Reklama

Zaniedbany pies w Kołczygłowach. Właściciel odpowiada na zarzuty

22/06/2021 17:20

- Nie wiem, jak można w takich warunkach trzymać zwierzę. Skołtuniona sierść. Robactwo. Ręce opadają - mówi Konstanty Golba z Fundacji „Nasze Futrzaki”. - Jestem w stanie zrozumieć, gdy wysuwa się przeciwko komuś oskarżenia, trzymając się faktów, ale gdy się je nagina na własne potrzeby, aby szukać sensacji, oczerniając przy tym człowieka?! Nie mogę tego pojąć - odpowiada właściciel czworonoga Dariusz Bronka z Kołczygłów.

Niby nie wychudzony, ale trzymany w uwłaczających warunkach. Na jednym z osiedli w Kołczygłowach potrzebna była interwencja. - Mieszkańcy przez długi czas bali się kogokolwiek powiadomić, a co dopiero zwrócić uwagę właścicielowi psów, bo się go po prostu boją. Dostałem jakiś czas temu maile, później zaczęły się telefony, w których informowano o zaniedbanym psie w Kołczygłowach - mówi K. Golba, prowadzący azyl dla zwierząt w Przyborzycach (gm. Bytów), dodając, że na początku maja pojechał na miejsce, by na własne oczy sprawdzić, jak się sprawy mają. - Pies nie był zagłodzony ani wychudzony, ale bardzo skołtuniony. To nie efekt miesiąca czy dwóch, ale roku, może dwóch lat. Przecież to nie przelewki. Od tego mogą pojawić się m.in. stany zapalne u czworonoga. Pies trzymany był w kojcu. To, co w nim się znajdowało, szokowało. Nie jeden, nie dwa, a chyba nawet nie kilkanaście zgniłych kurczaków. Do tego robactwo. Ale to nie wszystko, jeszcze te odchody! Tuż obok znajdował się gołębnik, który był tak ustawiony, że ptaki załatwiały się akurat do kojca - opowiada K. Golba. Bytowiak porozmawiał z właścicielem. - Nie było łatwo, ale takie rozmowy przeważnie nie należą do najlżejszych. Psa nie mogłem zabrać, bo jego życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo. Nie był wychudzony. Jednak postawiłem ultimatum, że warunki czworonoga koniecznie muszą się poprawić. Dałem na to właścicielowi 10 dni - wyjaśnia K. Golba.

Tak jak zapowiedział, K. Golba znowu pojawił się na posesji. - Właściciel chyba wziął do siebie wszystkie uwagi, które zgłosiłem podczas pierwszego spotkania. Pod kojcem wylał posadzkę. Gołębnik przestawił. A co najważniejsze, pies nie miał już kołtunów. Wyglądał lepiej. Mam nadzieję, że takie sytuacje dadzą ludziom do myślenia. Zwracajmy uwagę, w jakich warunkach są trzymane czworonogi. Informujmy, jeśli widzimy, gdy te są uwłaczające. Nie odwracajmy wzroku. Apeluję również, aby teraz gdy temperatura idzie w górę i zapewne czekają nas upały, zawsze pamiętać o uzupełnianiu wody. A kiedy zobaczymy, że zwierzę cierpi z pragnienia - interweniujmy - mów K. Golba.

Swoją wersję wydarzeń opowiedział nam właściciel czworonogów.

- Jestem w stanie zrozumieć, gdy wysuwa się przeciwko komuś oskarżenia, trzymając się faktów, ale gdy się je nagina na własne potrzeby, aby szukać sensacji, oczerniając przy tym człowieka?! Nie mogę tego pojąć - mówi Dariusz Bronka z Kołczygłów.

- Prowadzę w centrum miejscowości sklep i to tam odwiedził mnie pan Golba. Zapytał, czy możemy porozmawiać i że chodzi o psy. Byłem trochę zdziwiony. Dopytywałem, o co chodzi - czy są głodne, brakuje im wody? Zaskoczyły mnie te odwiedziny, bo zawsze dbamy o to, by miały co jeść i pić. Na wychudzone w końcu nie wyglądają. Pan Golba powiedział, że był u mnie na miejscu i że psy są niewyczesane. Mogłem się zgodzić, bo z tym trochę zwlekałem. Dość długo utrzymywały się przymrozki, a sierść trzeba było przyciąć. Nieprzyjemnie zrobiło się, gdy pan Golba kazał mi okazać aktualne szczepienia psów. Nie rozumiałem, z jakiej racji. Poprosiłem go o legitymację czy jakikolwiek dokument, który upoważniałby go do żądania okazania takich dokumentów. Oczywiście takich nie posiadał. Zagroził więc wezwaniem policji. Myślałem, że żartuje - mówi D. Bronka. Kołczygłowianin po wyjściu mężczyzny pojechał do swojego domu. Tam już czekali na niego funkcjonariusze. - Co ciekawe, pan Golba wszedł na teren mojej posesji sam. Dostał się tam od strony sąsiada. Twierdził, że skoro nie ma tam ogrodzenia, to może to zrobić. Gdy kilka dni później przyjechał sprawdzić, także wszedł na posesję, gdy nie było mnie w domu. Nikt nie zadzwonił, nie zapytał - mówi D. Bronka, dodając: - Zrobił z tego sensację, że niby w psim kojcu znajduje się 30 zdechłych kur, co nie było prawdą. Mówił, że ma to udokumentowane. Ja żadnych dowodów nie widziałem. Nawet funkcjonariusze będący na miejscu nic nie powiedzieli, nie upomnieli. Nic! Pan Golba w jednym z artykułów ukazujących się w powiatowej gazecie twierdzi również, że byłem agresywny. Według mnie rozmawialiśmy normalnie.

Kołczygłowianin ma żal za przedstawienie go w takim świetle. - Teraz mieszkańcy patrzą na mnie z byka. Jakbym krzywdził swoje psy. A nic takiego nie ma miejsca. Jedynym problemem była niewyczesana sierść . Zmieniłem też podłoże w jednym z kojców, bo faktycznie był już na to czas. Pan z interwencji podawał w mediach, że na psi kojec lecą odchody z gołębnika. To już w ogóle jest wyssane z palca, ponieważ od dawna nie trzymam w nim ptaków. Stoi, bo daje cień psu podczas słonecznych dni. Dla świętego spokoju przesunąłem gołębnik. Nie wiem, jaki cel ma pan Golba w podrasowywaniu informacji w mediach. W całość wmieszano także wójta oraz sołtysa - nie rozumiem dlaczego. Wójt faktycznie mieszka w pobliżu. Gdyby widział, że te psy rzeczywiście są wychudzone, głodzone, to zapewne by zareagował. Takie rozdmuchanie tematu oczernia człowieka, nie tylko tam, gdzie wszyscy się znają. Godzi w jego dobre imię. Wystarczyło przyjść, porozmawiać. Zwrócić uwagę na fakty, a nie dodawać rzeczy, które nie miały miejsca. Do tego jeszcze rozdmuchiwać to w taki sposób w mediach, szukając sensacji - mówi D. Bronka.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do