Reklama

Pierwszy raz w życiu widziałam śnieg!

12/03/2017 13:33

- Choć było go niedużo, to nie mogłam się powstrzymać i na białym puchu zrobiłam anioła! - ekscytuje się pochodząca z Malezji Rachel Chong Chin Wei. Razem z nią Bytów odwiedziła Alessia Giorio z Włoch.


Dziewczyny mają po 22 lata. Są studentkami. Do nas na dwa tygodnie przyjechały w ramach wymiany AIESEC. Wcześniej odwiedziły już uczniów w Lęborku i Sierakowicach. W naszym Liceum Ogólnokształcącym opowiadają o zwyczajach i kulturze swoich krajów. Nocują u nowych bytowskich kolegów. - Niby to obce osoby, jednak czuję się jak u siebie w domu. Wszyscy są tu bardzo przyjaźni i otwarci - mówi Alessia. - Miałyśmy przygody na samym początku po przylocie w Gdańsku. Chciałyśmy dostać się do Wrzeszcza, ale jak tu spytać kogokolwiek, gdy nie potrafiłyśmy wymówić nazwy tej dzielnicy? Trochę na telefonie, trochę na kartce i udało nam się dotrzeć do celu - mówi Rachel. Podróż z Lęborka do Sierakowic też nie obyła się bez przygód. - Wsiadłyśmy do autobusu. Kierowca nie znał angielskiego, a my, jak wiadomo - polskiego. Próbowałyśmy dowiedzieć się od niego, jak mamy dojechać, którym autobusem i o której godzinie. Pokazywałyśmy na migi, trochę tłumaczyłyśmy w translatorze na komórce. W końcu się udało uzyskać informacje - śmieje się, gestykulując, Malezyjka. W Sierakowicach trafiły na policjantów. - Też nie mogłyśmy dotrzeć do celu, nawet z mapą. Mundurowi nam jednak pomogli - wspomina ze śmiechem Włoszka.


Obie już spróbowały polskiej kuchni. Rachel zasmakowały pierogi, uszka, a nawet… śledź. Alessia natomiast odkryła w Polsce, że potrafi gotować. - Mama raczej nie pozwala mi tego robić, twierdząc, że nie umiem. A tu taka niespodzianka. Gotowałam np. makaron u Magdy, u której mieszkam. Ta stwierdziła, że odwiedza ją więcej koleżanek, odkąd wzięłam się za gary. Jak powiem mamie, że tu gotowałam i było to do zjedzenia, będzie w szoku - śmieje się wolontariuszka. Rachel szybko dodaje: - Ja jestem od zmywania! W sumie ciężko byłoby mi ugotować cokolwiek z mojego kraju, bo nie macie tu naszych przypraw - tłumaczy. Malezyjkę zaskoczyła natomiast kultura naszego jedzenia. - U nas jest inaczej. Wy siadacie wszyscy przy stole i jecie. To też czas na rozmowy. My, Malezyjczycy, bardzo się wszędzie spieszymy, dlatego zazwyczaj jadamy osobno. I pijecie bardzo dużo herbaty. Nie wypiłam jej tyle przez 5 lat, co tu przez ostatnie tygodnie! - mówi R. Chong Chin Wei.


Zaskoczyła je też pogoda. - Gdy przyjechałyśmy do Sierakowic było -14oC. To bardzo zimno. Tam gdzie mieszkam też niekiedy bywa chłodniej, ale temperatura waha się najniżej w okolicach zera. Tutaj mróz jest konkretniejszy - tłumaczy A. Giorio. Rachel natomiast pierwszy raz w Polsce zobaczyła śnieg. - Byłam tak podekscytowana, że ganiałam po mieszkaniu i szukałam Alessi. Jej nigdzie nie było! A chciałam się pochwalić. To było dla mnie przeżycie dotknąć spadających białych płatków. Zrobiłam na śniegu anioła. Mam jego zdjęcie - śmieje się, szukając w telefonie i pokazując. Przy okazji pojawiają się też fotki z zaśnieżonych samochodów, na których włoszka po angielsku pisała sentencje „Dobrego dnia!”. - Widząc puch nie mogłam się powstrzymać, by czegoś nie napisać bądź nie narysować - dodaje.


Obie potrafią już powiedzieć po polsku „dzień dobry”, „dziękuję”, „smacznego”. Rachel poszła o krok dalej i szybko recytuje polskie słowne łamańce: - Szedł Sasza suchą szosą. Stół z powyłamywanymi nogami. Jej koleżanka kręci obok głową. - Ja nawet nie próbuję tego powtórzyć - śmieje się Alessia.


Jak zapewniają, będą dużo opowiadać o Polsce swoim rodzinom i znajomym. - Wcześniej odwiedziłam Warszawę podczas konferencji. Jednak nie miałam okazji niczego zwiedzić. Teraz mam czas, aby poznać wasze tradycje i kulturę. Co ja wyniosę z tej podróży? Na pewno to, jak być odpowiedzialnym nie tylko za siebie. W końcu prowadzę zajęcia z uczniami w średniej szkole. Opowiem o Polsce i będę przekonywać, że warto odwiedzić was latem - tłumaczy Alessia. - Wiedziałam, że taki kraj istnieje. Ale podróż tutaj to dla mnie całkowicie nowe przeżycie kulturalne i nie tylko. Widziałam tutejsze kury. Byłam bardzo zdziwiona, bo są o wiele większe od naszych - mówi Rachel, pokazując rękoma wielkość naszego drobiu. Obie twierdzą, że zrozumiały więcej rzeczy, poznały trochę naszą historię, tradycję i zwyczaje. - Myślę, że tego typu wyjazdy pomagają nam walczyć ze stereotypami. Czuję dumę, że mogę brać udział w takich podróżach, poznawać inne i pokazywać przy okazji swój kraj - mówi Włoszka.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do