Reklama

Uratowana z płonącego domu

11/02/2016 13:14

Spała, gdy płomienie trawiły jej dom. Wyszła z tego cało, bo strażacy szybko wydostali ją z budynku. Po wszystkim cała i zdrowa wróciła na pogorzelisko. - Pozostaje mi mieszkać w okopconym i grożącym zawaleniem domu. Nie będę przecież spała na zimnym podwórku - mówi poszkodowana Lidia Wenta, mieszkanka Ząbinowic.

W nocy z 5 na 6.02. w Ząbinowicach palił się dwurodzinny budynek. - Mama obudziła się w nocy i wyczuła dym. Zaczęła nas budzić. Paliło się u sąsiadki. Ogień mógł się przedostać do nas. Zadzwoniliśmy po straż - mówi mieszkaniec bliźniaka. Do pożaru udały się dwa zastępy bytowskiej Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej oraz OSP Gostkowo i Pomysk Wielki. - Strażacy zastali palące się drzwi wejściowe do jednego z mieszkań. Z relacji policjantów wynikało, że w środku mogą być ludzie. Po wyłączeniu prądu i założeniu masek tlenowych, strażacy pod osłoną prądu wodnego weszli do zadymionej strefy. Weszli do korytarza przez przepalone drzwi, a po otwarciu drugich z korytarza do mieszkania. Wewnątrz zauważyli leżącą w kuchni na podłodze, nieprzytomną kobietę - relacjonuje zastępca Komendanta Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Bytowie, Stefan Pituch. Poszkodowaną ewakuowano po czym udzielono pierwszej pomocy. Była zatruta czadem, więc podano jej tlen. - Gdy kobieta odzyskała świadomość przekazała, że w mieszkaniu może przebywać jeszcze jej córka. Strażacy zaczęli więc poszukiwanie kolejnej osoby. Na szczęście wkrótce ratownicy otrzymali informację, że córka znajduje się w bezpiecznym miejscu - mówi S. Pituch. Poszkodowaną kobietę przekazano zespołowi ratownictwa medycznego. Została na obserwacji w bytowskim szpitalu.

Ewakuowano również dwie osoby z bliźniaczego mieszkania. Strażacy wynieśli z niego butle z gazem, a po ugaszeniu ognia przewietrzyli mieszkanie. - Spaleniu uległo wyposażenie korytarza, dwie pary drzwi wejściowych, zalano strop drewniany w pokoju. Ponadto uszkodzone zostały szyby w oknach, a ściany okopcone. Temperatura w pomieszczeniu była bardzo wysoka. Topiły się sufitowe kasetony, nadtopiony został też gumowy strażacki wąż - wylicza straty na prawie 40 tys. zł S. Pituch.

Po kilku dniach pojechaliśmy na pogorzelisko do Ząbinowic. Na miejscu zastaliśmy kobietę chodzącą po swoim spalonym domu. - Niewiele z tego pamiętam. Poszłam spać i obudziłam się już w szpitalu. Z tego co mi przekazywali, straż wyniosła mnie nieprzytomną. Byłam zatruta dymem, ale rano już wyszłam ze szpitala. Musiałam wrócić do domu - mówi L. Wenta. Kobieta pokazała nam mieszkanie. Okopcone, czarne ściany. W rogach popiół ze spalonych mebli. Przez sufit można było zauważyć poddasze. W oczy rzucały się spalone na węgiel, dziurawe deski, które w każdej chwili grożą zawaleniem. - To wszystko jest do remontu. Niczego nie ubezpieczyłam. Muszę się zgłosić do burmistrza z prośbą o jakieś zastępcze mieszkanie lub ludzi do pomocy, by usunąć to wszystko. Póki co muszę tu spać. Inny wybór to sen pod gołym niebem - mówi kobieta, dodając: - Nie wiem, jak do tego mogło dojść. Czy to przez instalację elektryczną, komin? Na co dzień mieszkam tu z córką, ale zazwyczaj śpi u kolegi lub koleżanki. W czasie pożaru na szczęście też nie było jej w domu.

L. Wenta o pomoc zwróciła się do sołtysa Ząbinowic. - Byłem tam z panią z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej i rozmawialiśmy z poszkodowaną. Nie wchodziliśmy jednak do domu, bo drzwi były zastawione płytą, więc nie wiem w jakim jest stanie. Czy można tam mieszkać, to musi stwierdzić budowlaniec. Jak będę mógł, to pomogę. Z tego co wiem, rodzina też deklaruje wsparcie dla pani Lidii. Mieszkanie socjalne to raczej nie taka prosta sprawa. Pojadę do gminy i dowiem się, co można zrobić - zapewnia Kazimierz Główczewski. - Pani Lidia od dawna jest naszą podopieczną. Był u niej pracownik i powiadomił o możliwych rozwiązaniach. Można napisać wniosek do ratusza o przyznanie lokalu socjalnego. Pomożemy go sformułować. Ponadto otrzyma zasiłek za zdarzenie losowe. Sołtys deklarował też przekazanie pracownika interwencyjnego. Wkrótce ponownie odwiedzimy kobietę. Jest pod stałą kontrolą - mówi kierownik działu pracy socjalnej i integracji społecznej MOPS Bytów, Bożena Wojak. Jak twierdzą strażacy, przyczyna pożaru mogło być podpalenie. Śledztwo prowadzi bytowska komenda. Do sprawy wrócimy.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do