
Z bytowskim ornitologiem dr. Adamem Mohrem rozmawiamy o ptakach, tych żyjących w mieście, ale nie tylko.
„Kurier Bytowski”: Epidemia. Tymczasem dookoła zaczyna rozkwitać wiosna...
Adam Mohr: Nasz gatunek ma swoje problemy, ale przyroda jakby na nie nie zważała, ona ma swoje, nie oglądając się na nas. Zwierzęta też nie żyją beztrosko, ich utrapienia to m.in. wirusy czy pasożyty. W odróżnieniu od nas żyją w populacjach o „rozsądnych” liczebnościach, nieprzegęszczonych. W języku ekologii mówi się o pojemności bezpiecznej środowiska. Gdy wielkość populacji przekracza tę wartość, to uruchamiają się czynniki ją ograniczające, najczęściej pierwotnym ograniczeniem jest deficyt pokarmu, powodujący niedożywienie osobników, co daje duże pole do popisu dla szalejących patogenów - drobnoustrojów i pasożytów. I wtedy liczebność spada. Oczywiście społeczność ludzka działa inaczej, co nie zmienia faktu, że jest ciągle narażona na epidemie i wraz ze wzrostem naszej populacji i mobilności osobników, to zagrożenie rośnie, a nie maleje. Wróćmy jednak do ptaków. Jesteśmy w okresie, kiedy wracają do swoich gniazd, a niektóre już nawet mają pisklęta. Okres gniazdowania to czas, gdy ptakom szczególnie mocno doskwierają pasożyty. Do nich należą m.in. pchły.
Te same co u ludzi?
Istnieje szereg gatunków pcheł związanych dość ściśle z określonymi żywicielami. Są wiec pchły specjalizujące się w ludziach, szczurach, jeżach, kretach, kotach, psach itd. Są też pchły ptasie, które tak jak u ludzi, wypijają im krew, osłabiając je, w skrajnych wypadkach przyczyniając się do zapadania na inne choroby, powodując osłabienie, a w konsekwencji nawet śmierć. Pchła ptasia w gniazdach zimuje w formie larw. Larwy żywią się wszystkim tym, co pozostawiły w nich po sobie po okresie lęgowym ptaki. A zwłaszcza w starych gniazdach, np. w dziuplach, skrzynkach lęgowych takich szczątków organicznych nie brakuje - złuszczony naskórek, pióra, gnijące elementy gniazda, osłony jajowe pozostające po kluciu, odchody itd. Tego jest sporo, więc larwy pchły ptasiej doskonale się w starych gniazdach przechowują przez całą zimę, czekając, aż dawni lokatorzy powrócą. Teraz właśnie, wczesną wiosną, z larwy powstaje owad dorosły - tzw. imago. Po przeobrażeniu gotowa już do akcji i głodna pchła zazwyczaj wychodzi na krawędź otworu wlotowego dziupli czy skrzynki lęgowej i czeka. Kiedy badałem skrzynki nurogęsi nad jez. Jasień, to niektóre wejścia były aż czarne od takich czatujących pcheł. One momentalnie wskakują na pierwszego ptaka, który zagląda do skrzynki. Dla niego to duży problem. Stąd rada dla tych, którzy opiekują się skrzynkami lęgowymi, by je co jakiś czas czyścić, tj. wyrzucić z nich stare gniazda. Zabieg ten trzeba oczywiście przeprowadzać w okresie zimowym, powtarzać niekoniecznie corocznie, ale raz na 2-3 lata.
Czy ptakom doskwierają tylko pchły?
Są też wszoły ptasie. To mocno wyspecjalizowane, ukierunkowane na ptaki, bezskrzydłe owady. W pokroju ciała i sposobie życia przypominają mocno wszy. Odżywiają się głównie naskórkiem i piórami ptaków. Nadgryzając je, uszkadzają, co może mocno skomplikować ptakom życie - ograniczyć zdolność termoregulacji i sprawność lotu. Oczywiście poza pasożytami zewnętrznymi ptakom doskwierają też rozmaite inne choroby, bardzo podobne do tych ludzkich, powodowane przez mikroskopijne stworzonka. Spustoszenie w ich narządach wewnętrznych mogą wywoływać nicienie, grzyby, bakterie i wreszcie wirusy. W tym także koronawirusy czy wirusy grypy, bardziej znanym przykładem jest choćby ptasia grypa, o której było głośno przed kilku laty...
