
Stoły z naturalnego drewna ozdobione żywicą epoksydową, czyli tzw. rzeczne stoły, na pewno rzucają się w oczy, do tego każdy jest unikatowy. Można zatopić w nich na przykład muszelki, ziarenka kawy, a nawet… logo klubu piłkarskiego. Takie meble produkuje w domowym warsztacie Dawid Litwiński z Ugoszczy.
„Kurier Bytowski”: Skąd pomysł, by z wykształcenia wuefista a zawodowo strażak zajął się meblami?
Dawid Litwiński: Z... internetu. Ok. 2 lat temu natrafiłem w sieci na takie stoły. Urzekł mnie ich wygląd. Zacząłem oglądać filmiki, pokazujące, jak je wykonać, pojechałem też na szkolenie do Warszawy, na których dowiedziałem się, jak się pracuje z żywicą. Odwiedziłem również firmę, która ją produkuje. Potem zacząłem kompletować sprzęt, czyli m.in. piły, frezarkę, grubościówkę, strugarkę. W domu wygospodarowałem dwa pomieszczenia na warsztat. Piwnicę mam wentylowaną, panuje w niej odpowiednia temperatura i wilgotność powietrza. Tu też wykonuję wszystko na czysto. Z garażu zrobiłem stolarnię. Tam tnę, szlifuję, frezuję itd. Wcześniej nie pracowałem w drewnie, jedynie czasem pomagałem koledze przy budowaniu altanek metodą ciesielską, bez używania współczesnych narzędzi.
Jak wyglądały początki?
Najpierw pracowałem z małymi elementami, żeby zapoznać się z żywicą. Jest bardzo droga, nie chciałem ryzykować, że zrobię jakiś większy stół, nie wyjdzie, a pieniądze pójdą w piach. Łączyłem więc malutkie elementy, ucząc się przy tym fachu. Potem już na dużych stołach nie miałem problemów
Rozumiem, że to nie jest normalne stolarstwo...
W pierwszej kolejności buduję formę na płytach MDF. Są lakierowane, żeby żywica się do nich nie przykleiła. Drewno szlifuję, wyrównuję, docinam na określoną długość, układam w tej formie na ściskach, mocno, żeby żywica nie przepłynęła dołem. Potem przygotowuję samą żywicę, w proporcjach dwa do jednego, czyli 100 g na 50 g utwardzacza. Praca z nią to trochę taka minichemia. Kupuję przezroczystą, a żeby nadać kolor, dozuję pigmenty. Robię to według własnego wyczucia, nieraz po kropelce, sprawdzając natężenie barwy. Jeśli przykładowo chcę uzyskać turkusowy, to mieszam niebieski z zielonym. Najprościej się robi po prostu czarną lub białą. Po wymieszaniu żywicy, odpęcherzykowuję ją, następnie zalewam pierwszą warstwę. Trzeba czekać ok. 48 godz., aż wyschnie. Przykładowo na stół o 4-centymetrowej grubości leję trzy warstwy. Później szlifuję drewno, pozbywam się niedoskonałości, wygładzam do perfekcji.
Blat zazwyczaj na czymś stoi.
Do tej pory zawsze opierałem go na metalowych nogach. Te zamawiam u kolegi w Bytowie, który pracuje w metalu. Czekam na nie ok. 2 tygodni. Drewnianych jeszcze nie robiłem, nie mam tokarki, ale kolega ma warsztat stolarski, więc dałoby się.
Z tego, co pan mówi, wykonanie jednego stołu zajmuje sporo czasu.
Ok. miesiąca, licząc od wyjazdu do tartaku po drewno, do momentu, gdy odbiera go klient. Jednocześnie przygotowuję kilka mebli, ogranicza mnie tylko miejsce. Miesięcznie mogę zrobić ich ok. 6-8, ale najbardziej komfortowo dla mnie to kiedy robię 2, wtedy zostaje mi dużo miejsca. Trzeba przecież odkurzać, sprzątać. A to ważne, bo żywica wymaga sterylnej czystości.
Jaki najczęściej kolor żywicy jest wybierany i jaki gatunek drewna?
