
Idziemy polną drogą. Jesteśmy na ul. Strażackiej. Wchodzimy przez małą furtkę na posesję i nagle przenosimy się w do zupełnie innego miejsca. Tak, jakbyśmy trafili do „Tajemniczego ogrodu”.
Z Jarosławem Jereczkiem spotkamy się w Parchowie. Gdy wprowadza nas do ogrodu wrażenie robi równo przystrzyżony trawnik, z którego, niczym wyspy, wyrastają kamienne skupiska porośnięte hortensjami, surfinią, azaliami, liliami i tulipanami. Wszystko tu zaprojektował i wykonał sam. - Mama prosiła mnie o zrobienie oczka wodnego. A wiadomo - mamie się nie odmawia. Powstał mini staw. Taki był mój debiut w ogrodzie. Kilka razy zmieniałem koncepcję. Ostatecznie wykorzystałem stare dywany, które przykryłem folią i obłożyłem kamieniami. Nazwaliśmy to „Oczko wodne na dywanie”. Dalej nie trzeba było mnie prosić. Przy okazji złapałem ogrodowego bakcyla - wspomina z uśmiechem Parchowianin, choć zaraz dodaje, że do jego pasji przyczyniła się też sąsiadka. - U pani Genowefy Makurat, odkąd pamiętam, ogród zawsze budził zachwyt. Jest samoukiem i tak jak ja nie kończyła żadnej szkoły w tym kierunku. Nieraz widziałem jak coś grzebie, przesadza czy przycina. Zaczęliśmy rozmawiać, trochę jej pomagałem. I nagle przyłapałem się na tym, że przeglądam internetowe strony poświęcone ogrodnictwu - mówi J. Jereczek.
Zaczął też prenumerować czasopisma. Oglądał tematyczne programy w telewizji. Nieoceniona okazała się wiedza sąsiadki. - Początki były, jak zazwyczaj, trudne. Ogrodnictwo ogólnie nie należy do łatwych. Każda roślina jest inna. Potrzebuje innej gleby, nawozu czy nawadniania. Trzeba uważać, by nie zaszkodzić. Mam bzika na punkcie trawnika. Przede wszystkim uważam aby go nie spalić. Często go przeczesuje. Używam kilka nawozów, m.in. z wapniem i fosforem. Trzeba dostarczyć wszystkie mikro- i makroelementy. Zaznaczam w kalendarzu, co i kiedy podaje, by nie przesadzić. Koszę go dwa razy w tygodniu, we wtorki i soboty. Przed każdym razem ostrzę nóż, aby źdźbło trawy nie było poszarpane a ładnie przycięte. Chyba, że padało to przekładam to na kolejny dzień. Nie można kosić mokrego trawnika - tłumaczy pasjonat. - Rodzice mają tu 700m2. Cały ogród zaprojektowałem tak, aby można było sterować wszystkim za pomocą pilota. Można nim regulować zarówno elementy wodne, 3 pompy w oczku ,źródełko przydomowe ,starą pompę, młyn, kaskadę na tarasie oraz ogrodowe oświetlenie. Ogród został wyposażony w automatycznym system nawadniania- opowiada J. Jereczek. Jak się okazuje lubi spełniać życzenia najbliższych. - Rodzice byli na urlopie w Białym Dunajcu. Wrócili zachwyceni tamtejszymi terenami. Wymarzyli sobie altanę w stylu górskim. Nie musieli dwa razy powtarzać - dodaje 24-latek, pokazując przy okazji wnętrze pięknej, drewnianej altanki. Siedzimy w niej.
Parchowiak pielęgnuje nie tylko ogród rodziców. - Rodzeństwo też zapowiedziało, że będę musiał u nich popracować. Siostrze już pomogłem. Brat jest następny w kolejce. Najlepsze, że ufają mi. Zdają się na mnie jeśli chodzi o projekt i wykonanie. Mam wolną rękę - mówi J. Jereczek.
