
O funkcjonowaniu szkółki piłkarskiej Kaszubii, jej najzdolniejszych zawodnikach, systemie szkolenia i innych sprawach z tym związanych rozmawiamy z Damianem Śmiechowskim, prezesem klubu ze Studzienic.
Kurier Bytowski: - Jak się ma akademia piłkarska Kaszubii?
Damian Śmiechowski: - Akademia to w mojej ocenie trochę górnolotne określenie. Można tak mówić o dużych ośrodkach przy dużych klubach. My jesteśmy niewielkim klubem. Zdecydowanie wolę, by mówić o nas jako o szkółce piłkarskiej.
W porządku. Więc jak sobie radzicie?
Jak na tak niewielką miejscowość, chyba całkiem nieźle. Śmiem twierdzić, że jesteśmy jedną z trzech najlepiej rozwiniętych szkółek w powiecie bytowskim. Nie chcę tu jednak wymieniać konkretnych klubów. Jako jedyni w powiecie mamy drużynę rezerw na poziomie A-klasy, w której regularnie występuje kilkunastu młodzieżowców.
Ilu zawodników trenuje w Kaszubii?
Obecnie prowadzimy ok. 125 piłkarzy. Jeśli chodzi o dzieci i młodzież, szkoleniem obejmujemy zawodników ur. w 2017 r. aż po piłkarzy ur. w 2008 r. Są też oczywiście seniorzy w dwóch drużynach.
Ilu trenerów pracuje w klubie?
W klubie jest 12 trenerów, włącznie z zespołami seniorskimi, i wszyscy posiadają licencje trenerskie, co jest dla nas powodem do dumy. Ostatnią osobą, jaka uzyskała uprawnienia jest Dawid Fusiek, jednocześnie nasz zawodnik.
Kiedy uzyskał uprawnienia trenerskie?
Pod koniec ubiegłego roku. Został przypisany do kursu w pełni finansowanego przez PZPN, który przysługiwał nam z tytułu zielonej certyfikacji. Z kilku kandydatów z klubów Ziemi Bytowskiej kurs ukończyło dwóch, w tym właśnie Dawid. Jesteśmy bardzo dumni z tego powodu, gdyż fakt ,że nasz kandydat ukończył ten kurs, dodaje prestiżu naszej szkółce i dobrze świadczy o klubie. Dysponujemy coraz bardziej wykwalifikowaną kadrą trenerską.
Może warto wymienić wszystkich szkoleniowców Kaszubii?
Są to: Artur Kobiella i Dawid Litwiński (junior B2), Grzegorz Rzepinski i Dawid Fusiek - jako asystent (C2), Dariusz Pluto Prądziński (D2), Rafał Wróblewski (E1), Wojciech Werra (E2), Janusz Kudlik (F1) i Karol Szczepański (F2). Z seniorami pracują trenerzy Karol Szymlek, Krzysztof Miąskowski oraz Paweł Gostomski.
Jak wygląda system szkolenia?
Działa to u nas tak, że piłkarze w poszczególnych rocznikach nie są przypisani do jednego trenera. Dzieciaki przechodzą pod skrzydła innych szkoleniowców przypisanych do grup wiekowych. Każdy trener pracuje nieco inaczej, więc dzieci od każdego nauczą się czegoś nowego.
To głównie miejscowe dzieciaczki?
Większość to miejscowe dzieci i młodzież. Trenują u nas jednak także młodzi piłkarze z innych miejscowości, jak również z ościennych gmin, choćby z Niezabyszewa, Nakli, Lipnicy.
Efekt prowadzonej przez was akcji zachęcającej do dołączenia do klubu?
Bardziej wynik sumiennej pracy i szkolenia młodzieży w ostatnich latach. Rodzice dostrzegają, że idzie to w Studzienicach w dobrym kierunku i decydują się przysyłać do nas swoje pociechy. Filozofia jest taka, żeby wszystkim dawać równe szanse. Nie chodzi to, by promować tylko jedną najlepszą drużynę albo wyłącznie najwybitniejsze jednostki. Piłka nożna ma być również m.in. „odciągnięciem od wyświetlaczy”, a zajęcia mają pełnić funkcję wychowawczą. Akcję promocyjną kontynuujemy i będziemy kontynuować. Pokazujemy się w szkołach, mamy zaangażowanych trenerów. Byliśmy w Półcznie, Ugoszczy, Parchowie. W planach jest Nakla i miejscowości z ościennych gmin.