Żywicę najczęściej czarną, popularna jest też srebrna, mieniąca się perłowo, również turkusowa. Różnie. Zależy, co ktoś podpatrzy w internecie. Jeśli chodzi drewno, to zdecydowanie największą popularnością cieszy się dąb. Jest najbardziej dostępny, do tego taki majestatyczny, robi chyba najlepsze wrażenie. Jeżdżę po drewno do tartaków, dla których często to, co mnie interesuje, jest odpadem. Wybieram kawałki, mające dużo dziur, rozpęknięcia. Zdarzyło mi się też pracować na jesionowym. Musi być twarde, więc np. topola się nie nadaje. Chciałbym kiedyś spróbować orzecha włoskiego. Jego drewno jest piękne. Albo jakieś z drzew owocowych. Jabłoń ma ciekawe usłojenie, orzech ciekawy kolor, bo w środku czarny, z kolei czereśnia lub wiśnia czerwone.
Jakie było najciekawsze zamówienie?
Ostatnio robiłem stół dla kibica FC Liverpool. Pośrodku „przepływała” czerwona rzeka z żywicy, w środku jakby wpływała w taką elipsę. W tej niecce zatopiłem logo klubu. To było spore wyzwanie, bo łatwej robi się proste „rzeki”, a tu najpierw musiałem cały stół zalać na czerwono, wyciąć środek tak, żeby zmieścił się znak Liverpoolu, potem resztę zalać żywicą bezbarwną. Sporo pracy. Kiedy klient przyszedł odebrać stół, aż usiadł z wrażenia.
Jednym z najtrudniejszych mebli był stół o długości 3 m, szeroki na prawie metr i 8 cm grubości. Każdy element był ciężki. Cały ważył na pewno ok. 250 kg. Cztery osoby były potrzebne do jego przeniesienia.
Jak duże jest zainteresowanie takimi meblami?
Od kiedy się tym zajmuję, jeszcze nie miałem przestoju, cały czas wykonuję kolejne stoły. Ciągle zgłaszają się zainteresowani. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że te meble mają takie wzięcie. U nas w okolicy nikt oprócz mnie się tym nie para. Z tego co się dowiadywałem, to najbliżej w Gdyni czy pod Kwidzynem. Moje stoły oprócz najbliższej okolicy trafiają m.in. do Trójmiasta, Warszawy, najdalej do Wałbrzycha, ale zapytania mam też z Niderlandów czy Niemiec.
W internecie zamieściłem raz zdjęcie stolika z niebieską żywicą, w której zatopiłem muszelki, wodorosty, jakiś korzeń. Taki wodny stolik. Ok. godz. 18.00 zadzwonił pan, mówiąc, że jest zainteresowany. Pytał, czy może po niego jeszcze dziś przyjechać. Okazało się, że mieszka w Białymstoku i według nawigacji miał być u mnie po północy. Myślałem, że kumple ze straży zrobili sobie żart, więc normalnie położyłem się spać. Przed godz. 23.00 ten pan dzwoni, że jest już pod Gdańskiem i za godzinę u mnie będzie. Faktycznie się zjawił, ostatecznie przed godz. 1.00. Zadowolony odebrał stolik. Rozejrzał się jeszcze po moim warsztacie. Stał w nim akurat blat, który przywiozłem od lakiernika, świeżo wyczyszczony, zrobiłem go do mojego domu. Klient zapytał, czy ten też może kupić. Wyjechał więc ode mnie z dwoma.
To dla pana bardziej praca czy pasja?
Zarobek z tego nie jest tak naprawdę duży. To raczej hobby, odpoczynek i odstresowanie po służbie. Myślę, że jeśli ktoś nie ma pasji, to tak naprawdę intelektualnie się cofa. Cieszy mnie, kiedy ktoś, odbierając stolik, mówi, że to coś niesamowitego. Tym bardziej że jestem samoukiem.
Czy u pana w domu też stoi mebel wykonany przez pana?
Dopiero od paru dni. Mieliśmy akurat mały remont i zrobiłem do salonu stół kawowy. Planuję jeszcze na ten sam wzór duży, ok. 3-metrowy. Do ogrodu zrobiłem też żonie tackę. Dwa elementy drzewa połączyłem żywicą bezbarwną, z zatopionymi w środku ziarnami kawy.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!