Reklama

Mistrzyni pięknego słowa

29/01/2014 21:41
WSPOMNIENIE O ELŻBIECIE PACYNO

Poezja była pasją jej życia, umiłowaniem do teatru zarażała innych. Na początku tego roku zmarła związana przez niemal ćwierć wieku z bytowskim domem kultury Elżbieta Pacyno.

- Znaliśmy się już jako dzieci, bo oboje dorastaliśmy przy ul. Mickiewicza w Bytowie. Pamiętam, że kibicowałem wtedy drużynie piłki siatkowej, w której grała Ela. Była dobrą zawodniczką - opowiada Roman Szymański, wieloletni dyrektor bytowskiego domu kultury. Po raz kolejny ich drogi skrzyżowały się w amatorskim teatrze „Logorytm”, który działał w naszym mieście od 1966 r. - Jeździliśmy po całym kraju i bardzo często wówczas razem graliśmy. W pamięci utkwiła mi jedna z kwestii Eli: „Gdzieście wy dziateczki, gdzieście wy dziateczki są!” krzyczała mocnym głosem. Recytowała wspaniale - dodaje R. Szymański. Po kilku latach przerwy ich kontakt się odnowił, ale już w układzie szef i pracownica. W 1978 r., gdy objął funkcję dyrektora domu kultury, pani Elżbieta była „instruktorem do spraw teatru”. - Współpracowało nam się bardzo dobrze. Ela umiała walczyć o swoje, a ja pamiętałem doskonale z jakimi problemami boryka się teatr amatorski, bo sam w nim grałem. Poza tym bardzo ją podziwiałem, że potrafiła skupić wokół siebie młodzież i zarazić miłością do trudnej sztuki poezji, aktorstwa - dodaje.

- Elę poznałem jeszcze gdy robiła badania rentgenowskie w dawnej przychodni przy ul. Kochanowskiego. Popołudniami, po pracy prowadziła w domu kultury z koleżanką klub szaradzisty i tańczyła w Zespole Pieśni i Tańca Bytów. Później współpracowaliśmy w grupie „Logorytm”, w której zajmowałem się muzyką do spektakli. Dogadywaliśmy się, choć Elę trzeba było dobrze poznać, bo na początku wydawała się nerwowa. Umiała tupnąć nogą, a nawet krzyknąć, ale zawsze robiła to w konkretnym celu - mówi muzyk Jan Stec. Dobrą współpracę z panią Pacyno wspomina też księgowa z Domu Kultury. - Pracowałyśmy razem 20 lat i Ela zawsze była we wszystkim na 100%. W przeciwieństwie do innych osób związanych z kulturą równie poważnie jak zajęcia z młodzieżą traktowała też dokumentację. Zawsze rozliczała wszystko na czas, sama pilnowała np. wypełniania delegacji. Z mojego punktu widzenia to czyniło ją bardzo wyjątkową osobą - mówi Zofia Sokołowska.

Po przejściu na emeryturę w 1996 r. pani Elżbieta zajęła się rodziną, choć zawsze służyła radą, pomagała też m.in. przy przygotowywaniu Filipiady, wiele razy zasiadała w jury różnych konkursów recytatorskich. - Jako że mieszkała niedaleko spotykaliśmy się czasem na kawę, pozdrawiała mnie machając z balkonu. Będzie mi tego brakowało - kończy R. Szymański.

 

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do