Reklama

Bytów: Kalistenika to nie tylko ćwiczenia, ale styl życia

11/06/2020 17:20

Kalistenika czy street workout stają się coraz popularniejsze. Również u nas znajdują swoich amatorów. Do nich należą bytowiacy Michał Jaworski, Sylwester Gliszczyński i Adrian Sinkiewicz. Dla tych, którzy chcą zacząć ćwiczyć, mają dwie rady. Po pierwsze zacząć, a po drugie ciągle poprawiać samego siebie.

Michał Jaworski, Sylwester Gliszczyński i Adrian Sinkiewicz to trójka młodych bytowiaków, których życie zmieniła kalistenika, czyli najprościej mówiąc ćwiczenia z masą własnego ciała, a więc różnego rodzaju pompki, podciągnięcia, brzuszki, stanie na rękach. Później przerodziło się to w street workout, a to nic innego jak wykonywanie ćwiczeń przy wykorzystaniu miejskiej infrastruktury. To także dyscyplina sportowa. M. Jaworski zaczął 4 lata temu, gdy w internecie zobaczył filmik z kalisteniką. Wówczas ta dziedzina u nas nie była aż tak popularna. Spodobało mu się i postanowił samemu spróbować. - Na początku ćwiczyłem w domowym zaciszu. Wszystko metodą prób i błędów. Przede wszystkim starałem się wytrwać w tym, co robię - mówi M. Jaworski. Inaczej rzecz się miała u S. Gliszczyńskiego. - Chodziłem na siłownię. Nie zawsze jednak miałem pieniądze, by ją opłacić. W końcu zacząłem więc ćwiczyć na drążku i zająłem się kalisteniką. Dziś mogę śmiało powiedzieć, że to była najlepsza decyzja - wspomina S. Gliszczyński. Z kolei A. Sinkiewicz zaczął od tańca, a konkretniej breakingu, czyli popularnego breakdancu. - Mija 9 lat, od kiedy się tym zajmuję. Początkowo w Bytowie, a później w Szczecinie, gdzie należę do grupy Flashback Crew. Razem ze mną są w niej osoby, które na co dzień prowadzą warsztaty lub są instruktorami w szkołach tańca. Sam również uczę innych - mówi A. Sinkiewicz, dodając: - Street workout pozwala mi na wzmocnienie mięśni i tworzenie nowych ruchów.

Ich wspólne spotkanie to dzieło przypadku. - Ćwiczyłem w jednym z bytowskich parków. Po jakimś czasie przyszli Sylwester i Adrian, którzy zaczęli swój trening - wspomina M. Jaworski. Początkowo znajomość opierała się jedynie na wspólnej pasji. Razem ćwiczyli, wspierali się, wymieniali doświadczeniem. Z czasem zrodziła się z tego przyjaźń.- Początkowo nieco się obawiałem, że będzie się wywyższał, chwalił tym, co już potrafi. Jak dla mnie na drążku wyczyniał prawdziwe cuda. Okazał się jednak bardzo sympatycznym gościem, który chętnie dzieli się swoją wiedzą - mówi S. Gliszczyński. - Praktycznie nie ma dnia, byśmy ze sobą nie rozmawiali, nie tylko o treningach. Los rozrzucił nas nie tylko po Polsce. Sylwester pracuje w Niemczech, Adrian w Białogardzie, a ja studiuję fizjoterapię w Poznaniu. Jednak gdy tylko możemy, spotykamy się na wspólnych ćwiczeniach - mówi M. Jaworski, wyjaśniając: - Z chłopakami uprawiamy różne style. Ja freestyle, Sylwester ćwiczy siłę i wytrzymałość, a Adrian breaking. Robi to świetnie. A sam zacząłem właśnie ze względu na ten rodzaj tańca. Chciałbym również go wykonywać - dodaje S. Gliszczyński.

Wspólnie w 2018 r. dali pokaz na bytowskim rynku (pisaliśmy o tym na naszych łamach). - Zaskoczyła nas duża frekwencja. Pamiętam, że pogoda nie była wówczas najlepsza i trochę się obawialiśmy, czy pokaz się uda. Zainteresowanie bytowiaków jeszcze bardziej zmotywowało nas do dalszej pracy nad sobą - mówi M. Jaworski. A właśnie ta jest w kalistenice najważniejsza. - Owszem rywalizujemy na różnych płaszczyznach, ale tak naprawdę pokonujemy granice własnego ciała - mówi M. Jaworski. Dla tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z kalisteniką, ma dwie rady: - Po pierwsze zacząć, a po drugie rywalizować z samym sobą. Nie wolno się zrażać początkowymi niepowodzeniami. Jeśli coś nam nie wychodzi, to należy się cofnąć i jeszcze raz zacząć. Jeśli poprawnie wykonana pompka wygląda w określony sposób, to dążmy do perfekcji, a nie do jak największej liczby powtórzeń - tłumaczy fan street workoutu.

