
Co leży na dnie naszych jezior? Okazuje się, że całkiem ciekawe przedmioty. Doskonale wie o tym Daniel Dawidowski z Bytowa, który w wolnych chwilach zajmuje się freedivingiem, czyli nurkowaniem bez aparatu do oddychania.
Od dziecka ciągnęło go do wody, a że mieszkał w Kartkowie (gm. Czarna Dąbrówka), do jeziora miał blisko. - Od zawsze lubiłem pływać, nurkować. Z kolegami urządzaliśmy wyścigi, kto najdalej popłynie pod wodą. Dobrze sobie w nich radziłem - wspomina z uśmiechem Daniel Dawidowski z Bytowa. Kiedy był małym chłopcem, znajomy z Warszawy pokazał mu swoją maskę do pływania. - W tamtym czasie Jezioro Długie było czystsze i bardziej przejrzyste niż teraz. Kiedy użyłem jego sprzętu, byłem pod wrażeniem, jak wyraźnie wszystko widać pod wodą. Spodobało mi się to. Jakiś czas później rodzice kupili mi pierwszą maskę. Choć nie była idealna, na tamtą chwilę wystarczała. Później dokupiłem płetwy - mówi D. Dawidowski. Dzięki takiemu zestawowi oprócz oglądania świata podwodnego, zaczął znajdować m.in. zaczepione na powalonych drzewach, gałęziach błystki, czyli przynęty, z których potem sam korzystał, gdyż w tamtym czasie również wędkował.
Z czasem obie pasje, czyli łowienie ryb i freediving, udało się połączyć. - Rozmawiałem ze znajomym, który kiedyś polował pod wodą na ryby. Łapał je, w jednej ręce trzymając podbierak, a drugą blokując drogę ucieczki zwierzęciu. Wszystko na bezdechu. Spróbowałem i ja, ale udało mi się złowić tylko jedną niewielką sztukę. Wtedy dowiedziałem się o polowaniu za pomocą kuszy. Kopalnią wiedzy okazało się internetowe forum dla podwodnych łowców. Dzięki niemu wybrałem odpowiednią kuszę, neoprenową piankę, rękawiczki, skarpety itd. - opowiada bytowiak.
Pianka ma 7 mm grubości. Jest zrobiona na wymiar, sprowadzona z Włoch. - Garnituru ślubnego nie miałem szytego na miarę, a piankę tak - śmieje się D. Dawidowski, dodając: - Strój do freedivingu ma być „drugą skórą”, musi dokładnie przylegać do ciała. Wewnętrzny materiał to open cell, bardzo delikatny. Muszę mieć krótko obcięte paznokcie, żeby go nie naciąć, co już kilka razy mi się jednak zdarzyło. Przed założeniem moczę ciało i piankę lub używam płynów takich jak np. żel do badań usg. Zanim włożę górną część, na głowę zakładam plastikową folię, również mokrą, bo wtedy nie ciągnie włosów.
Dzięki piance w wodzie może spędzać kilka godzin. - Właściwe ogranicza mnie jedynie potrzeba skorzystania z toalety lub obiad, który stygnie - śmieje się bytowiak. Po skompletowaniu sprzętu przystąpił do egzaminu, dzięki któremu zdobył Kartę Łowiectwa Podwodnego. - No i zaczął się podwodny pościg za rybami, czyli spearfishing. Kiedy nurkuję, mniejsze ryby są na wyciągnięcie ręki, niektóre udaje mi się dotknąć. Nieraz stanąłem „oko w oko” z szczupakiem, węgorzem. Za większą rybą trzeba się uganiać, jest czujniejsza, szybsza - opowiada D. Dawidowski.
Zupełnie inne niż w okolicznych jeziorach jest oczywiście nurkowanie w ciepłych morzach. - Od kilkunastu lat wyjeżdżam z rodziną na wycieczki poza Polskę. Wybierając cel podróży, najważniejsze jest dla mnie to, żebym mógł tam nurkować. Turkusowa, przejrzysta woda Turcji, Chorwacji, Grecji wraz z bogactwem ryb, roślin - robi wrażenie. Zachwycają mnie kolorowe ryby, ośmiornice, kraby, koniki morskie, muszle, rafy koralowe - przyznaje. Nie kończy jednak na samym podziwianiu podwodnego świata. Wszędzie udaje mu się wyłowić jakiś „skarb”. - W Grecji fragment starego naczynia lub ustnika, w Chorwacji komputer do nurkowania. Czasami to ciekawe muszle, kamienie, np. „syrenie łzy”, czyli szkło, które przez lata fala czy prąd morski szlifują, uderzając nim o twarde dno - mówi D. Dawidowski. W wodzie spotyka też, niestety, dużo śmieci. - Czasami przyklejają się do mnie plastikowe torby czy natrafiam na rozbite szkło. Widziałem też zatopione zestawy wypoczynkowe: leżaki, parasole - mówi bytowiak.
Freediving najczęściej uprawia jednak w okolicznych jeziorach. Sezon rozpoczyna w kwietniu, ostatni raz do wody wchodzi w październiku. W jeziorach znajduje stare monety, biżuterię, naczynia, a nawet skamieniałości. - W jeziorze Jeleń wyłowiłem hitlerowską monetę i prawdopodobnie skamieniałość koralowca, muszli - mówi D. Dawidowski. Nieraz jego hobby pomogło kąpiącym się w jeziorze. - Zdarzyło się, że wyłowiłem jakieś zguby, najczęściej biżuterię albo okulary przeciwsłoneczne, i oddałem właścicielom. Parę razy pomogłem samemu ratownikowi, któremu znalazłem na dnie np. zegarek - wspomina.
Jego 7-letni syn również zaczął interesować się nurkowaniem. - Ma maskę i płetwy i sam nieraz coś wyszuka. Udało mu się znaleźć skamieniałości gąbki. Rodzina popiera moje hobby, razem oglądamy znalezione przedmioty, ale niecierpliwi się, kiedy długo jestem pod wodą - mówi z uśmiechem D. Dawidowski. Marzy mu się jakieś cenne znalezisko. - Czytałem o nurku, który z rzeki wyłowił średniowieczny miecz, albo o wędkarzach, którzy przy jeziorze odkryli arabskie monety sprzed tysiąca lat. Też chciałbym znaleźć coś niezwykłego - dodaje.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!