Reklama

Ścieki zalewają podwórko Bożeny i Jana Mruków z Parchowa

31/07/2021 17:20

Bożena i Jan Mrukowie z Parchowa od ponad 10 lat walczą o naprawienie gminnej kanalizacji, z której systematycznie na ich podwórko wylewają się ścieki. Kolejne pisma i rozmowy okazały się bezskuteczne, dlatego... „wyszli z transparentem na ulicę”.

Małżeństwo ponad 20 lat temu kupiło sobie dom położony w centrum Parchowa, tuż przy drodze wojewódzkiej przecinającej miejscowość. - Budynek ma ponad 100 lat, dlatego zanim się tam wprowadziliśmy, musieliśmy wszystko wyremontować. Podłączyliśmy się też do gminnej kanalizacji przebiegającej przez nasze podwórko. Na początku wszystko działało prawidłowo, jednak po kilku latach, gdy do kolektora podłączały się kolejne okoliczne domy, pojawiły się problemy. W 2006 r., chodząc po podwórku, poczułem fetor, charakterystyczny dla komunalnych nieczystości. Z czasem zapach się nasilał, dlatego zacząłem szukać jego źródła. Okazało się, że w zaroślach nieco ponad 20 m od naszego domu jest studzienka rewizyjna gminnej kanalizacji, o której istnieniu nie miałem nawet pojęcia. Gdy ją nieco odsłoniłem z zarośli i trawy, okazało się, że wybijają z niej nieczystości - opowiada J. Mruk o początku ich trwającej do dziś batalii z gminą. - Nie chcieliśmy mieszkać w smrodzie na podwórku, przez który płynie stróżka ścieków. Tym bardziej że nieczystości ze studzienki wybijały systematycznie. Zgłosiliśmy problem w Urzędzie Gminy, licząc, że sprawę uda się załatwić i szybko zapomnimy o fetorze - mówi B. Płotka-Mruk.

Podejrzenie o przyczynę powtarzającej się awarii padło na przepompownię ścieków zlokalizowaną tuż przy granicy ich posesji. - Oddalona jest jakieś 50 m od studzienki rewizyjnej, z której wypływają ścieki na naszą posesję. Zauważyliśmy, że dzieje się tak, gdy do przepompowni dopływa większa ilość nieczystości lub dochodzi do awarii pomp. Niestety, nikt w gminie tego nie monitoruje, dlatego dopiero gdy sami alarmujemy, że ścieki wypływają na nasze podwórko, pracownicy gminni podejmują jakieś doraźne działania. Wypompowują ścieki, coś przepychają lub naprawiają pompę, jednak wszystko przynosi efekt tylko na chwilę, bo sytuacja po jakimś czasie się powtarza. Wtedy znowu musimy interweniować. Tak trwa to już ponad 10 lat. Mamy tego dość, tym bardziej że wójt i urzędnicy zaczęli nas zbywać i bagatelizować problem, który od lat zatruwa nam życie - mówi J. Mruk.

