- Jesienią drogowcy kleili dziury na ul. Naruszewicza w Bytowie. Minęło kilka miesięcy, a jest gorzej niż było. Użyta masa wykruszyła się, a dziury są większe - skarży się mieszkaniec.
- Początkowo sami zasypywaliśmy ubytki w drodze żwirem albo popiołem. Pewnego dnia pojawiła się ekipa i zalepiła dziury jakąś smolistą masą. Krótko po „remoncie” przyszedł mróz i całe klejenie poszło na marne. Masa oddzieliła się od nawierzchni drogi. Część rozkruszyła się, a w niektórych miejscach wystaje ponad poziom drogi. Czy takie klejenie ma w ogóle sens? Trochę szkoda pieniędzy na takie fuszerki - uważa bytowiak.
Byle jakie naprawianie dróg wytykał władzom miasta na ostatniej sesji również radny Stanisław Borzyszkowski. - Ratusz powinien lepiej się przyglądać tego typu remontom, zaostrzyć procedury sprawdzania. Często podłoże nie jest odpowiednio przygotowane. Ubytki powinny zostać wcześniej oczyszczone, wyfrezowane - alarmował S. Borzyszkowski. Tymczasem ratusz zapewnia, że po każdej naprawie kontroluje wykonanie prac. - Objeżdżamy i sprawdzamy efekty. Natomiast w momencie kiedy trwają roboty nikt nie stoi na straży. Jednak postaramy się zwiększyć nadzór, żeby nie dochodziło do takich sytuacji, jakie zauważyli nasi mieszkańcy - zapewnia wiceburmistrz Bytowa, Andrzej Kraweczyński.
[gallery link="file" ids="16240"]
Obserwuj nas na Google News
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Komentarze opinie