Reklama

Mistrzyni w siodle

04/09/2016 13:44

Sportowo trenuje od lipca ubiegłego roku, a już przywiozła złoty medal z Dolnego Śląska.


Wjeżdżamy do ośrodka jeździeckiego BM Horse w Tągowiu (gm. Tuchomie), gdzie jesteśmy umówieni z Mają Baranowską. Zastajemy ją w stajni, gdzie akurat zajmuje się swoim koniem. W oczekiwaniu aż skończy do rozmowy wciąga nas jej trenerka. - Pracujemy razem od ponad roku. Nie startowała w organizowanych u nas zawodach regionalnych, bo było wtedy jeszcze trochę za wcześnie. Sportowo zaczęła naukę od kucyka Nobla. Niewiele później pojechała na Mistrzostwa Polski Północnej Amatorów w Ujeżdżaniu do Redy, gdzie zajęła 2 miejsce. To był znak, że warto iść tą drogą - mówi Daniela Kuczkowska. Dosiada się Maja. Pytamy ją o początek przygody w siodle. - Mam 11, a jeżdżę od kilku lat. Mama nauczyła mnie podstaw, ale jeździłam wyłącznie rekreacyjnie. Dopiero w zeszłym roku wskoczyłam o poziom wyżej - mówi Maja. Widząc zaangażowanie córki rodzice kupili jej kucyka Angel Queen. - Maja nie za bardzo lubiła tę klacz. Była młoda i mało doświadczona. Rodzice sprowadzili więc z Niemiec bardziej doświadczonego Golden Gentlemana. Z tym już łatwiej się oswoiła - tłumaczy D. Kuczkowska.


Praca z końmi pochłania sporo czasu. Nie tylko trening jest ważny. - Często ćwiczę z końmi. Chodzę na spacery, czyszczę. Bawię się na pastwiskach i smaruję im kopyta. Przychodzi też masażystka pokazywać jak i gdzie masować konia, aby go uspokoić. Nie zawsze to działa. Konie też mają swoje humory. Raz zadziała taki masaż, ale niekoniecznie poskutkuje następnym razem - tłumaczy 11-latka. - W wakacje ćwiczę prawie codziennie, a w czasie roku szkolnego 4 razy w tygodniu po lekcjach. Mam szczęście, bo dużo pamiętam z zajęć, więc mogę poświęcić koniom więcej czasu - cieszy się Maja. D. Kuczkowska tłumaczy, jak wyglądają ich zajęcia. - Sam trening trwa różnie. Zależy od dnia, humoru Majki i wierzchowca. Zaczyna od ubrania i czyszczenia. Dziewczynka musi się rozciągnąć i rozgrzać. Koń tak samo - tłumaczy Daniela, a kontynuuje Maja. - Robimy np. 10 min kłusa, 10 min stępu. Trening trwa nieraz pół godziny, niekiedy i godzinę. Wyczuwamy swoje zdenerwowanie i wtedy nie idzie. Bardzo ważne jest zaufanie. To długi proces, abyśmy współgrali.


Wreszcie dochodzimy do sedna, czyli zawodów, z których Maja przywiozła złoto. To ich wspólny sukces. - Mistrzostwa Polski Młodzików w Ujeżdżaniu Strzegom 2016 odbywały się od 25 do 28.08. Na Dolny Śląsk jechaliśmy prawie 700 km. To 6 godz. jazdy. Maja startowała w swojej kategorii wiekowej, czyli młodzikach w wieku 9-11 lat - mówi trenerka. - Tremę miałam bardzo dużą. To nie były moje pierwsze zawody, ale trudno było się skupić, gdy wsiadłam na wierzchowca. Miałam dreszcze, gdy przechodziliśmy z rozprężalni na czworobok. Koń też miał tremę. Ale po czasie to minęło. Musieliśmy dać radę, jesteśmy teamem - relacjonuje nastolatka, dodając, że o chaos łatwo, gdy pomiędzy koniem a człowiekiem coś nie gra.


W Strzegomiu startowało 260 jeźdźców z kucami w różnych kategoriach. Maja konkurowała w klasie L. Sędziowie oceniali styl jazdy, postawę, porozumienie z koniem, położenie ręki oraz nogi. Było jeszcze 20 metrów koła, dodania w kłusie oraz rzut ręki też w kłusie. - To, że zajęłam pierwsze miejsce jest dla mnie ogromną satysfakcją. W zeszłym roku znalazłam się gdzieś przy końcu. W tym udało się stanąć na podium. To osiągnięcie całej naszej trójki: trenerki, kuca i moje - mówi Maja. Pytamy o plany na przyszłość. - Myślę, że będziemy próbować trudniejszych programów oraz jazdy na doświadczonym koniu. Oczywiście chcemy piąć się w górę - mówi dziewczynka. - Marzy mi się, aby za dwa lata wziąć udział w Mistrzostwach Europy. Mam nadzieję, że uda nam się zrealizować te plany - dodaje młodziutka medalistka.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do