Mieszkańcy Parchowa od kilku lat zamiast doraźnych interwencji domagają się gruntownej przebudowy całego odcinka gminnej kanalizacji. - Gdy kolektor i przepompownia powstawały, obsługiwały znacznie mniej gospodarstw domowych. Teraz ilość przepływających ścieków znacznie wzrosła i przekracza to jej możliwości. Poza tym zlokalizowana jest w złym miejscu, bo w zagłębieniu terenu. To powoduje, że przy okazji większego deszczu jest zalewana. Efekt jest taki, że wtedy kanalizacja nie jest w stanie odebrać takiej ilości i woda wraz z fekaliami rozlewa się na nasze podwórko. Chwilami ze studzienki wybija prawdziwy gejzer ścieków - mówi J. Mruk. Po kilku latach od kupna nieruchomości w Parchowie rodzina, szukając sposobu na zarobek, obok domu mieszkalnego rozpoczęła budowę nowego budynku z myślą o przeznaczeniu go w przyszłości na salę bankietową. Wtedy okazało się, że wybijające ścieki to nie jedyny problem. - Z powodu braku kanalizacji deszczowej woda z drogi wojewódzkiej spływa na przyległe posesje. Oprócz gminnej parceli, gdzie do niedawna były plac zabaw i przepompownia, zalewało również nasze podwórko. Gdy postawiliśmy nowy budynek, i ten był systematycznie podtapiany. Czasami w naszej piwnicy zbierało się ponad 1 m wody. Aby tego uniknąć, mąż usypał wał ziemny. Dzięki niemu woda nie wdzierała się na naszą posesję. Okazało się, że to nie spodobało się wójtowi Parchowa. Zwrócił się do nas likwidację wału, bo po jego powstaniu cała woda z trasy wojewódzkiej spływa na gminną parcelę, zalewając przepompownię. Nie mogliśmy się zgodzić na to, aby nasz teren służył jako rozlewisko dla wody opadowej, dlatego odmówiliśmy. W efekcie nasłano na nas nadzór budowlany, który na cztery lata zamknął nam budowę. Sprawę zamknięto dopiero po naszej interwencji, uznając, że każdy musi sam zagospodarować wodę deszczową w granicach swojej działki. Wójt nie mógł się domagać, abyśmy do siebie przyjmowali wodę z całej wsi - mówi B. Płotka-Mruk.

Ziemny wał został, ale nie rozwiązało to problemu rodziny z Parchowa, bo woda systematycznie zalewa sąsiedni teren wraz z przepompownią, co powoduje, że ścieki wciąż wybijają na ich działce. - Kolejne pisma i prośby o przebudowę kanalizacji nie przyniosły rezultatu, dlatego niedawno zwróciliśmy się z tą sprawą do Rady Gminy. W czerwcu opowiedziałam o wszystkim na jednej z gminnych komisji. Radni zdziwili się, że w centrum Parchowa od tylu lat ciągnie się taki problem, przekonując, że o niczym nie wiedzieli. Tymczasem gminny pracownik odpowiedzialny za sieć kanalizacyjną bagatelizował sprawę, przekonując radnych, że awarie są sporadyczne i mogą wynikać z sabotażu, bo ktoś do przepompowni wrzuca kamienie, które niszczą pompy. Poczułam się dziwnie, jakby to mnie oskarżano o dywersję, dlatego zastanawiam się nad oskarżeniem tego urzędnika o pomówienie - mówi B. Płotka-Mruk. Tymczasem w lipcu po raz kolejny doszło do rozlania ścieków na posesji mieszkańców Parchowa. - Ostatnio w ciągu tylko jednego tygodnia z powodu ulewnych deszczy ścieki wybiły trzy razy - żali się J. Mruk. Szukając pomocy poza gminą, małżeństwo napisało skargę do Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska. - Z tego co wiem, tym pismem na kolejnej sesji ma się zająć też Rada Gminy w Parchowie. Tymczasem po moim wystąpieniu na komisji otrzymaliśmy pismo od wójta, w którym informuje, że w związku z planowaną na sąsiedniej działce budową marketu wydane zostały warunki techniczne obejmujące przebudowę przepompowni wraz z montażem systemu monitorującego. Inwestor planujący budowę sklepu ma sfinansować wszystkie prace i przystąpić do nich jak tylko uzyska warunki zabudowy i pozwolenie na budowę. Trochę nas to zdziwiło, bo wójt zachowuje się, jakby gminny teren został już sprzedany, a z tego co wiem, działka dopiero ma trafić na nieograniczony przetarg - mówi B. Płotka-Mruk.