Na swoim koncie bytowiacy mają także warsztaty, które odbywały się m.in. w sali bytowskiego Zespołu Szkół Ekonomiczno-Usługowych. - Staraliśmy się przekazać jak najwięcej wiedzy. Przede wszystkim tę, że to bezpieczny sport. Ćwiczymy z własnym ciałem, czyli z obciążeniem, do którego nasze stawy są przyzwyczajone. Oczywiście mowa tu o podstawach. Jeśli przechodzimy na poziom zaawansowany, to z większymi obciążeniami stawów musimy się liczyć - mówi M. Jaworski. Warsztaty prowadzili także na świeżym powietrzu. - Przychodziły na nią osoby w różnym wieku. Najmłodsza miała 6 lat, najstarsza ok. 30. Zacząć można zawsze. Część z nich wytrwała i wciąż ćwiczy, co bardzo nas cieszy - mówi M. Jaworski.

W tym roku wspólnie z S. Gliszczyńskim przygotowywał się do startu w Mistrzostwach Polski. - Niestety, nie wiadomo, czy się odbędą. Wcześniej już startowałem w innych zawodach. Plasowałem się mniej więcej w połowie stawki. Traktowałem je bardziej w kategoriach przetarcia szlaków, zobaczenia, jak jest. Nie trenowałem zbyt długo, więc nie miałem dużych oczekiwań - mówi M. Jaworski. Jak twierdzi, pandemia i związane z tym ograniczenia, jak chociażby zamknięte siłownie, w niczym im nie przeszkodziły. - To ciekawe doświadczenie, jeśli można użyć takiego sformułowania. Każdy z nas zaczynał w domowym zaciszu. Ćwiczyliśmy na kawałku podłogi w swoim pokoju. Teraz, po latach wróciliśmy do korzeni. Mogliśmy zobaczyć, gdzie były nasze początki - mówi M. Jaworski. Z siłowni na halę produkcyjną przeniósł się S. Gliszczyński. - Pracowałem na niej za granicą. Po pracy to tam ćwiczyłem. Teraz odkopałem stary sprzęt i zacząłem tam, gdzie niemal wszystko miało swój początek - mówi S. Gliszczyński. Większych problemów z ćwiczeniem nie miał również Adrian. - Mam to szczęście, że posiadam klucze do sali tanecznej, która w ostatnim czasie stała pusta - mówi A. Sinkiewicz. Ale i on doskonale pamięta stare czasy. - Ćwiczyło się na macie w domu lub na świeżym powietrzu. Teraz trudno by było wykonać niektóre elementy w czterech ścianach, ale dla chcącego nic trudnego - dodaje A. Sinkiewicz.

Gdy tylko mogą, spotykają się na treningach w Bytowie. - Można nas zobaczyć w różnych miejscach - i na Jeziorkach, i w parku przy starostwie. Jesteśmy otwarci na nowe osoby. Wystarczy podejść. Podpowiemy, jak zacząć, jakie ćwiczenia wybrać na początek. Skontaktować się można też przez profil facebookowy Street Challenge - mówi M. Jaworski. Ich ćwiczenia wzbudzają zainteresowanie bytowiaków. - Często podchodzą, oglądają nasze ewolucje, robią zdjęcia. Bywają jednak sceptyczni, jeśli chodzi o udział. Myślą, że to coś bardzo trudnego, a wcale tak nie jest. Oczywiście liczy się wytrwałość. Wielu zbyt szybko rezygnuje - mówi J. Jaworski.

Kalistenika nie tylko zmieniła ich ciało, ale również charakter. - Stawiamy sobie określone cele i wytrwale do nich dążymy. W życiu codziennym łatwiej pokonujemy przez to trudności, przeciwności losu. Wiemy, że ciężką pracą osiągniemy wyznaczony cel. Uświadamiamy sobie, że tak naprawdę nie ma dla nas rzeczy niemożliwych. Kalistenika to rutyna, którą kocham. Zachęcam do jej uprawiania - mówi S. Gliszczyński. - Myślę, że mogę tu powiedzieć także za kolegów, że to dla nas nie tylko ćwiczenia, ale również styl życia. Dbania o siebie, o zdrowie, co przejawia się chociażby w trosce o odpowiednie jedzenie, tak by dostarczyć organizmowi odpowiednich wartości odżywczych - mówi A. Sinkiewicz. - A kwestia diety w każdej dyscyplinie sportowej to temat rzeka - dodaje M. Jaworski.

Jak zauważa, ćwiczenia z kalisteniki są dobrym sposobem na aktywność w domu. - Zwłaszcza teraz, gdy jeszcze do niedawna nie mogliśmy wychodzić, uczniowie nie mieli zajęć z wychowania fizycznego. Wystarczy zajrzeć do internetu, wyświetlić filmiki instruktażowe. Do tego, by zrobić kilka przysiadów, pompek, zacząć się ruszać, naprawdę nie potrzeba wiele.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do