
- Gmina nie tylko nie wywiązuje się ze swoich obowiązków i nie zapewnia dojazdu do domu, ale również ignoruje mieszkańców. Mam wrażenie, że wójt traktuje gminę jak swój folwark - mówi Ewelina Malek, która wspólnie z mężem złożyła skargę na głowę gminy. Radni uznali ją za bezzasadną. Teraz małżeństwo skarżyć się będzie wojewodzie, nie tylko na wójta Borzytuchomia, ale również na przewodniczącą Rady Gminy i szefa komisji nomen omen skarg, wniosków i petycji.
Ewelina i Grzegorz Malkowie na ul. Żwirowej w Borzytuchomiu mieszkają od dekady. Do niedawna byli jedynymi jej mieszkańcami. Ich dom, stojący w tym miejscu od ok. 70 lat, znajduje się na samym końcu kilkusetmetrowej gruntówki wiodącej do drogi wojewódzkiej 209. - Jakieś 15 lat temu jedyna prowadząca do nas droga oficjalnie otrzymała status gminnej. Oprócz tego nic się nie zmieniło. Nawierzchnia cały czas jest marna. W okresach jesiennych lub wiosennych, podczas dłuższych opadów lub roztopów wystarczy kilkukrotne przejechać samochodem osobowym, aby utworzyły się koleiny, które natychmiast wypełniają się wodą. Od kilku lat zgłaszaliśmy w Urzędzie Gminy problem z przejazdem. Prosiliśmy o naprawę lub wzmocnienie nawierzchni. Na nasze zgłoszenia wójt odpowiadał, że to droga gruntowa, a ta niestety po roztopach ma takie właściwości. Poradzono nam, aby dostosować prędkość i samochód do tych warunków. Jakieś trzy lata temu sołtys przyjechała z nakazem podatkowym. Musiała zostawić samochód przy drodze wojewódzkiej i przyjść kilkaset metrów pieszo. Bała się, że ugrzęźnie. Dopiero wtedy doczekaliśmy się reakcji ze strony gminy. Drogę nieco podreperowano - opowiada E. Malek.
Wystarczyło to na niedługo. Wiosną 2019 r. w sąsiedztwie domu rodziny Malków ruszyła spora budowa i kłopoty z drogą szybko się pogłębiły. - Na terenach przylegających wydzielono działki budowlane. Deweloper rozpoczął budowę 7 bliźniaków. W lutym, kiedy zaczął topnieć śnieg, prace nie ustawały. Gruszki z betonem i ciężarówki z materiałami budowlanymi grząską drogę szybko rozjeździły. Powstały takie koleiny i rozlewiska, że w pewnym momencie zostaliśmy odcięci od świata. Nie mogłam dojechać do pracy, a dziecka dowieźć do przedszkola. Zadzwoniłam do UG - opowiada E. Malek. Prawdopodobnie po interwencji ze strony gminy do naprawy drogi poczuł się deweloper, prowadzący w pobliżu budowę. - Wysypał dwie wywrotki na jednym odcinku. Na niewiele to się zdało, bo w kilku innych miejscach droga nadal była nieprzejezdna. Zrobiłam zdjęcia i z pismem wysłałam do wójta, prosząc po raz kolejny, aby gmina naprawiła odcinek. Tym razem nie doczekaliśmy się żadnej odpowiedzi. Wójt zwyczajnie nas zignorował. Mieliśmy tego dość. W kwietniu złożyliśmy oficjalną skargę na niego. Nie chodziło tylko o to, że nienależycie wywiązuje się ze swoich obowiązków, nie dbając o gminną drogę, ale też, że nie odpowiedział nam na pismo, pokazując, że za nic ma przepisy kodeksu postępowania administracyjnego. Do ludzi podchodzi tak, jakby gmina była jego prywatnym folwarkiem - skarży się E. Malek.
Na złożoną oficjalnym trybem skargę na wójta musiała zareagować Rada Gminy Borzytuchom. Kilka dni przed zaplanowaną na 28.05. sesją odbyło się posiedzenie gminnej komisji skarg, wniosków i petycji. - Chciałam w niej uczestniczyć, aby przedstawić swoje racje. Otrzymałam informację, że posiedzenie rozpocznie się od wizji w terenie i obejrzenia stanu nawierzchni naszej drogi. Zwolniłam się wcześniej z pracy, aby uczestniczyć w tych oględzinach. Przewodniczący komisji wysiadł z samochodu, uderzył obcasem w ziemię i spytał, czego chcę od tej drogi, skoro jest twardo. Po tak wyglądającej wizji stwierdzono, że na dalszą część komisji radni udają się do urzędu. Uznałam, że pojadę z nimi. Przewodniczący stwierdził, że mnie nie wpuści, bo jest covid, a posiedzenie odbywa się w ciasnym gabinecie wójta. Zdziwiłam się, bo we wcześniejszym piśmie prosiłam o zapewnienie mi możliwości uczestnictwa w posiedzeniu. Poprosiłam więc o odmowę na piśmie. Przewodniczący odpowiedział, że nie da mi nic na piśmie - opowiada E. Malek.
28.05. sprawa stanęła na sesji Rady Gminy. E. Malek poprosiła o możliwość przedstawienia swoich racji podczas obrad. - W odpowiedzi przewodnicząca stwierdziła, że będę miała na to 5 min. Zdziwiłam się takim ograniczeniom, bo w statucie nie ma o tym ani słowa - mówi E. Malek.
Gminna komisja rozpatrująca skargę uznała ją za bezzasadną. Przed dyskusją przewodnicząca Rady Gminy Beata Kudlik odczytała oświadczenie dewelopera, że na podstawie porozumienia z wójtem jego obowiązkiem było naprawienie wszystkich ubytków w nawierzchni drogi powstałych w wyniku prowadzonej budowy. - Pod koniec lutego po przejeździe trzech betoniarek droga się rozstąpiła. Po kilku godzinach doprowadziłem ją do stanu przejezdności. Ponadto usypałem drogę dwiema wywrotkami kruszywa, które potem zostały rozciągnięte, co wzmocniło drogę. Zdjęcia - przesłane przez państwa Malków - przedstawiają drogę zaraz po przejeździe ciężarówek. Nie potwierdzam faktu, że droga była nieprzejezdna w kolejnych dniach. Jestem stałym bywalcem moich działek i gdyby taka okoliczność zaistniała, tobym reagował - cytowała pismo przedsiębiorcy, przewodnicząca Rady Gminy. Z kolei E. Malek w swoim wystąpieniu odniosła się do porozumienia wójta z przedsiębiorcą w sprawie naprawy gminnej drogi oraz oświadczenia wójta o utwardzeniu ul. Żwirowej dopiero po wybudowaniu sieci kanalizacyjnej, wodociągowej i gazowej, prosząc o sprecyzowanie terminu wykonania tych inwestycji. Wójt uznał, że dyskusja nie dotyczy planów inwestycyjnych gminy, dlatego odniósł się do porozumienia z przedsiębiorcą w sprawie naprawy drogi zniszczonej w trakcie budowy. - Porozumienie było ustne, ale to naturalna rzecz, że jeżeli ktoś zniszczy drogę, to musi ją naprawić. Tu nie trzeba przepisów, wystarczą zasady dobrego sąsiedztwa. Zarzuca pani, że droga została zniszczona. Nie potwierdzają tego ustalenia komisji. Osobiście byłem na miejscu, aby to sprawdzić, i mogę stwierdzić, że przejezdność jest tam na bardzo dobrym poziomie. Nie można zarzucać nam, że nie dbamy o przejezdność tej gruntówki. Porozumienie z przedsiębiorcą to nic innego jak dbanie o stan nawierzchni - przekonywał Witold Cyba, wójt Borzytuchomia. Odniósł się też do przyszłych inwestycji w okolicach ul. Żwirowej. - To strefa ogromnego zaangażowania inwestycyjnego. W tym lub przyszłym roku będzie tam kopana sieć gazowa, która zostanie doprowadzona do ul. Żwirowej i strefy przemysłowej. Zgodnie z przyjętym planem miejscowym obowiązkiem gminy jest tam również doprowadzenie sieci kanalizacyjnej. Utwardzanie w tym momencie nawierzchni ul. Żwirowej jest nonsensem. Kiedy budowane domy zostaną zamieszkane, do kasy gminy wpłyną podatki i pewnie drogę w przyszłości nie tylko utwardzimy, ale również poszerzymy. Państwo Malkowie 10 lat temu kupili dom przy ul. Żwirowej i od tego czasu droga ani na jotę się nie zmieniła - mówił W. Cyba.