Może jednak porozmawiamy o czymś bardziej optymistycznym, w końcu za oknem wiosna...
Jak wspomniałem na początku, natura żyje swoim rytmem, co objawia się m.in. powrotami ptaków z zimowisk na obszary lęgowe. Z tym że w ostatnich latach, a zwłaszcza minionej zimy, wyraźnie widać, że ten rytm się zmienia, bo zmienia się klimat. Można wskazać wiele gatunków, które jeszcze niedawno opuszczały nasze strony, uciekając przed zimnem, a dziś jakaś część ich populacji próbuje zimować. Np. przez całą zimę widywałem parę żurawi siedzących na polu nieopodal miejsca, gdzie wcześniej miały gniazdo. Starały się być jak najbliżej swojego terytorium lęgowego nie bez kozery. Teraz bowiem są tam pierwsze. Tzn. że jeśli pojawi się w tym miejscu inna para szukająca dobrego miejsca na gniazdo i odchowanie swoich piskląt, usłyszy: zajęte! Takie pozostawanie na zimę to duże ryzyko, bo trudno o pokarm, może przyjść groźne załamanie pogody itd. Ale widać to się musi żurawiom opłacać, skoro zostają. Powodem jest oczywiście ocieplanie się klimatu zmniejszające ryzyko zimowania w dość surowym klimacie bytowszczyzny. Widać to też po np. szpakach. Takich stad koczujących na Kaszubach jak w tym roku nigdy w środku zimy nie widywałem. Nie stwierdziłem też jemiołuszek, które wcześniej w surowsze zimy zazwyczaj przylatywały ze Skandynawii, gdzie mają swoje lęgowiska.
A dokąd szpaki właściwie odlatują? Na południe? Do Afryki?
Nie, raczej na zachód. Np. znany jest problem z milionami zimujących we Włoszech szpaków, które zlatują się na noclegowiska w Rzymie. Tak jakoś wszyscy, myśląc o miejscach zimowania i migracjach ptaków, wyobrażamy sobie bardzo odległe i ciepłe kraje, leżące w Afryce, więc przychodzą nam na myśl przeloty w kierunku południowym. To prawda, że szereg gatunków owadożernych leci na czarny ląd, czasem nawet bardzo daleko za równik, tak jak np. jaskółki czy bociany. Jednak bardzo wiele gatunków nie odlatuje wcale tak daleko. Zimuje w zachodniej Europie. W ogóle na naszych ziemiach główny kierunek migracji jest równoleżnikowy, tj. ptaki wędrują wzdłuż osi wschód-zachód, nawet te, które zmierzają aż do Afryki, często lecą wzdłuż tej osi, aby dotrzeć np. do Cieśniny Gibraltarskiej, przez którą najłatwiej jest przeskoczyć przez Morze Śródziemne. Szpaki akurat, jak i wiele innych ptaków mniej ciepłolubnych, choćby gęsi, żurawie czy łabędzie, w latach gdy surowe warunki nie pozwalają przezimować tu, bliżej lęgowiska, przemieszczają się na zachód Europy charakteryzujący się cieplejsza zimą ze względu na ciepły prąd morski Golfsztrom. W związku z wyjątkowo łagodnym przebiegiem zim coraz więcej zimuje u nas nie tylko szpaków, ale też dzikich gęsi czy łabędzi, które wykorzystują już nie tylko jeziora przymorskie, jak Łebsko czy Gardno, ale też i nasze akweny położone w okolicach Bytowa. Na nich siedzą sobie nocą, a w dzień szukają zwłaszcza ściernisk po kukurydzy. Tu jako przykład można wskazać łabędzie krzykliwe, które gniazdują głównie na dalekiej północy Azji, a które w naszych stronach podczas surowych zim zatrzymywały się tylko na przelotach, a więc jesienią i wczesną wiosną, lecąc na zimę dalej w kierunku ciepłego Golfstromu. W tym roku spore stada można było oglądać na polach przez całą zimę, bo nie było pokrywy śnieżnej. Podsumowując, należy stwierdzić, że ptaki są bardzo plastyczne, umieją się szybko dostosować do zmieniającego się środowiska.
