
Przeszywająco zimna wiosna znacznie opóźniła wegetację roślin. - Sezon rozpoczęliśmy później, niż planowaliśmy - mówi Barbara Ignasiak ze szkółki Hacienda w Trzebiatkowej.
WIOSNA W SPODNIACH NARCIARSKICH
To, że pogoda potrafi zmienić plany ogrodnika, odczuli w tym roku m.in. właściciele szkółki roślin w Trzebiatkowej. - W tym roku chcieliśmy zacząć sprzedaż prędzej niż w ub.r. Kwiecień okazał się jednak bezlitosny dla roślin - mówi Barbara Ignasiak, od 6 lat prowadząca z mężem szkółkę Hacienda. Ze względu na aurę sezon ruszył 19.04. - Wymarzliśmy przez tę wiosnę bardziej niż przez jesień czy zimę. Ziąb, wiatr były straszne. Wytrwale chodziłam w spodniach narciarskich. Sprzedając pomidory, szeleściłam nogawkami - mówi z uśmiechem. Sporo osób na wiosnę zajeżdża do Haciendy po rośliny stałe do ogrodu. - A tu nic nie było widać, rośliny przez ten ziąb nie miały potrzeby startu wegetacyjnego. Przerzucałam więc wszystkich na później. Jedna pani po krwawnicę przyjeżdżała do mnie kilkakrotnie. Dopiero za 4 razem się udało, bo w końcu roślina wystartowała. Są oczywiście rośliny waleczne, które mimo paskudnej pogody wzrastają, jak wrotycze czy krwawniki, natomiast większość czeka na lepsze dni - mówi B. Ignasiak.
Wreszcie wegetacja wystartowała. - Od kiedy zrobiło się ciepło, to zieleniło w oczach. W połowie maja z łaski zakwitły sasanki. Jako zwiastun wiosny rychło w czas - śmieje się mieszkanka Trzebiatkowej, dodając: - Z kolei np. niektóre trawy wciąż nie ruszyły, jak miskant czy rozplenica, które już powinny się zielenić. Sprawdzaliśmy nawet korzeń, czy jest zdrowy. Jest. Niektórzy dzwonią, mówiąc, że chcą trawy wymienić, bo im nie startują. Mówię „Nie, czekamy”, bo zamieniliby je na to samo.
W tym czasie rośliny jednoroczne różnią się od siebie w zasadzie tylko z liścia. - Gdyby nie plakietki, to człowiek by zginął, bo wszystko wygląda niemal tak samo. Nie bez przyczyny mówi się, że oko kupuje. Niezdecydowanym polecam więc przyjechać najlepiej w połowie czerwca, kiedy zrobi się kolorowo. Wtedy klienci wybierają wzrokowo. Zakupy więc się upraszczają. Latem wielu nawet nie pyta o szczegóły, tylko bierze to, co im wpadnie w oko.
W TORFIE URODZONY
Wiosna to pracowity okres dla ogrodników. - Najwięcej czasu poświęcamy na ogarnięcie szkółki. Niektóre rośliny były zestawione na zimę, żeby było im cieplej. Teraz je rozstawiamy, przeglądamy, pielimy - mówi właścicielka Haciendy. Zajmując się tysiącami kwiatów, traw, warzyw i ziół, Ignasiakowie w szkółce spędzają całe dnie. - Wstaję rano i myślę sobie: „Co mam dziś do zrobienia? Ach tak, wszystko” - mówi z uśmiechem pani Barbara. Uprawą zajmują się z mężem jedynie we dwoje.
Jej konikiem jest czynność przez wielu ogrodników nielubiana, czyli pielenie. - Uwielbiam to, bo wówczas widzę każdą roślinę z bliska, wiem, jak jest wrośnięta, jak wzrasta. Relaksuję się przy tym. Lubię również pikować. To dwie czynności, których nie cierpi z kolei mój mąż. On jest mistrzem przegrupowań. Tworzy wszystkie mapy, gdzie co ma stać, w którą stronę mają być odwrócone paletki, żeby się wszystko zmieściło i nie trzeba było wszystkiego przekładać. Jest też mistrzem przesadzania. Robi to jak maszyna, szybko, ale i dokładnie. To taki ogrodnik z krwi i kości, chyba się w torfie urodził - śmieje się B. Ignasiak.
BOOM NA TRAWY
Małżeństwo wciąż poszerza asortyment Haciendy. - Szkoda, że folie nie są z gumy, żeby je rozciągnąć - żartuje właścicielka szkółki, dodając: - W ub.r. udało nam się przystosować dodatkowy teren. Odwodniliśmy podmokłą łąkę, dzięki czemu mogliśmy zmieścić więcej roślin. Nie chodzi o zachłanność, ale o to, by dać klientom wybór, różnorodność, czymś zaskoczyć, dodać coś nowego, jak zioła, które mamy od tego roku. To też kwestia posiadania tego, co musi się posiadać, jak czerwona pelargonia, która zawsze kończy się nam jako pierwsza.
Ogrodnicy z Trzebiatkowej przyznają, że w tym roku klienci szczególnie interesują się trawami. - W zasadzie ta tendencja trwa już od ub.r. Rzeczywiście są bardzo fajnym akcentem w ogrodzie. Wprowadzają pewien rodzaj dynamiki, wypełniają go, są też dobrym towarzyszem roślin kwitnących, jakkolwiek tworzy się również ogrody tylko trawiaste. Większość jest mało wymagająca, jeśli chodzi o stanowisko czy pielęgnację. Raz klientka pytała, czemu nie ma u nas wielkich traw w ogromnych donicach. A one u nas po prostu nie zdążą urosnąć, tak szybko się sprzedają - tłumaczy właścicielka Haciendy. W trzebiatkowskiej szkółce wśród traw bardzo popularne są m.in. miskanty.
Wzięcie mają również rośliny do obsadzania skarp. - Przez zróżnicowanie terenu spotykamy je przy wielu domach na Kaszubach. Nasza produkcja poszła więc również w tym kierunku. Istnieją specjalne rośliny do ich obsadzania, powstrzymujące erozję gleby, zadarniające, wiążące grunt, dzięki czemu nie robi się osuwisko. Cechują się też walecznością i nie wymagają obsługi - mówi B. Ignasiak.
Podążanie za trendami w ogrodnictwie okazuje się niełatwe. - Jako producentom potrzeba nam zawsze roku, żeby z czymś wejść. Tkwimy przy bylinach i trawach, bo to towar, który dość szybko staje się dorosły. Gdybyśmy mieli bazować na drzewach, to zanim by urosły, zdążyłyby stać się niemodne. Nie nadążylibyśmy z produkcją. Ogrody strasznie szybko się transformują, choć są też oczywiście stałe elementy, które występują przez dziesięciolecia. Widać też powroty. My np. wróciliśmy do róży kwitnącej. Staramy się iść tą ścieżką, którą palcem pokazują nam klienci - mówi B. Ignasiak.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!