
Z wodą w naszych stronach jest źle. Suszę, która pogłębia się od 3 lat, w tym roku spotęgowało wyjątkowo upalne lato. Odbija się to na naszej przyrodzie.
Mimo że w ostatnich dniach pada, poziom wody w części jezior nadal się obniża. - To oznacza, że mamy do czynienia z suszą hydrologiczną. Co ciekawe, jeziora zasilane ciekami wychodzącymi z torfowisk mają się trochę lepiej. Te bagna działają jak gąbka, nasiąkają wodą, a potem pomału ją oddają. Niedobrze jest z rzekami. W Strudze Kramarzyńskej, która stanowi górny odcinek Wieprzy, woda nie płynie. Jest jej trochę na dnie, ale ciek się nie sączy. Z kolei Boruja między Sierznem a Niezabyszewem zarasta na całego. To też objaw tego, że wody jest w niej mało, płynie wolniej, więc rozwija się roślinność szuwarowa - mówi leśnik Jarosław Czarnecki. Zwraca uwagę, że susza niekorzystnie odbija się na kondycji naszych drzew, zwłaszcza tych mocniej zależnych od wody, w tym świerku. - Ten mocno atakowany jest u nas przez kornika i hubę. No a teraz doszedł spadek poziomu wód gruntowych. Świerk jest gatunkiem górskim i północnym, a więc obszarów, które są bogatsze w wodę. Również olcha ją lubi, choć czasem rośnie na podłożu suchszym. Nie lubi jednak zmiany wahań poziomu wody. To zwłaszcza może zaszkodzić olchom rosnącym przy rzekach. Kłopoty z wodą widać też po żółknięciu liści brzóz - wyjaśnia J. Czarnecki. Wskazuje też na suchą, ciepłą pogodę jako sprzyjającą dla owadów szkodników drzew. - One stanowią większe zagrożenie dla lasów - dodaje. Drzewa słabiej też przyrastają.
Spadek poziomu wody w jeziorach martwi również wędkarzy i rybaków. - Niski stan obserwuję nie tylko u nas, ale w wielu zbiornikach na Ziemi Bytowskiej, i nie tylko. Na Jeziorze Długim różnica poziomu lustra wody w porównaniu ze stanem sprzed kilku lat to jakieś 1,5 m. Proszę sobie wyobrazić. Mamy na Długim 10 ha powierzchni. To małe jezioro, jeżeli chodzi o powierzchnię, a wyparowało w okolicach 150 tys. m3. To bardzo duża ilość. Jeżeli warunki hydrologiczne nie ulegną zmianie, czeka nas klęska ekologiczna. Tutaj nie chodzi tylko o zmianę poziomów wody, a co za tym idzie areału zbiornika. Sytuacja bardzo niekorzystnie wpływa również na ryby - mówi Jacek Morzuch, ichtiolog, zaznaczając równocześnie, że niektóre ryby nie będą miały warunków do odbycia tarła. Większość rodzimych gatunków na Pojezierzu Bytowskim to ryby składające ikrę na roślinności wodnej. - Jeżeli jej zabraknie w środowisku naturalnym, to zwyczajnie nie będą miały się gdzie rozmnażać lub będzie to utrudnione przez niedostateczną liczbę miejsc przydatnych do tarła. Tymczasem następstwem wysychania zbiorników naturalnych jest to, że roślinność pozostaje na brzegu. Woda się cofa. Wiadomo, że ryby nie wyskoczą na brzeg, aby bytować w roślinności - mówi J. Morzuch, dodając: - Druga rzecz to na niektórych jeziorach mogliśmy w tym roku obserwować bardzo intensywny zakwit glonów, co jest następstwem tego, że część wody wyparowała, jednak w jeziorze mamy nadal związki biogenne, których stężenie w takiej sytuacji jest wyższe. Można powiedzieć, że woda „gęstnieje”. Jak np. w Modrzejewie słyszałem od miejscowych, że takiego zakwitu jak w tym roku jeszcze na Jeziorze Borowym nie widzieli. Jeśli nie będzie dobrej, tzn. mokrej, zimy, to sytuacja jeszcze się pogorszy. W poprzednich latach stan wody był wyższy np. na Jeziorze Długim w Tuchomku, gdzie widzieliśmy, jak ryby trzymały się brzegu. Świetnie się tam czuły. Pobierały pokarm. Rosła tam m.in. trzcina, pałka, moczarka. A teraz linia wody opadła, ryby nie żerują z brzegu, bo nie mają na czym. Skupiły się w najgłębszych miejscach w jeziorze. Szczupak, którego wyciągnięto podczas ostatnich zawodów, 18.09., został złowiony na maksymalnym wyrzucie, na jakim się da. To świadczy o tym, że ryby całkowicie zmieniły miejsca żerowania. Jednocześnie czują niepokój. Dla nich to stresująca sytuacja. Nie mają się gdzie schować, nie ma roślinności, a więc brakuje naturalnych kryjówek przed drapieżnikami, ptakami, ssakami wodnymi i rybami drapieżnymi.
Ichtiolog wskazuje też inne zbiorniki w naszych stronach, które dotknęły skutki suszy. - Chyba najbardziej widoczne jest to na jeziorze Płoczyca w okolicy Góry Siemierzyckiej oraz Jeziorze Kiedrowickim pod Lipnicą. Na tym ostatnim zbiorniku znajduje się punkt czerpania wody dla strażaków. Mają tam wkopane specjalne studzienki. Normalnie przykrywała je woda. Już w ub.r. obserwowałem, że znajdowały się na brzegu. To nie jest kwestia jednego roku czy dwóch lat, tylko to długofalowy proces, znikają strumienie, całkowicie wysychają stawy i oczka wodne, a co za tym idzie, znika w nich bioróżnorodność. Z naszej strony powinniśmy monitorować sytuację i działać w celu poprawienia warunków do rozrodu i bytowania ryb. W przypadku Jeziora Długiego dzierżawionego przez Stowarzyszenie Wędkarzy Tuchomskich „Lin” będziemy działać wielopłaszczyznowo. Z jednej strony dbamy o ryby, które zasiedlają nasze zbiorniki poprzez aktywną ich ochronę i pilnowanie wymiarów oraz okresów ochronnych. Z drugiej niezwykle ważnym zabiegiem rybackim w dobie suszy są zarybienia. Gdy ryby nie mają szans na naturalny rozród, jesteśmy niejako zmuszeni go wspomagać. Jako metoda uzupełniająca całość zabiegów można uznać tworzenie sztucznych tarlisk dla ryb. Tarliska takie są wykorzystywane przez wiele gatunków nie tylko do rozrodu, ale również jako kryjówki dla mniejszych ryb - mówi ichtiolog.
Spadek poziomu wody widać także na przykładzie jeziora Jeleń. 17.09. nasz redakcyjny kolega zauważył, że na przesmyku łączącym Jeleń z tzw. Małym Jeleniem wody praktycznie nie ma! W miejscach, gdzie jeszcze niedawno można było przepłynąć łodzią, teraz można przejść niemal suchą stopą, a przesmyk porosły trzciny.
Jeżeli nadchodząca jesień i zima nie będą wilgotniejsze niż zazwyczaj, wiosną grozi nam pogłębienie suszy. A wtedy jeszcze bardziej odbiją się na nas skutki prowadzonych już od drugiej połowy XIX w. melioracji pól i lasów, uszczelniania betonem i asfaltem coraz większych powierzchni, zapóźnień w retencji itd.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!