A jakie ptaki najwcześniej rozpoczynają lęgi?
Grupą gatunków, które stosunkowo wcześnie biorą się za majstrowanie gniazd i składanie jaj, są krukowate. Z występujących w Bytowie to np. takie zurbanizowane gatunki jak powszechnie znana kawka i sroka, a w krajobrazie pozamiejskim kruk. Tego ostatniego w tym roku widywałem już w końcu lutego, jak latał z materiałem gniazdowym, a w początku marca bardziej doświadczone pary siadły już na jajach, teraz doczekały się już piskląt. Wśród bardziej znanych u nas ptaków podobnie wcześnie zaczyna lęgi bielik, chociaż z uwagi na znacznie dłuższy czas wysiadywania młode klują się u niego później. Już w styczniu, lutym pary zajmują terytoria, tokują i bronią rewiru gniazdowego przed innymi bielikami. Obecnie bieliki mogą rozpoczynać z powodzeniem wysiadywanie już w lutym. Gdy nie ma mrozu, śniegu, lodu na jeziorach, istnieje dostęp do wielu źródeł pokarmu. Gatunek ten w okresie zimowym jest naszym sępem północy - je głównie padlinę. Z powodzeniem łowi też ryby i poluje na ptaki wodne zimujące licznie na niezamarzniętych zbiornikach. W Rzepnicy zameldowała się para gniazdujących od lat pod Dąbiem kań rudych. Ptaki oblatywały terytorium i tokowały nieopodal mojego domu w ostatnim tygodniu marca.
Wspomniałeś o swoim domu. Nie tylko ty w nim mieszkasz…
Chodzi ci o ptaki? No tak. Mieszkamy w nim od ćwierć wieku. I od ćwierć wieku razem z ptakami, choć nie zawsze z tymi samymi. Na naszym przykładzie potwierdza się reguła, że określone gatunki są związane z konkretnym środowiskiem. Kiedy się wprowadziliśmy, na terenie obecnego ogrodu, gdzie było tzw. szczere pole, mieszkały skowronki i zaglądały kuropatwy. W stercie gruzu i kamieni pozostałych po budowie mieszkała po sąsiedzku białorzytka. To taki ptaszek, który zasiedla bardzo chętnie właśnie sterty kamieni. Z kolei na chałupie, póki nie mieliśmy podbitek, systematycznie lęgł się u nas kopciuszek, bo on bardzo lubi rozmaite półki, belki, zakamarki, jakie oferuje niewykończony jeszcze budynek. W zasadzie od samego początku zamieszkały z nami też jaskółki oknówki, lokując gniazda pod okapem lub pod balkonami. W szczycie jaskółczej prosperity po kilku latach od wprowadzenia się naliczyłem 24 zajęte gniazda tych ptaków. Ale kiedy w pobliżu zaczęło ubywać odsłoniętej gliniastej gleby i miejsc, gdzie tworzą się kałuże, jaskółki zaczęły się wyprowadzać. One swoje gniazda budują właśnie z namułu zbierającego się w kałużach bądź dostępnego na zaoranych polach. A dookoła przybywało trawników, podjazdów z kostki, rabat, wybrukowanych ulic itd. Wreszcie kiedy zainstalowaliśmy podbitkę okapu, zmieniając kąt między nim a elewacją na prosty, opuściły nas ostatnie pary. Stopniowo zmieniał się krajobraz wokół budynku - wyrósł nam bujny żywopłot, urosły też przydomowe drzewa. Pojawiły się więc stopniowo gatunki związane z zielenią ogrodową: u nas kos, piegża, dzwoniec, makolągwa, gołębie - grzywacz i sierpówka. Z kolei do naszych skrzynek lęgowych wprowadziły się mazurek, modraszka i bogatka. No i oczywiście najliczniejsze są wróble, chyba z 10 par, które gnieżdżą się też w skrzynkach, ale głównie w szczelinach między dachówkami a połacią dachu czy obróbkami blacharskimi. W niektórych latach gnieździ się też w jednej ze skrzynek pleszka, która przylatuje stosunkowo późno i nie zawsze trafia na wolną skrzynkę... Zimujące na miejscu wróble i mazurki zajmują je znacznie szybciej. W zeszłym roku po raz pierwszy w ogrodzie pojawił się śpiewak. To gatunek drozda, który generalnie związany jest z lasem. Przez pewien czas miałem też kawki, które zapychały przewody wentylacyjne. Wyprowadziły się, kiedy założyłem kratki. Śpiewają nam też nasze szpaki.