Sprawy mocno przyspieszyły, gdy zostałeś prezesem.
Prezesem jestem już prawie 2,5 roku. Pod koniec zeszłego roku zostałem wybrany na tę funkcję na kolejne 4 lata. Wcześniej przez dwa lata byłem wiceprezesem. Nie jest jednak tak, że wcześniej nie pracowano z młodzieżą. Ludwik Gostomski prowadził przecież przez lata drużyny juniorów młodszych i juniorów starszych. Postanowiliśmy to po prostu rozwinąć.
Z dobrym skutkiem...
Sprawcą zamieszania był Anders Nielsen, który wszedł do zarządu jeszcze za kadencji prezesa Józefa Peli, mojego poprzednika. Nalegał, by powołać przy Kaszubii młodsze grupy treningowe. Sam ma trzech synów, którzy kopią piłkę, więc pewnie też z myślą o nich. Tak w każdym razie zrodził się plan na regularne szkolenie w młodszych rocznikach. Dzięki inicjatywie Andersa, ówczesnego zarządu i kilku zaangażowanych rodziców oraz staraniom Artura Kobielli udało się „rozbujać” naszą szkółkę.
Jak się odnajdujesz w roli prezesa?
Przyznam, że od zawsze chciałem poprowadzić Kaszubię. Nie jestem jej wychowankiem, bo zaczynałem przygodę z piłką w Stegnie Parchowo, ale szybko trafiłem do Studzienic, bodajże w wieku 15 lat. Jeszcze jako zawodnik deklarowałem, że chcę zostać jej prezesem. Niektórzy się podśmiewali, ale ja wiedziałem, że moje marzenie prędzej czy później się spełni. Dobrze się czuję w tej roli i chcę działać. Na pewno pomaga mi fakt, że sam prowadzę działalność gospodarczą. Wiem, jak zbilansować wydatki i wpływy w klubie dzięki czemu jesteśmy stabilni finansowo.
Jakim budżetem dysponujecie?
Na 2024 rok przewidujemy budżet wysokości ok. 350 tys. zł. Przed rokiem było to 310 tys. zł,
Jak wygląda finansowanie klubu?
Gminna dotacja stanowi ok. 25% wszystkich wpływów do budżetu, 30% trafia do nas od sponsorów. Ok. 25 % to składki członkowskie od rodziców piłkarzy, a pozostałe środki (ok. 20%) to rozmaite granty i rządowe projekty, o które co roku się staramy.
Na jakich obiektach trenują piłkarze?
Przede wszystkim na murawie głównego boiska. W związku z tym jest ono mocno wyeksploatowane. Mamy też do dyspozycji boisko w Niezabyszewie. To efekt naszej fuzji z Magicem Niezabyszewo, na zasadzie której młodzi zawodnicy przeszli stamtąd do Kaszubii. Poza tym zimą piłkarze pracują w szkolnej sali sportowej i na orliku. Jednym słowem nie mieścimy się...
Co masz na myśli?
Mamy wielu piłkarzy. Dużo jednostek treningowych - za mało miejsca. Zimą od godz. 16.00 do godz. 21.00 sala sportowa jest w pełni obłożona, podobnie jest z orlikiem wiosną i jesienią. Bolączką jest też brak klubowego budynku szatniowego, co jest swego rodzaju fenomenem na skalę regionu, zważywszy na to jak dużym klubem jesteśmy. Może w przyszłości to się zmieni.
Solidnie inwestujecie w młodzież.
Dość powiedzieć, że na pensje trenerów przeznaczamy ok. 50% naszych środków. Niestety, wszyscy są na umowach w naszym klubie. Do tego dochodzi sprzęt, koszty transportu na mecze i turnieje. Szkolenie młodzieży jest dla nas szalenie ważne.
Niestety? Co masz na myśli?
W niektórych ościennych gminach animatorzy sportu na gminnych umowach pracują przy klubach jako trenerzy oraz administratorzy obiektów, co w ogromnym stopniu odciąża budżet samego klubu oraz pozwala lepiej zadbać o same obiekty.
