
Zmarł Eugeniusz Tandecki z Łąkiego na Gochach. Jedni zapamiętają go z muzycznej strony. Jako członek kapeli przygrywał na niejednej lokalnej imprezie. Pasja nigdy w nim nie wygasła. Na dźwięk dawnych piosenek wstępował w niego młody duch. Dłonie pamiętały rytm, gdy uderzał nimi w perkusyjny talerz. A ten miał niezwykłą historię. Wykonał go osobiście E. Tandecki, a za materiał posłużyła mu łuska po pocisku. Brzmienie tego instrumentu w zdziwienie wprowadzało muzyków, którzy niejednokrotnie odwiedzali jego dom. Słuchali historii i grali wspólnie z gospodarzem, który chętnie wyciągał perkusję, przypominając sobie grane niegdyś utwory.
Inni z kolei zapamiętają jego barwne opowieści o jeszcze przedwojennych Gochach - budowie drogi do Brzeźna Szlacheckiego, dawnych karczmach, a ostatnio także Armhausie, domu ubogich z Łąkiego. Równie chętnie dzielił się historiami, gdy jako zdun przemierzał region wzdłuż i wszerz. Wieloma z nich dzielił się na naszych łamach, przypominając historie z dwudziestolecia międzywojennego, a także swoje wojenne losy, gdy jako młody chłopak wraz ze starszymi mężczyznami w kolumnie maszerowali do Brus, a następnie Dziemian. Do dziś przetrwał materialny ślad tych wspomnień w postaci szklanego kufla zabranego po drodze z jednej z gospód.
Wraz z jego odejściem Łąkiemu zabrakło barwnej postaci, która niejeden fach miała w ręku. E. Tandecki miał 93 lata.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!