Pytamy, czy nie dziwi nikogo, że tak młody człowiek, w dodatku mężczyzna, interesuje się sadzeniem, pieleniem i strzyżeniem. - Oczywiście. Spore zaskoczenie wywołuje, gdy mówię, czym zajmuję się w wolnych chwilach. Gdy jednak widzą, co udało mi się zrobić z ogrodem rodziców, jest to dla nich sporą niespodzianką. Ważne, że mogę liczyć na pomoc rodziny i znajomych. To zawsze daje dodatkowego kopa - mówi Jarosław. Jak się okazuje nie tylko pani Genowefa ma talent do zarażania pasją. - Mam też kolegę, który czasami mi pomaga. Powoli, ale też zaraża się tym samym, co ja. Pyta, sprawdza, działa razem ze mną w ogrodzie. Chyba złapał bakcyla ode mnie. Podobnie jest w pracy. Często też mnie podpytują i proszą o porady - śmieje się pasjonat.
Oprócz pracy, pasji i kibicowania ulubionej FC Barcelonie ogrodnik znajduje jeszcze czas, by udzielać się w swojej miejscowości. - Należę do rady sołeckiej. W wolnej chwili pomagam. Dbam o parchowską zieleń aby było ładne. Lubię przycinać iglaki. Rośliny lubią cięcie - dodaje.
Parchowski pasjonat ogrodnictwa może się pochwalić nie tylko uznaniem rodziny i przyjaciół. - Ten ogród stał się moją wizytówką -mówi, pokazując na rośliny rosnące wokół, dodając: - Wszyscy mówią, że jest się czym chwalić więc to robię. Zwłaszcza sąsiedzi dopingują. W zeszłym roku zdobyłem wyróżnienie oraz IV miejsce. W tym roku udało mi się wywalczyć I miejsce w jednym z konkursów, organizowanych przez specjalistyczne pisma, oraz znów IV. Firma ,,Trawnik” ze Szczecinka wysłała mi zaproszenie abym do nich przyjechał. Póki co nie mam czasu ale zamierzam się tam wybrać - wymienia ogrodnik. Nagrody to zazwyczaj bony na zakupy, książki tematyczne, narzędzia ogrodnicze. Fachowa prasa docenia go też w inny sposób. - Czasopismo ,,Przepis na ogród” organizowało konkurs. Nie doczytałem regulaminu i wysłałem zgłoszenie ze zdjęciem samego ogrodu. Okazało się, że miała na nim znajdować się też rodzina. Odezwali się do mnie mailowo. Chcieli abym przesłał odpowiednie zdjęcie. Zaproponowali przy okazji współpracę w dziale ,,Szkoła mistrzów” do którego obecnie piszę czasami artykuły z poradami. W styczniu ukazał się pierwszy pt. ,,Ogród to życie” - mówi Jarosław.
Na szczęście praca, zawodowa pozwala mu na realizowanie pasji. - Przycinanie, koszenie i praca w ogrodzie to dla mnie relaks. Odpoczywam przy tym. To dla mnie chwila wyciszenia. Śmieszne, bo kiedyś nie potrafiłem przez pół godziny przy czymś usiedzieć. Ogrodnictwo nauczyło mnie cierpliwości. Planuję zimą, by wiosną wejść do ogrodu i realizować pomysły. Rośliny dobieram od najniższej do najwyższej, od traw do żywopłotu. Staram się tak je dobierać by od wiosny do jesieni coś kwitło. W wolnych chwilach próbuje sam ukorzeniać rośliny – tłumaczy amator. - Kształt ogrodu wziął się z życia, czyli nie ma prostych obrzeży tylko kręte i faliste jak nasza droga w życiu. Ogród żyje od wiosny do jesieni ,odwiedza go dużo gości a towarzyszy im przy tym jego cotygodniowa zmiana kolorów. Ważna jest dla mnie też czerwień w ogrodzie. Ona nadaje charakteru całości. Ale myślę, że za rok postawię na biel - dodaje Jarosław.
Jak twierdzi jego ogród jest otwarty dla wszystkich. - Każdy może przyjść i zobaczyć moje małe królestwo. Częstymi bywalcami są znajomi i sąsiedzi. Wszyscy są mile widziani - zaprasza J. Jereczek.
Staramy się dowiedzieć, czy planuje zająć się ogrodnictwem zawodowo. - Wiele osób pyta się o to. Póki co mówię nie. Gdybym znalazł jakąś szkołę w tym kierunku pewnie poszedłbym się dokształcić. Na pewno by mi nie zaszkodziła - mówi o swoich planach 24-latek. - Ogród to życie. To niekończąca się przygoda - dodaje na koniec pasjonat ogrodnictwa.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!