Zimą często uczestniczyliście w dużych turniejach halowych, m.in. w Trójmieście.
Jak się ogrywać to z lepszymi. Mamy na to fundusze, więc chętnie braliśmy udział w różnych turniejach w Gdańsku, Gdyni, Żukowie, Słupsku i kilku innych miastach. Często z sukcesami, na przykład drużyna z rocznika 2010-2011 trenera Grzegorza Rzepinskiego wygrała choćby Kiełpino Cup.
Wymierny wynik...
Takie turnieje, na które przyjeżdżają najlepsze na Pomorzu zespoły, to świetne okno wystawowe dla młodych piłkarzy. Nasi zawodnicy swoją dobrą grą zwrócili na siebie uwagę trenerów... Lechii Gdańsk. W efekcie kilku otrzymało zaproszenie na treningi w gdańskim klubie.
O kim mowa?
Co dwa tygodnie na treningi do Gdańska jedzie czterech naszych piłkarzy. To Tomasz Janta Lipiński, Stanisław Jakubek, Krzysztof Malek i Olaf Hoppe.
No dobrze, ale co z tego ma Kaszubia?
Finansowo? Nic. Chcemy po prostu dać szansę naszym młodym piłkarzom na coś więcej. Kto wie, czy po ukończeniu szkoły tu na miejscu, nie będą chcieli mocniej zaangażować się w futbol i kontynuować naukę w Trójmieście, przy takich klubach jak Lechia.
Jacy najzdolniejsi piłkarze wyszli z Kaszubii?
Może wymienię tych z niedalekiej przeszłości. Jest kilku takich zawodników. Jakub Petryszyn trafił do UKS Orlen Gdańsk i występował w Centralnej Lidze Juniorów C1. Niedawno dołączył do Arki Gdynia SI, gdzie występował już z kolei Szymon Smolak. To wychowanek Myśliwca, który u nas występował przez dwa sezony w lidze wojewódzkiej gdzie też został zauważony.
Ktoś jeszcze?
Przed obecnym sezonem do Chojniczanki Chojnice trafił nasz najzdolniejszy bramkarz, Nikodem Szultka. Odszedł za darmo, ale w umowie między naszymi klubami zapisanych jest sporo bonusów. Wejdą w życie, jeśli Nikodem zadebiutuje w pierwszym zespole.
Inni wyróżniający się zawodnicy?
Na testy do dużych klubów oraz konsultacje kadr wojewódzkich powoływani są: Maciej Parlak, Oskar Rzepinski, Szymon Kobiella i Stanisław Jakubek.
I tu ważna jest pewnie rola rodzica.
Szalenie ważna. Jeśli rodzic zaryzykuje, postawi na rozwój sportowy dziecka, ma to szansę powodzenia. Inaczej nie ma to sensu. My, jako klub, stwarzamy pewne warunki, pewną szansę, staramy się uchylić jak najszerzej drzwi do „dużej piłki” ale ostatnie słowo zawsze jest po stronie rodzica.
Wracając do aspektu sportowego. Pierwszy ważny sukces to awans do ligi wojewódzkiej juniorów D1?
Tak. W sezonie 2020/2021 po raz pierwszy w historii nasz klub miał drużynę juniorską na tym szczeblu. Dokonali tego zawodnicy z roczników 2008/2009 pod opieką trenerów Wojciecha Werry i Dawida Litwińskiego. Można powiedzieć, że to nasza flagowa drużyna. Bo także w kolejnych latach radziła sobie świetnie.
Co masz na myśli?
Wyjątkowo mocna grupa zdolnych piłkarzy. Czwarty rok z rzędu chłopakom z tej grupy przysługiwało prawo gry na szczeblu wojewódzkim. Po debiutanckim sezonie 2020/2021 drużyna się utrzymała i sezon 2021/2022 zaczęła w wojewódzkiej lidze juniora C2. Niestety, w związku z kłopotami kadrowymi musieliśmy zrezygnować z gry w wojewódzkiej lidze juniora C1.
Szybko jednak chłopcy wrócili na szczebel wojewódzki.
