej. To dobry znak, bo brudne powietrze to nie tylko przykry zapach, ale i choroby.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!