A jak, bo o tych ptakach mówi się, że często naśladują głosy innych gatunków?
Bodajże właśnie one wykazują największy talent w tym zakresie. Podczas śpiewu często naśladują nie tylko głosy wydawane przez inne ptaki, ale także często słyszane w „dzieciństwie” mniej naturalne dźwięki otoczenia. Wydają oczywiście tę zasadniczą szpaczą melodię, zresztą nie najbardziej atrakcyjną. Później wplatają w nią te inne dźwięki zasłyszane podczas fazy pisklęcej. Dlatego każdy szpak śpiewa inaczej. Są takie, które naśladują np. myszołowa, inne skrzeczenie sroki. Z literatury znany jest też przypadek, gdy szpak wychowany koło uczęszczanych przez parowozy torów kolejowych naśladował gwizd lokomotywy, jak i turkot kół o szyny. Np. nasz zeszłoroczny samiec, do swojej pieśni wplatał śpiew kopciuszka, a ten, który śpiewa przy naszej skrzynce, w tym roku nie ma tego motywu w swoim repertuarze. Stąd wnioskuję, że pewnie nie udało mu się przeżyć zimy.
Wcześniej wymieniłeś skowronka. Mój znajomy ostatnio wspominał, że coraz rzadziej słyszy jego głos na polach, które rozciągają się między kościołem św. Filipa Neri a nowymi osiedlami domków i właśnie bloków. Dlaczego?
Skowronek, dawniej zwany skowronkiem polnym, lubi duże, otwarte przestrzenie. To pierwotnie gatunek stepowy. U nas jego siedliskiem są otwarte krajobrazowo pola, czyli właściwie w pewnym sensie sztuczne stepy. Jak pokazują badania, mniej chętnie gnieździ się blisko zadrzewień, kęp krzewów, skraju lasu, budynków. Tak jest zaprogramowany. A w miejscu, o którym wspomniał twój kolega, otwarty krajobraz się stopniowo zamyka. Powstaje coraz więcej budynków, a dawne pola zaczynają zarastać wyższą roślinnością. Ale też jego lęgi się pewnie nie udają, bo wraz z większą liczbą ludzi rośnie też liczba psów, a zwłaszcza kotów, które niepokoją ptaki i je zabijają. Nic dziwnego, że skowronka ubywa. Na pocieszenie powiem, że takie podmiejskie nieużytki zajmowane są przez inne gatunki ptaków. Póki co pojawił się tam np. inny gatunek skowronka zwany dawniej skowronkiem borowym, a obecnie lerką. Pomimo że na piaszczystych kaszubskich glebach jest dość liczny, w skali Europy uznaje się go za zagrożony. On z kolei lubi zarastające młodymi drzewami nieużytki porolne i ma powinowactwo do skraju lasu. Od kilku lat słyszę z mojego domu co najmniej 2 samce lerki śpiewające jednocześnie z różnych kierunków, przy czym jeden z nich nadaje z tamtego rejonu. Śpiew lerki jest głośny. Słychać go z odległości nawet do 500 m. One już w tej chwili śpiewają.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!