
Nie milkną echa ostatnich wydarzeń w Lipnicy. W jeziorze Głęboczek 1 maja utonęli dwaj Kolumbijczycy. Mieli zaledwie 19 i 29 lat. Zapewne nie zdawali sobie sprawy z głębokości zbiornika i faktu, że o tej porze roku woda jest nadal bardzo zimna. Najpewniej właśnie te dwa czynniki były kluczowe.
Więcej światła na zagrożenia czyhające w głębokich jeziorach, a tych na naszym terenie nie brakuje, rzucają nurkowie, którzy w dniu, gdy doszło do tragedii, pływali w Głęboczku. Wyszli z wody niespełna godzinę przed tragicznym zdarzeniem. To Inka Owsianna i Łukasz Markiewicz, nurkowie z Poznania. W pogoni za swoją pasją przyjechali do Lipnicy, gdzie spędzają majówkę. - Kompletny przypadek, że trafiliśmy akurat tu. Szukaliśmy jakiegoś miejsca, żeby zanurkować. Dowiedzieliśmy się o niewielkim, choć głębokim jeziorze w Lipnicy. Szybko też znaleźliśmy kwaterę - mówi Łukasz.
Nurkowie od miejscowych usłyszeli o Głęboczku sporo. - Zatopiony czołg? Głębokość 40 metrów? Chcieliśmy to sprawdzić. Niemal o każdym jeziorze krąży jakaś lokalna legenda. Okazało się, że Głęboczek jest faktycznie głęboki, jego głębokość zwiększa się z każdym metrem ale maksymalnie to około 15 metrów - mówi Inka. Rzeczywiście, Głęboczek to przede wszystkim strome stoki wzdłuż niemal całej linii brzegowej. - Na końcu pomostu, czyli ok. 20 metrów od brzegu, zmierzyliśmy głębokość 7,7 metra. Spadek jest bardzo duży. Łatwo można stracić grunt pod nogami. To zdradliwe. Jeśli ktoś nie umie pływać, nie powinien wchodzić do takich jezior - dodaje Inka.
Oboje zwracają uwagę na kilka innych niebezpieczeństw. - Wiosna ledwo się rozpoczęła, woda jest bardzo zimna. Nasze komputery nurkowe wykazały, że przy powierzchni ma 16 stopni Celsjusza. Na głębokości pół metra już 12 stopni, a po przekroczeniu zaledwie dwóch metrów już tylko 5 stopni. Nagłe wejście do takiej wody, zwłaszcza przy rozgrzanym ciele, a przecież było tego dnia ciepło - 26 stopni - to gwarantowany szok termiczny - zauważa Łukasz.
Głęboka i zimna woda to nie wszystko. Pływający pomost na Głęboczku przytwierdzony jest do dna grubymi łańcuchami. - Z powierzchni ich nie widać, a na głębokości zaledwie dwóch metrów są poza obrysem pomostu stanowiąc bardzo duże zagrożenie na osób skaczących do wody. Jest ich kilkanaście. Naprężone łańcuchy przytwierdzone są do betonowych płyt leżących na dnie. Mamy to wszystko nagrane na filmie - mówi Inka.
Nurkowie nie kryją zdziwienia, że nad Głęboczkiem nie ma tablic ostrzegających o zagrożeniach. - Na takiej tablicy powinna znaleźć się choćby informacja o głębokości zbiornika. Na takich pomostach zazwyczaj są nabite tabliczki informacyjne określające głębokość w danym miejscu pomostu. Na przykład co dwa metry. Tutaj tego niestety nie ma - zauważa Łukasz, dodając: - Jeśli chodzi o łańcuchy, być może jest możliwość wyciągnięcia z dokumentacji inwestycyjnej pomostu jakichś informacji o ich dokładnym ułożeniu w wodzie.
Pytanie czy tragedii w Lipnicy można było uniknąć? Kiedyś na wyposażeniu skrzynki umocowanej na pomoście było koło ratunkowe i bosak. Niestety, zniknęły krótko po oddaniu pomostu do użytku w 2014 r. Dziw bierze, że przez 10 lat nikt nie zadbał o zakup nowego koła ratunkowego. - Z wodą nie ma żartów. Stała się ogromna tragedia. Wszyscy powinni wyciągnąć z tego wnioski aby już nigdy taki dramat się tu nie rozegrał - zaznaczają zgodnie Inka i Łukasz.
O NASZYCH ROZMÓWCACH
Inka Owsianna i Łukasz Markiewicz. Ona, z zawodu wizażystka, on zajmuje się transportem. Łukasz nurkuje już od 5 lat, staż Inki wynosi 3 lata. Nurkują bardzo intensywnie, nawet kilka razy w tygodniu. W tym roku zanurkowali już około 70 razy. Są założycielami stowarzyszenia, które zrzesza miłośników nurkowania. Dokonania naszych rozmówców możecie śledzić w ich social mediach na Instagramie.
@inka.owsianna
@lukasz.transport
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie