
Zaczęło się od postanowienia noworocznego. Chciał rysować portrety. Kupił więc biurko, szkicowniki, w rękę chwycił ołówek. Marcin Adamiec dotrzymał słowa, wciąż rysuje, rozwija się i ma plany.
Marcin Adamiec ma 25 lat, mieszka w Kołczygłowach. Skończył Technikum Drzewne w Słupsku, a pracuje przy produkcji podłóg drewnianych w barnowskim zakładzie „Łąccy”. Po pracy relaks znajduje w rysowaniu. - Lubiłem to od dziecka, ale powstawały tylko jakieś bazgroły, postaci z kreskówek. Pierwszy „portret” narysowałem, kiedy miałem 10 lat - postać z bajki, chyba czarodziejkę. Na podstawie karteczek, które się kiedyś zbierało. Kilka lat temu narysowałem Batmana, bohaterów Dragon Balla i Wiedźmina - wspomina M. Adamiec. Swojej pasji wciąż jednak nie traktował poważnie, choć świtało mu, by zabrać do portretów. - Wcześniej ich unikałem, bo twierdziłem, że mi nie wyjdą. Wreszcie się zdecydowałem, w końcu co mi szkodzi - mówi M. Adamiec. Zrobił sobie nawet stosowne postanowienie noworoczne na 2019. Kupił biurko, zaopatrzył się w ołówki, pod choinkę dostał szkicownik. Pierwszą twarzą, którą narysował, należała do Michaela Jacksona. Siedział na nią 3 dni. - Byłem zadowolony, więc chętniej rysowałem dalej - mówi 25-latek.
Twarze szkicuje na podstawie zdjęcia, które wyświetla na komputerze. Dziś na swoim koncie ma ok. 30 prac. To m.in. Angelina Jolie, Rihanna, Axl Rose z Guns N’ Roses czy Elvis Presley. Ale na warsztat bierze nie tylko postaci znane. - Czasem sąsiedzi czy znajomi poproszą mnie o narysowanie np. ich dzieci czy wnuków - mówi kołczygłowianin. Najwięcej czasu zajęło mu narysowanie Jezusa z krzyżem, na prośbę koleżanki. - Ok. 2 tygodni, bo powstał na papierze dużego formatu - A2 - tłumaczy M. Adamiec, który głównie rysuje na kartkach A4, o różnej fakturze i grubości. Przysiada do pracy najchętniej w dzień, przy naturalnym świetle. - Wtedy oczy się tak nie męczą, jak przy sztucznym - tłumaczy. Czasem rysowanie rozkłada na kilka dni, nieraz zajmuje mu ledwie dwie godziny. - To zależy od weny - dodaje. Używa czeskich ołówków Koh-I-Noor. - Testuję różne, ale te są póki co najlepsze - mówi rysownik, który czasem używa też czarnego cienkopisu.
Aby podszkolić warsztat, zapisał się na kurs online. Prowadzi go rysownik Krzysztof Wieliczko. - Najpierw uczył podstaw, jak rysować np. kubki, martwą naturę, potem pojedyncze części ciała, nos, usta. Właśnie od niego nauczyłem się techniki - zdradza M. Adamiec. Z kursu dowiedział się, że odblask w oku najlepiej zaznaczyć białym żelopisem. - Można też zostawić białe miejsce, ale lepiej wychodzi właśnie nim. Z kolei do zrobienia odbicia światła na włosach używa się gumki do mazania - zdradza M. Adamiec. Nie stosuje jej zaś do poprawiania błędów. - Kiedy coś mi nie wyjdzie, zgniatam kartkę i wyrzucam. Choć nie zdarza się to często - przyznaje kołczygłowianin. Dowiedział się też, że do ciemnych miejsc najlepiej używać ołówków 8B, czyli bardzo miękkich, i że właśnie od ciemnych miejsc najlepiej zacząć rysunek. - Wtedy ma się większą kontrolę nad wszystkim, choć w szkołach uczą na odwrót - tłumaczy Marcin Adamiec.
Dla M. Adamca rysowanie to forma relaksu. - Czasem robię tygodniową przerwę, a mam zamiar przysiadać do tego częściej, żeby poćwiczyć - mówi 25-latek. W planach ma również rysowanie kredkami. Póki co spod jego rąk wyszła jedna kolorowa praca - Jokera. - Fajnie się go rysowało, choć trudniej niż ołówkiem - zdradza M. Adamiec. Zamierza również szkicować zwierzęta, gdzie wyzwaniem może okazać się futro. - Na swoim koncie mam póki co rysunek orła na konkurs Zielone Serce Pomorza - mówi, dodając: - Jeszcze dużo pracy przede mną, choć i tak nie spodziewałem się, że rysowanie będzie mi sprawiać tyle radości. To też dla mnie ucieczka od rzeczywistości. Póki co nie planuje zamieniać ołówka i szkicownika na tablet i rysik.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!