Reklama

W Dąbrówce na terenie jednej z firm śmieci trafiały do dołu. Przedsiębiorca tłumaczy dlaczego

06/04/2023 17:20

- Mieszkaniec Dąbrówki w sobotę ok. godz. 7.00 zauważył, jak na terenie jednej z firm działających we wsi ciężarówka wyładowana śmieciami wysypuje je do dołu w ziemi - mówi Witold Cyba, wójt Borzytuchomia. Jeszcze tego samego dnia na miejscu pojawiły się policja i inspektorzy WIOŚ-u. Właściciel terenu zapewnia, że śmieci nie zamierzał zakopywać.

Do nietypowej interwencji doszło 25.03. rano w Dąbrówce (gm. Borzytuchom). Obok hali na terenie dawnego PGR-u w ub. tygodniu wykopano dół w ziemi, do którego wsypano częściowo przetworzone odpady z tworzyw sztucznych. Prace zauważył mieszkaniec wsi, który poinformował służby. Sprawą zainteresowały się też władze gminy Borzytuchom. - Naszym obowiązkiem było wszczęcie postępowania w tej sprawie. Przyznam, że to dziwna sytuacja, tym bardziej w czasach, gdy tyle mówi się o ochronie środowiska. Jestem wdzięczny mieszkańcom Dąbrówki, że byli czujni. Zauważyli, a potem zgłosili odpowiednim służbom. Postępowanie w tej sprawie prowadzą Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska i policja - mówi W. Cyba.

- Dyżurny bytowskiej komendy 25.03. po godz. 8.00 otrzymał zgłoszenie, że na terenie jednej z firm w gminie Borzytuchom najprawdopodobniej ktoś zakopuje śmieci. Na wskazaną posesję natychmiast skierowani zostali policjanci, którzy zabezpieczyli miejsce do czasu przyjazdu grupy dochodzeniowo-śledczej. Funkcjonariusze przesłuchali osoby, wykonali oględziny miejsca, a technik kryminalistyki sporządził szczegółową dokumentację fotograficzną. Śledczy na miejscu współpracowali z pracownikami Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska z delegatury w Słupsku - mówi Dawid Łaszcz, oficer prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Bytowie. Przedsiębiorca przyznaje, że dwie ciężarówki wysypujące odpady do dołu w ziemi mogły wyglądać podejrzanie, ale zapewnia, że nie miał złych zamiarów. - W hali przygotowuję miejsce pod kolejną maszynę. W trakcie porządków w hali odkryliśmy zamurowane pomieszczenie, w którym znaleźliśmy sterty odpadów. Po etykietach z opakowań można się domyślić, że pochodzą sprzed kilkunastu lat, z czasów kiedy funkcjonował tu zakład przetwarzający odpady. Kupując halę, nie miałem świadomości, że jej mury kryją takie niespodzianki. Nie byliśmy przygotowani do wywiezienia takiej ilości odpadów, bo wiąże się to z przygotowaniem transportu i zamówieniem usługi w specjalistycznej firmie. Zdecydowaliśmy, że do czasu załatwienia wszystkich formalności wywieziemy je z hali - zapewnia Tomasz Zblewski, właściciel firmy.

Przedsiębiorca zlecił wykopanie obok hali dołu. - Załadowaliśmy dwie ciężarówki i wysypaliśmy do niego odpady. Obawiałem się, że pozostawione na placu plastiki rozwiałby wiatr, zaśmiecając całą okolicę. Wrzucenie ich do dołu w ziemi miało temu zapobiec i zabezpieczyć odpady do czasu odebrania ich przez specjalistyczną firmę. Wcześniej rozpocząłem rozmowy w tej sprawie. Prace na terenie firmy zauważył jakiś mężczyzna. Wyciągając złe wnioski, wszczął alarm, ściągając mi na głowę policję i inspektorów WIOŚ - tłumaczy T. Zblewski.

Tymczasem inspektorzy WIOŚ, którzy w sobotę przeprowadzili czynności na miejscu, sporządzili dokumentację i nakazali wyciągnięcie odpadów z dołu. - Oczyściliśmy miejsce, a później zasypaliśmy dół. Odpady wróciły z do hali. Tam będą czekały do czasu załatwienia wszystkich formalności. Całą operację będę musiał podzielić na etapy, bo koszt utylizacji całości szacuję na ponad 50 tys. zł. Takie odpady nie mogą trafić na zwyczajne składowisko, procedura jest bardziej skomplikowana. Transport po pierwszą partię jest już zamówiony. Okazało się jednak, że odpady przed załadunkiem muszą zostać sprasowane - mówi T. Zblewski.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do