Po zajęciu drugiego miejsca w słupskiej klasie okręgowej juniorów C1 (za Jantarem Ustka) awansowaliśmy do wojewódzkiej ligi juniora B2. Radość była wielka, ale trwała krótko...
Przed rundą wiosenną wycofaliście drużynę z rozgrywek.
Niestety, zdecydowały ubytki kadrowe i kontuzje. W ciągu tych trzech lat systematycznie ubywali nam najlepsi zawodnicy, rozchwytywani przez większe kluby. Kłopoty mieliśmy już w rundzie jesiennej, kiedy zdarzało się, że na mecze jeździliśmy z jednym czy dwoma rezerwowymi. W lidze wojewódzkiej to nie przejdzie.
Próbowaliście się ratować?
Robiliśmy wszystko. Próbowaliśmy namówić piłkarzy z innych klubów. Większość transferów była blokowana, zdolni zawodnicy i ich rodzice byli zniechęcani przez rodzime kluby. W końcu kilku chłopaków udało się pozyskać. Byliśmy zdecydowani zacząć ligę, bez względu na wyniki, ale dwa tygodnie przed startem rozgrywek kontuzji doznało dwóch zawodników...
To przeważyło szalę?
Kwestią czasu byłoby, że nie zbierzemy drużyny na mecz. Bardzo mi przykro, bo to była wyróżniająca się drużyna w powiecie bytowskim. Szkoda, że nie udało się poszerzyć kadry o kilku piłkarzy z ościennych klubów. To by pozwoliło nam dokończyć sezon, a zyskaliby też sami piłkarze i ich drużyny.
W jakim sensie?
Wróciliby do swoich klubów bogatsi o doświadczenie gry w lidze wojewódzkiej, w której większość z nich już nigdy nie zagra. Byłby to czysty zysk, bo to zupełnie inny poziom, niż gra w klasie okręgowej. Dziwię się, że w tak ubogim piłkarsko środowisku, jakim niewątpliwie jest Pomorze, a zwłaszcza podokręg słupski, nie potrafimy się wzajemnie wspierać.
Wierzę, że szybko wrócicie na szczebel wojewódzki.
Taka szansa była już tej zimy. Po rundzie jesiennej drużyna trenera Dariusza Pluto Prądzińskiego była liderem słupskiej klasy okręgowej juniora D2. W związku z tym wzięła udział w losowaniu drużyn mających prawo zagrać już wiosną w lidze wojewódzkiej juniora C1. Niestety, wygrali Czarni Pruszcz Gdański, my byliśmy w rezerwie.
Jakie macie plany na przyszłość?
Utrzymać sztab szkoleniowy w tym kształcie i jakości. Co roku tworzyć będziemy nową grupę naborową 7-8-latków. Nadal będziemy pozyskiwać sponsorów. Brak ograniczeń w sprzęcie i wyjazdach na mecze oraz turnieje to priorytet. Tylko tak możemy zadbać o rozwój piłkarzy. Ciekawostka - ponownie weźmiemy udział w turnieju Cup No.1 we Fredrikshavn.
Po dwóch latach wracacie do Danii?
Ciekawe międzynarodowe zawody, moc wrażeń dla młodych piłkarzy i nagroda za ich zaangażowanie. Postanowiliśmy, że będziemy jeździć na Cup No.1 co dwa lata. Koszt jest mimo wszystko duży. Mamy pomoc sponsorów. W lipcu do Danii pojadą z 4 lub 6 roczników, tworząc 3 lub 4 zespoły. Dla nich to świetna zabawa, dla nas doskonała promocja.
Chciałbyś na koniec coś dodać?
Dziękuję mojej kochanej żonie za wyrozumiałość i cierpliwość. Chciałbym serdecznie podziękować także naszym rodzicom za ich zaufanie w stosunku do naszej pracy. Szczególne wyrazy wdzięczności należą się sponsorom, bez których wsparcia nie bylibyśmy w stanie funkcjonować. Dziękuję trenerom za ich ambitną i rzetelną pracę oraz pozostałym członkom zarządu, którzy wspólnie ze mną pracują charytatywnie na rzecz naszego ukochanego klubu.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję i pozdrawiam.
rozmawiał D.Z.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie