
Odgłos eksplozji w niedzielny wieczór zaalarmował mieszkańców ul. Dunikowskiego w Bytowie. - Gdy oglądałam telewizję, usłyszałam wybuch. Po chwili na ulicy pojawiły się jednostki straży pożarnej. Odłączono prąd na ulicy, dlatego niewiele było widać. Migały jedynie niebieskie strażackie światła - opowiada jedna z mieszkanek ul. Dunikowskiego.
Do zdarzenia doszło wieczorem 17.09. tuż przed godz. 23.00 w dwurodzinnym domu przy ul. Dunikowskiego w Bytowie. - Partnerka z dwójką dzieci poszli już spać. Postanowiłem obejrzeć jeszcze jakiś program w telewizji. Nagle usłyszałem dziwny huk dobiegający z piwnicy. Gdy otworzyłem drzwi i zszedłem po schodach, zobaczyłem ogień i dym wydobywający się z pomieszczenia, gdzie znajdował się magazyn energii. Wróciłem na górę i krzyknąłem do partnerki, by wraz z dziećmi uciekła z budynku. Zadzwoniliśmy na numer alarmowy - mówi Krzysztof Nowak, właściciel mieszkania, w którym doszło do pożaru.
- Zgłoszenie otrzymaliśmy o godz. 22.56. Dotyczyło pożaru piwnicy w budynku dwurodzinnym. Na miejsce wysłaliśmy jednostkę Ochotniczej Straży Pożarnej oraz Państwowej Straży Pożarnej. Na miejscu okazało się, że zapaliły się ogniwa do magazynowania energii z instalacji fotowoltaicznej. Strażacy ewakuowali rodzinę, która znajdowała się w drugiej części budynku. W trakcie akcji strażaków doszło do wybuchu, który było jedynie słychać. Druga eksplozja spowodowała zawalenie ściany szczytowej budynku - mówi Fryderyk Mach, zastępca Komendanta Powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Bytowie, dodając: - Na miejscu pracowało 23 strażaków z 6 jednostek. Akcja trwała nieco ponad 5 godzin.
Na miejscu pracowali również policjanci. - Początkowo zabezpieczaliśmy miejsce zdarzenia. Po zakończeniu akcji gaśniczej śledczy z technikiem kryminalistyki dokonali oględzin domu. Przesłuchali również świadków. Obecnie prowadzimy postępowanie pod kątem artykułu 163 kodeksu karnego, czyli spowodowaniu zdarzenia, które może zagrażać życiu lub zdrowiu innych - mówi Dawid Łaszcz, oficer prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Bytowie.
Z K. Nowakiem o całym zdarzeniu rozmawiamy dwa dni po pożarze. - Kiedy ostrzegłem partnerkę, wróciłem do piwnicy. Myślałem, że może zdołam ugasić ogień. Niestety, nie udało mi się, a dodatkowo poparzył mnie podmuch gorącego powietrza. Wyszedłem na zewnątrz - relacjonuje K. Nowak. Na miejscu już byli strażacy. K. Nowak poinformował ich o sytuacji. Nagle wszyscy usłyszeli huk eksplozji. Wybuch spowodował zawalenie ściany szczytowej budynku. - Szczęście w nieszczęściu, że wcześniej otworzyłem wszystkie okna, a ściany okazały się dość cienkie. Dzięki temu siła eksplozji wydostała się na zewnątrz, a nie skumulowała w środku. Wówczas straty byłyby jeszcze większe - mówi K. Nowak, który pokazuje dom. Przed nim leżą gruzy, które 4 osoby wrzucaj do podstawionego kontenera. W mieszkaniu na podłodze widać ślady spalenizny. Ściany przybrudzone dymem. Wszędzie czuć charakterystyczny swąd spalonych przewodów elektrycznych. Największych zniszczeń pożar dokonał jednak w piwnicy. Wiodą do niej strome schody, ściany pokrywa sadza. - To tu w tym pomieszczeniu wybuchł pożar - wskazuje K. Nowak. Mężczyzna nie ukrywa, że znajdowały się tam urządzenia do magazynowania energii z fotowoltaiki, które sam zamontował. To one spowodowały pożar. - Awarii uległo jedno z zabezpieczeń, które chroniło przed przeładowaniem. Instalacja bez przeszkód działała trzy lata. Podłączona była do specjalnej aplikacji na telefonie. Przez cały czas monitorowałem, co się z nią dzieje - mówi K. Nowak. Po chwili, nieco ciszej, spoglądając na budynek mówi: - Na kupno budynku 4 lata temu wziąłem kredyt na 30 lat. Mieszkanie wymagało kapitalnego remontu. Wszystko robiłem sam, własnymi siłami. Nie zdążyłem jeszcze wszystkiego wykończyć. Co tu ukrywać, montując urządzenia do magazynowania energii, chciałem trochę zaoszczędzić. Nie miałem zamiaru nikogo skrzywdzić. Dobrze, że nikomu nic się nie stało.
Z K. Nowakiem rozmawiamy, stojąc przed budynkiem. - Jak najszybciej, jeszcze przed zimą, chcę zabezpieczyć dom, czyli postawić szczyt. Na szczęście więźba dachowa nie została uszkodzona. Firma Drutex, w której pracuję od 13 lat, podstawiła kontener, zapewniła też, że pomoże w zgromadzeniu materiałów budowlanych. W uprzątnięciu terenu pomagają mi też koledzy z pracy - mówi K. Nowak. Potrzeby są jednak większe. - Zniszczeniu uległa piwnica wraz ze źródłem ogrzewania. Wymienić na pewno będzie trzeba całą instalację elektryczną. Z kolei w samych pokojach wymienić należy podłogi - mówi K. Nowak.
Na pomoc poszkodowanym uruchomiono internetową zbiórkę na portalu zrzutka.pl (zrzutka.pl/avrt23).
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie