
To jedno z najdłużej działających kół gospodyń na Ziemi Bytowskiej. „Gołczewskie Babeczki” świętowały 20-lecie.
WRÓCIŁY DO KORZENI
Koło Gospodyń Wiejskich „Gołczewskie Babeczki” powstało dwie dekady temu. Od samego początku na jego czele stoi Danuta Grzenkowska. - Właśnie zaczęłam pracę w miejscowym Wiejskim Domu Kultury. Pomyślałam, że warto byłoby reaktywować KGW, które niegdyś u nas działało. Po sylwestrze 2000 zaczęłam chodzić od drzwi do drzwi, zbierając podpisy na liście członkowskiej. Pierwszy raz spotkałyśmy się właśnie z okazji Dnia Kobiet i od tej daty liczymy powstanie. Wtedy było nas ok. 30. Głównie zapisywały się starsze mieszkanki. Ta liczba przez lata się zmieniała. To ktoś umarł, niektóre się wyprowadzały, to wstępowały panie, które do nas się przeprowadziły. Aktualnie zrzeszamy ponad 50 członkiń - opowiada D. Grzenkowska. W swoich szeregach mają również panie, które należały do poprzedniego KGW, czyli Elżbieta Flis i Irena Szczytyniw. - W latach 70. jako jedna z nielicznych działających w kole byłam jeszcze panienką. Spotykałyśmy się w szkole, w której dziś znajduje się Izba Regionalna. Byłyśmy uzależnione od tej placówki i dyrekcji. Potańcówki organizowano w niedzielę, bo w soboty odbywały się lekcje. Głównie na zabawę przychodziły małżeństwa. Choć panienki też mogły zabrać swoje sympatie. Czasami to my przygotowywałyśmy jedzenie, niekiedy zlecałyśmy to kucharce. Po takim wieczorku musiałyśmy od razu sprzątać, bo w poniedziałki zaczynały się lekcje - opowiada I. Szczytyniw, dodając: - Oprócz tego mieliśmy kursy gotowania, pieczenia czy szycia. Organizowany był także konkurs na najładniejszy ogródek. Pamiętam, że dzień przed moim ślubem przyszła pani Gańska, szefowa koła, i wręczyła mi prezent, gratulując najpiękniejszego we wsi obejścia. Jeszcze do ub.r. używałam tego dzbanka. Niestety, mój syn przez przypadek go zbił. Tamto KGW działało do lat 80. O ile pamiętam, gdy zmarła pani Gańska, przestało funkcjonować. Kiedy więc powstawało na nowo, było dla mnie oczywiste, że w nie wejdę.
RZUCONE NA GŁĘBOKĄ WODĘ
- Przez pierwsze lata pomagałyśmy przy organizacji festynów, dni dziecka itp. Spotykałyśmy się raczej z rzadka. Przełomowy był dla nas 2013 r. Zadzwoniła do mnie Bogumiła Paszylk z Ośrodka Doradztwa Rolniczego z Bytowa i zaproponowała, abyśmy reprezentowały powiat na wojewódzkim turnieju KGW w Sztumie. W okolicy nie było żadnego w pełni funkcjonującego koła, więc padło na nas. Wtedy też powstała nazwa „Gołczewskie Babeczki”. Pierwszy raz miałyśmy gdziekolwiek wystąpić. Joanna Szroeder uczyła nas kosedera. W modzie weselnej przygotowałyśmy białą, lnianą suknię z haftem kaszubskim i serdakiem. Byłyśmy jak te sierotki wśród bardziej obytych kół. Ale dzięki temu zobaczyłyśmy, jakie mamy braki. Wyciągnęłyśmy z tego naukę. Po turnieju zostałyśmy zaproszone do naszego starostwa, aby opowiedzieć, jak było. Rok później w Bytowie odbył się po raz pierwszy etap powiatowy - wspomina D. Grzenkowska. Od tamtego czasu co roku możemy je spotkać na tym turnieju. Potem nieraz reprezentowały powiat na niwie wojewódzkiej. - Przygotowania są najśmieszniejsze. Nigdy nie bywa poważnie. Pamiętam, że raz spotkałyśmy się, aby ułożyć słowa do piosenki. Główną osobą od tego jest nasza Irena. Gadamy, układamy, wykreślamy... W końcu zorientowałyśmy się, że Irena jakoś nic nie mówi. Patrzymy, a ta zasnęła na fotelu - śmieje się szefowa „Gołczewskich Babeczek”.
Najmłodsza członkini liczy 22 lata, najstarsza ponad 80. Do KGW należą również panie z Parchowa. - Mój mąż Janusz stąd pochodzi. Przyjeżdżaliśmy z dziećmi do Gołczewa na np. bal przebierańców czy dni dziecka. Mąż brał udział w turniejach piłki nożnej. Ja zapisałam się do koła jakieś 5 lat temu. Akurat z powodu kontuzji miałam przerwę w Kaszubskim Zespole Pieśni i Tańca Bytów, do którego należę od 30 lat. To doświadczenie nieraz przydało się podczas przygotowań do występów. Chyba 3 lata temu przedstawiłyśmy na turnieju KGW taniec Kopciuszka. Piękny walc, ja grałam księcia. Załatwiłam stroje, sama uszyłam żaboty. Wygrałyśmy m.in. dzięki niemu. Dodatkowo śpiewam też w Modrakach, więc tu też mogę co nieco wnieść, jeśli chodzi o kaszubski śpiew, który staramy się włączać do występów. Choć jednym z głównych moich atutów jest posiadanie 9-osobowego busa, który nieraz już się nam przydał - śmieje się Bożena Płotka-Mruk z Parchowa.