Rodzina nie ukrywa, że nie wierzy już w zapewnienia urzędników i wójta, dlatego chwyta się wszystkich sposobów, aby doprowadzić do przebudowy kanalizacji, tak aby ścieki systematycznie nie zalewały ich podwórka. - Postanowiliśmy wykorzystać organizowaną przez wójta w Parchowie uroczystość przekazania wozu strażackiego. Mieli wziąć w niej udział przedstawiciele różnych władz, dlatego postanowiliśmy zamanifestować swoje niezadowolenie. Liczyliśmy, że ktoś zauważy nasz problem - mówi J. Mruk. 11.07. wraz z transparentem pojawiła się na gminny placu, gdzie zjechali się zaproszeni na uroczystość goście. - Próbowałem porozmawiać z wojewodą. Pokazałem mu zdjęcia ścieków, które zalewają naszą posesję, i opowiedziałem, czego dotyczy nasz problem. Wojewoda uznał, że nie jest to dobra okoliczność do zajmowania się takimi sprawami. Nie wiem, czy przyniesie to skutek, ale po naszym proteście odwiedził nas wójt. Żalił się, że nie powinniśmy tak robić, bo w ten sposób psujemy wizerunek wioski. Obiecał jednak, że zajmie się sprawą i sieć kanalizacyjna zostanie zmodernizowana. Chciał podać rękę na zgodę, ale po tylu latach zwodzenia mogę to zrobić, dopiero kiedy zobaczę efekt - mówi J. Mruk.

Wójt przekonuje, że gmina robi wszystko, aby rozwiązać problem. - Przebudowy kanalizacji nie można dokonać w ciągu jednego dnia. Trzeba wcześniej przygotować dokumentację. Jesteśmy w trakcie jej opracowywania. Gdy będzie gotowa, złożymy wniosek o wsparcie w ramach ogłoszonego przez rząd „Polskiego Ładu”. Jednak już dziś w zasadzie państwo Mrukowie nie powinni mieć powodów do niezadowolenia. Na kolektorze został założony specjalny gumowy korek, który działa jak zawór zwrotny i powoduje to, że gdy są większe opady deszczu, woda nie powinna wybijać w studzience na ich terenie. W ub. tygodniu podczas ostatnich ulew specjalnie pojechałem sprawdzić, czy to rozwiązanie działa, i z tego, co widziałem, woda u Mruków nie wybijała. Jednocześnie, aby nie dopuścić do awarii, nasi pracownicy wypompowali 5 cystern. Systematycznie zalewa nam przepompownię, m.in. z tego powodu, co zrobili państwo Mrukowie w 2012 r. Usypali wał ziemny między swoim terenem a gminna działką. W efekcie woda opadowa, która przepływała z naszej działki przez ich, nie ma odejścia i intensywniej zalewa nam przepompownię. Po ulewach zbiera się tam pół metra wody. W wyniku porozumienia przekazaliśmy Zarządowi Dróg Wojewódzkich 100 tys. zł na opracowanie dokumentacji projektu przebudowy tego docinka trasy wraz z odwodnieniem. Czekamy na zakończenie kompletowania dokumentacji i rozpoczęcie prac na odcinku ok. 1 km od ośrodka zdrowia aż do wysokości stacji benzynowej. Uregulowanie odpływu wody deszczowej rozwiąże kwestie zalewania przepompowni. Niezależnie od tego, chcemy też ją przebudować, aby takie sytuacje jak dotychczas się nie powtarzały. Montując nowe większe pompy poprawimy jej wydajność, a dodatkowo zainstalujemy zdalny monitoring, który natychmiast poinformuje o najmniejszej awarii urządzeń - mówi Andrzej Dołębski, wójt Parchowa. Odniósł się też do pisma wysłanego Mrukom. - Już wcześniej poinformowałem ich o tym, że wycofujemy się z tego i przebudujemy kanalizację niezależnie od tego, czy działkę ktoś kupi, czy nie. Zrobimy to sami bez względu na to, co tam się będzie działo. Liczę, że jeszcze w tym miesiącu będziemy mieli dokumentację projektową i uda się złożyć wniosek o dofinansowanie. Jeśli otrzymamy wsparcie, zrobimy porządek z tą kanalizacją - obiecuje wójt. Włodarz jednocześnie przekonuje, że nikt nie oskarża rodziny o niszczenie przepompowni. - Gminny pracownik jedynie stwierdził, że w przepompowni znaleziono duży kamień. Jednak nie wskazywał, kto go tam wrzucił. Zresztą to nie jedyna przepompownia uszkodzona z powodu przedmiotów, które się w niej znalazły. W Nakli znaleźliśmy nawet lemiesz od pługa - mówi A. Dołębski.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do