Wójt odniósł się też do braku reakcji na przesyłane pisma. - Miały one charakter wniosku o podjęcie działań w sprawie naprawy drogi. Interweniowaliśmy. Wykonaliśmy telefon do przedsiębiorcy, po którym zajął się naprawą drogi, dlatego nie rozumiem stawianych mi zarzutów - mówił W. Cyba. W dyskusji uczestniczył też Grzegorz Malek. - Tłumaczy pan brak możliwości naprawy bądź utwardzenia ul. Żwirowej planowanymi inwestycjami. Pytanie tylko, czy termin tych inwestycji uzasadnia takie podejście do tej sprawy. Pociągnięcie tam sieci gazowej jest formą abstrakcji. Proszę powiedzieć, czy kanalizacja to faktycznie tak bliska przyszłość, aby uzasadnione było nieutwardzenie drogi - pytał mieszkaniec ul. Żwirowej. - W tej chwili mamy przetarg na trzy odcinki sieci wodociągowej. W tym na połączenia ul. Żwirowej z Niedarzynem. W ten sposób zepniemy sieć wodociągową w Osiekach z Borzytuchomiem. To poprawi bezpieczeństwo zaopatrzenia mieszkańców gminy w wodę. Jeśli chodzi o kanalizację, to zanim przystąpimy do rozbudowy sieci, musimy zmodernizować gminną oczyszczalnię. Jesteśmy w trakcie szukania wsparcia na to zadanie. W przypadku sieci gazowej nie jest to tak odległą sprawą, bo w ciągu 1,5 miesiąca spodziewam się pozwolenia na budowę. Mamy zapowiedź przedstawiciela Polskiej Spółki Gazownictwa, że budowa głównej nitki ruszy szybko. W kolejnym etapie powstanie sieć szczegółowa doprowadzająca gaz do zainteresowanych tym paliwem mieszkańców. Liczę, że stanie się to w przyszłym roku - mówił W. Cyba. Twierdził jednocześnie, że ul. Żwirowa w tym roku przejdzie wyrównywanie i profilowanie. - Nie mogę obiecać, że droga zachowa swój stan po przeprowadzonych pracach, bo widzę, że przy tej drodze szykują się kolejne inwestycje - mówił wójt. - Odkładanie utwardzania tej drogi na kolejne lata nie sprawi, że uciekniemy od tego problemu. Niebawem będą tam mieszkały kolejne rodziny, które przyjdą i upomną się o naprawę ul. Żwirowej - mówił radny Jarosław Cierniak. - Jeśli przyjdą i powiedzą, że droga jest nieprzejezdna, to ją naprawimy. Taka jest rola gminy - obiecywał W. Cyba. Po trwającej blisko godzinę dyskusji przy 7 głosach za, 2 przeciw i 4 wstrzymujących się skarga na wójta została uznana za bezzasadną.
Mieszkańcy ul. Żwirowej obawiają się, że ich kłopoty dopiero się zaczęły. - Do tej pory przy tej ulicy mieszkaliśmy sami. Niebawem przybędzie 14 rodzin. Każda będzie miała po dwa samochody. Droga z taką nawierzchnią przez większą część roku będzie całkowicie nieprzejezdna. Zanim do nowych domów wprowadzą się ludzie, 800 m drogi powinno zostać wzmocnione. Wkrótce problemem stanie się też jej szerokość - obecnie dwa samochody nie mogą się tam wyminąć - przekonuje G. Malek.
Dyskusja na sesji nie przekonała mieszkańców ul. Żwirowej. Uważają, że doszło do zaniedbania ze strony wójta. Zapowiadają przy tym, że zwrócą się ze skargą do wojewody. - Po wysypaniu dwóch wywrotek piasku przez przedsiębiorcę droga wciąż była nieprzejezdna. Zgłosiliśmy to na piśmie wójtowi. W żaden sposób na to nie zareagował, a my nie mogliśmy dojechać do pracy. Kodeks postępowania administracyjnego jego też obowiązuje, dlatego zaskarżymy uchwałę o odrzuceniu skargi u wojewody. Złożymy też kolejną, tym razem na przewodniczącą Rady Gminy, która do 5 min ograniczyła nam czas wystąpienia i przedstawienia swoich racji, oraz na przewodniczącego komisji skarg, wniosków i petycji za to, że nie pozwolił nam uczestniczyć w obradach komisji - mówi E. Malek. Jednocześnie z mężem podkreślają, że nie mają pretensji do przedsiębiorcy, który przy ich ulicy stawia kolejne bliźniaki. - Każdy ma prawo korzystać z drogi publicznej, jeżeli nie ma ograniczeń tonażowych czy gabarytowych. Rolą gminy jako zarządcy drogi jest zadbanie o odpowiednią nawierzchnię, która umożliwi przejazd - mówi G. Malek. - Pani Malek uczestniczyła w oględzinach drogi. O tym, że chciała wziąć udział w obradach komisji, dowiedziałem się dzień przed. Komisje zwoływałem tydzień wcześniej. Wtedy ustaliliśmy, że spotkamy się w gabinecie wójta, gdzie jest ograniczona ilość miejsca. Nie zaprosiłem mieszkanki na komisję nie dlatego że chciałem coś ukryć, tylko ze względu na narażenie zakażeniem. Nie chciałem brać na siebie odpowiedzialności za czyjeś zdrowie - mówi Krzysztof Lass. Do ograniczenia czasu wypowiedzi odniosła się też B. Kudlik. - Chociaż państwu Malkom dałam na sesji 5 min na przedstawienie swoich racji, ostatecznie i tak mówili dłużej. Nie mogłam dopuścić, aby po odpowiedziach i wyjaśnieniach w nieskończoność zadawali kolejne pytania. Prosiłam panią Malek, aby wszystkie swoje racje przedstawiła w piśmie. Wcześniej zrobiła to również podczas komisji objazdowej. Oczywiście jeżeli twierdzi, że ją skrzywdziłam, ma prawo złożyć skargę - mówi B. Kudlik.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!