JAKA MATKA, TAKA CÓRKA - JAKA ŻONA, TAKI MĄŻ
- Odkąd pamiętam, mama gdzieś się udzielała, a to rada sołecka, a to właśnie „Gołczewskie Babeczki”. Zawsze była aktywna. To po prostu kwestia przyzwyczajenia, że może jej nie być w domu. Gdy trochę podrosłam, weszłam w jej świat. I też pomagałam. Poniekąd wynikało to z chęci spędzania z nią więcej czasu. Śmieję się, że zamiłowanie do kultury wyssałam z mlekiem mamy, szczególniej tej naszej, regionalnej - opowiada Mariola Szamałek. - Po części córka została do tego zmuszona. Formalnie nie była zapisana, ale mogłyśmy na nią liczyć przy komputerowych sprawach, robieniu afiszy itp. Niekiedy wracałam z zebrania i z Mariolą siedziałyśmy do późna nad tekstem wymyślonej piosenki, zmieniając sylaby. Tak naprawdę potrzebuję jej jak tlenu. Uważam, że ma lepsze pomysły i jest bardzo twórcza. Wszystko do dziś z nią konsultuję - mówi D. Grzenkowska.
Mimo że oficjalnie do KGW nie jest zapisany żaden mężczyzna, to partnerzy wspierają swoje wybranki. - Można powiedzieć, że całe rodziny są zaangażowane. Gdy my wychodzimy z domu, to na kogoś spada odpowiedzialność przez te kilka godzin za jego prowadzenie. Nierzadko panowie dowożą z wybudowań swoje żony. Możemy na nich liczyć również przy majsterkowaniu. Na ostatni turniej mój Jerzy zrobił stojak na tablicę, paśnik, płotek. Razem z mężem Bożeny, Januszem, stali i częstowali naszymi wyrobami, bo nas była tylko 8 i większość czasu spędzałyśmy w przebieralni. Jak oni się uwijali ze smarowaniem tego chleba, krojeniem kiełbasy! Aż miło było popatrzeć. Irka czasami sugerowała, że czemu same baby bez chłopów. Ale nasze panie twierdzą, że przecież z nimi spędzają cały rok. A te spotkania są tylko nasze - śmieje się D. Grzenkowska, dodając: - Omawiamy też nasze codzienne problemy. Debatujemy, co można by zmienić w Gołczewie, aby było lepiej. Te rozmowy następnie przenoszą się do naszych domów, a często też omawiane są na zebraniach wiejskich.
- Tata nieraz mówił do mamy, gdy wracała około północy z zebrania, że ją spakuje i wtedy zamieszka w tym WDK. Ale widzimy, jak przeżywa. Jak się stresuje, gdy gdzieś występujemy. Trzyma kciuki, aby nam wyszło. Dzwoni, gdy mamy za długo nie ma. Żyje tym wszystkim razem z nami. Mój mąż również jest wprowadzany mimochodem, bo posiada plastyczne zdolności - tłumaczy M. Szamałek. - Staram się być dla moich dziewczyn oparciem. Jestem dumny z tego, co robią. Ja nie potrafię gotować, więc gdy żona ma wyjść, przygotowuje coś wcześniej. Choć raz mogłem też się popisać. Szynka, którą częstowaliśmy na turnieju, była mojego wyrobu - tłumaczy Jerzy Grzenkowski.
Z TESTAMENTEM POJADĄ DO ŁODZI
Jedną z większych przygód „Gołczeskie Babeczki” nadal przeżywają dzięki „Testamentowi po kaszubsku”. Przedstawienie wystawiały nie tylko u siebie, ale też w innych miejscowościach Ziemi Bytowskiej. Mogliśmy je oglądać m.in. w Parchowie, Bytowie czy Borzytuchomiu. - Przygotowanie zajęło nam dwa lata. Ale cieszymy się, że wyszło i możemy dzielić się efektami z publicznością - mówi D. Grzenkowska. Najważniejsza rola przypadła w udziale I. Szczytyniw. - Wyjmowałam zęby, aby bardziej upodobnić się do dziadka. Jest to też wtedy śmieszniejsze, bo układ ust się zmienia. Pamiętam, gdy grałyśmy w Borzytuchomiu. Tam stało takie polowe łóżko. Gdy mi się złożyło w pewnym momencie, jak nie fiknęłam z niego! Przewróciłam stolik - śmieje się kobieta. Niebawem panie „Testament po kaszubsku” pokażą w Łodzi. - To dzięki współpracy z fundacją Naszą Art Checz. Modraki już były u nich i dały występ. W kwietniu łódzki teatr Logos da przedstawienie w Parchowie. My dogadujemy się jeszcze co do konkretnego terminu. Nie ukrywamy, że to dla nas niesamowita przygoda. Stres na pewno się pojawi, ale myślę, że bardziej motywujący - tłumaczy D. Grzenkowska. „Gołczewskie Babeczki” planują wrócić do kabaretu „Randka w ciemno”. Tym razem bohaterowie mają się udać w romantyczną podróż... na wieś. - Nie chcemy zdradzać szczegółów. Scenariusz już gotowy. Musimy tylko ruszyć z próbami - mówi M. Szamałek.
W ostatnim czasie panie były bardziej skupione na turnieju KGW oraz organizacji 20-lecia istnienia koła. 8.03. zaprosiły gości z innych kół i mieszkańców do WDK w Gołczewie na Dzień Kobiet połączony z jubileuszem. Ten rozpoczął się z przytupem. Przed wejściem na salę występ dał KZPiT Bytów. Nie zabrakło historii „Gołczewskich Babeczek” w specjalnej prezentacji oraz pysznego, urodzinowego tortu, kwiatów, gratulacji oraz konkurencji. Rozmowy i śmiechy nie cichły do późnych godzin wieczornych.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!