
- Jeździłem w crossowych mistrzostwach Polski czy Europy i śmiało mogę powiedzieć, że tuchomski tor niczym nie odbiega od tamtych, a nawet jest ciekawszy i trudniejszy - mówił Artur Sikora z Kartuz, jeden z bardziej utytułowanych młodych zawodników enduro.
Jeszcze dwa lata temu nikt by nie pomyślał, że na starym wysypisku śmieci może postać coś, co będzie chlubą Tuchomia. Wystarczyła jedna grupa pasjonatów, działka od gminy oraz wsparcie lokalnych przedsiębiorców, aby powstał jedyny w naszym powiecie naszpikowany przeszkodami tor motocrossowy. Przez ponad rok członkowie Stowarzyszenia Miłośników Enduro Tuchomie pracowali w tygodniu, weekendy, zimą, w deszczu i upale. Tysiące ton piasku. Karczowanie lasu, przenoszenie kłód drewna i wielkich opon. - Kosztowało to dużo pracy, potu i wyrzeczeń. Ale warto było - powiedział nam Artur Piwowarski, prezes stowarzyszenia, podczas otwarcia toru 14.06.
Tuż pod Tuchomiem z miejsca, gdzie dawniej było wysypisko śmieci, rozchodzi się ryk silników. Dość łatwo tu teraz trafić, bo w miejscowości stanęły kierunkowskazy ułatwiające znalezienie toru. Przy wejściu do lasu na wykarczowanym placu parkują samochody z przyczepkami, busy na których crossowcy przywieźli swoje maszyny. Od naszej ostatniej wizyty minęło trochę czasu. Pisaliśmy wtedy o pracy, jaką wykonywali zimą. Wówczas był tu wykarczowany, nierówny teren. Gdzieniegdzie rysował się już zarys tras. Przywieziono tu też stertę opon. To, co zastajemy 14.06. robi zupełnie inne wrażenie wrażenie. - Musieliśmy zasypać śmieci, które jeszcze tu zalegały. Zmobilizować ludzi. Trochę nam zajęło budowanie zaufania między sobą. Teraz wiemy, na kim można polegać. To była społeczna praca, a wiadomo, że nie każdy się do niej garnie. Szczególnie młodzi. Jednak mamy wśród naszych członków młodzież, która się zmobilizowała. Doszliśmy do takiego etapu, że wystarczyło podzielić obowiązki i nikt nie marudził, nie zadawał zbędnych pytań, tylko robił to, co do niego należało - tłumaczy Bartłomiej Niedziółka, skarbnik Stowarzyszenia Miłośników Enduro Tuchomie.
CROSS, CROSS COUNTRY I SUPERENDURO
Tor o długości ok. 3 km składa się z 3 odcinków. Pierwszy to cross, na którym m.in. można ćwiczyć szybkość. Znajdziemy tu małe i duże zjazdy, hopy i krótkie zakręty. Następny, cross country, biegnie przez las. Ostatni to sekcja superenduro. - Jest naszpikowana przeszkodami i to tam będziemy głównie trenować do zawodów. Pomyśleć, że zaczęło się niewinnie od wspólnych wypadów. To był chyba 2013 r. Można powiedzieć, że poznaliśmy się z Bartkiem, jego synem Szymonem oraz Mariuszem Kulasem w lesie, w krzakach. Nie było gdzie jeździć, co tu ukrywać, robiło się to nielegalnie. Później zaczęły się wyjazdy na zawody. Zaczęły przychodzić pierwsze sukcesy. Chłopaki od sportu w Tuchomiu oraz dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury podpowiadali, abyśmy postarali się o jakąś działkę do ćwiczeń. Byłem na spotkaniu z wójtem. W 2017 r. zaproponowano nam właśnie teren po starym wysypisku. Musieliśmy zarejestrować się jako stowarzyszenie, aby starać się o środki itp. - przypomina jego prezes Artur Piwowarski.
W opracowaniu koncepcji toru pomogli im profesjonaliści. - Podczas zawodów i szkoleń poznaliśmy mnóstwo ludzi, m.in. Marcina Spirowskiego czy Andrzeja Bogusławskiego, którzy siedzą w tym sporcie od lat i mają własne tory. Przyjechali do Tuchomia, pomogli, podpowiedzieli i przy okazji przeprowadzili małe szkolenie - tłumaczy A. Piwowarski, dodając: - Nieoceniona jest pomoc Romana Jereczka, właściciela firmy Jereczek. Takiego zaangażowania w sprawę nigdy byśmy się nie spodziewali. Udostępniał ciężki sprzęt. Wywrócił tu ok. 400 tirów ziemi, a każdy miał po ok. 40 t. Chyba nigdy nam nie odmówił, a zapowiada, że nadal możemy liczyć na pomoc. Wspiera nas też Jacek Szymczak z Auto-Hit w Bytowie. Natomiast kamienie otrzymaliśmy od tuchomskiego przedsiębiorstwa budowlanego pana Andrzeja Jaszula. Ogromnie dziękujemy też naszym żonom i partnerkom, które nas w tym wspierały i nie narzekały, że siedzimy całymi dniami na torze.
Każda z przeszkód ma swojego autora. - Artur np. chciał kamienie, syn Szymon podwójne opony. A Robert Leszczyński hopki do wysokich wyskoków, bo z tego jest znany. Jego popisy robią wrażenie. Tak więc tor to wizja nas wszystkich. Połączenie stylów jazdy każdego z nas. Wszystkie przeszkody testowaliśmy, modyfikowaliśmy, aby było bezpiecznie i ciekawie. Każdy znajdzie tu coś dla siebie - tłumaczy B. Niedziółka.
KILKUGODZINNA RYWALIZACJA
Dość wspominania. W końcu to również dzień zawodów, a przyjechało 28 miłośników enduro, których popisy mieliśmy podziwiać na torze. Ich niemal kaskaderskie wyczyny imponują. Liczy się szybkość, więc przeszkody pokonują w zawrotnym tempie. - Chcieliśmy pochwalić się, co zrobiliśmy. Ze względu na pandemię mieliśmy ograniczoną liczbę miejsc, dlatego zaprosiliśmy jedynie crossowców, których poznaliśmy na zawodach. To miał być trening, ale wszyscy twierdzą, że skoro są nagrody... - śmieje się A. Piwowarski.
Wyścig składa się z trzech sekcji. W czasówce, która obejmuje jedno okrążenia średniej pętli, pierwsze miejsce zajmuje Szymon Niedziółka, drugie Piotr Sływka, a trzecie Artur Sikora. W sprincie, czyli dwóch okrążeniach, najszybszy okazuje się A. Sikora, drugi Sz. Niedziółka, a trzeci B. Niedziółka. Natomiast godzinny wyścig, podczas którego zawodnicy wielokrotnie pokonują cały tor, wygrywa Sz. Niedziółka. Za nim kolejno uplasowują się P. Sływka i Marcin Bartkowiak. Widać, że uczestnicy są wyczerpani kilkugodzinną rywalizacją.
Z niekwestionowanym zwycięzcą tego dnia, Szymonem, rozmawiamy po wręczeniu nagród. Wszyscy bacznie obserwowali emocjonującą rywalizację między nim a tatą. - Nawet na treningach jest tak samo. Zawsze się napędzamy, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Gdy podczas zawodów przychodzi dodatkowa adrenalina, a każdy z nas chce coś udowodnić drugiemu. Mimo to wspieramy się i dopingujemy. Dziś czuję się już wypompowany, długość wyścigu, ciepło i emocje zrobiły swoje - tłumaczy Sz. Niedziółka. Brylował także P. Sływka, który w klasyfikacji godzinnego wyścigu mógłby znaleźć się na pierwszym miejscu, gdyby w pewnym momencie nie zabrakło mu paliwa. - To pech. Mimo szybkiej reakcji i dolania, nie udało mi się wrócić na pozycję lidera, choć 2 miejsce to też sukces. Co do trasy, to robi wrażenie. Ale jest wymagająca. Szczególnie męczą kamienie, są po kłodach, więc trzeba jeszcze zmobilizować siły do ich pokonania. Mimo że organizm może mówić dość, jedziemy dalej. Trzeba zaznaczyć, że wszyscy z nas ćwiczą, dbają o kondycję. To jest niesamowicie ważne w tym sporcie - mówi P. Sływka. Rozmawiamy też z utytułowanym zawodnikiem z Kartuz, A. Sikorą, który u nas pokazuje swoje umiejętności, stając dwukrotnie na podium. - Z tym sportem związany jestem od ok. 7 lat. Niejednokrotnie uczestniczyłem w crossowych mistrzostwach Polski czy Europy. Śmiało mogę powiedzieć, że tuchomski tor poziomem niczym nie odbiega, a nawet jest ciekawszy i trudniejszy - wyjaśnia crossowiec. Zawody trwają kilka godzin. Kiedy się kończą, cisza w uszach dziwnie dźwięczy, jakby czegoś brakowało.
DLA ZAWODOWCÓW I POCZĄTKUJĄCYCH
Tor jest dostępny dla wszystkich w środy, soboty i niedziele. Należy jednak wcześniej skontaktować się z zarządem. Kontakt znajdziemy na regulaminie, który stoi przed wjazdem na tor. - Wyznaczyliśmy konkretne dni, aby cały czas sąsiedzi nie słyszeli hałasu. Musimy szanować ich prywatność. Można dzwonić i umawiać się grupami. Ćwiczyć tu mogą zarówno zawodowcy, początkujący, jak i przygotowujący do mistrzostw. Jeśli ktoś przyjedzie pierwszy raz, musi obowiązkowo przejść podstawowe szkolenie pod naszym okiem. Zapoznamy z torem, przeszkodami itp. Nie wolno wjeżdżać na teren bez zezwolenia - tłumaczy B. Niedziółka. Nasi crossowcy nie zatrzymują się i myślą o ponownym zakasaniu rękawów. W planach mają jeszcze parking i miejsca dla kibiców. - Rozmawialiśmy z wójtem. Dostaniemy w dzierżawę dodatkowe 20 ha obok. Będziemy mogli zagospodarować go pod ok. 20 km toru. Oczywiście będziemy chcieli organizować tu zawody. Myślimy o następnym roku. Być może kiedyś odbędzie się u nas runda mistrzostw... Kto wie. Dla nas ważne, że propagujemy bezpieczny styl jazdy, a miłośnicy tego sportu z naszej okolicy mają gdzie się spotkać. Nie muszą jeździć nielegalnie po lasach czy popisywać na drogach, bo nie ma gdzie potrenować. Chcemy trzymać młodych za rękę. Zawsze też będziemy służyć naszym doświadczeniem - deklaruje prezes stowarzyszenia.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!