
Mamy problem. Amatorów alkoholu w małych buteleczkach znajdziemy wszędzie, i na budowie, i w fabryce czy biurze. Wzrost spożycia widać na chodnikach, w koszach na śmieci, zaułkach i przydrożnych rowach. Widać także... w gminnych budżetach.
Jedni popijają z buteleczki do 300 ml, tłumacząc się potrzebą rozgrzania, inni w ten sposób poprawiają sobie humor, radzą ze stresem. Mało kto przyznaje, że jest uzależniony. - Mamy badania Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych sprzed 3 lat, które mówią, że wówczas dziennie sprzedawano 3 mln sztuk „małpek”. Jeśliby chociaż porównać to do liczby ludności w Polsce, to widać, że to bardzo dużo - mówi Mirosław Olszewski z Prywatnego Ośrodka Terapii Uzależnień „Skrzydła” w Rzepnicy (gm. Bytów), dodając: - Za małymi buteleczkami przemawia przede wszystkim łatwość w schowaniu do kieszeni czy gdziekolwiek. Dodatkowo trzeba wziąć pod uwagę fakt, że część, pijąc niewielką ilość alkoholu, w ten sposób łagodzi zespół abstynencyjny.
Wzrost sprzedaży alkoholu w tego typu opakowaniach widać przede wszystkim w dwóch porach dnia. Wcześnie rano i ok. godz. 14.00, czyli przed pierwszą i drugą zmianą. Wtedy w punktach sprzedaży niemal ustawiają się kolejki. - Nieraz w swojej pracy terapeutycznej słyszałem historie o tym, jak to wracając do domu, ktoś wjeżdżał do sklepu właśnie po „małpkę”, by szybko coś wypić. Z innej opowieści wiem, że rano przychodzą też panie z biur. Bez skrępowania przelewają alkohol do butelki z jakimś napojem i później z niej popijają - mówi M. Olszewski. Dodatkowo „małpka” stanowi pewne ograniczenie w spożyciu. Mając przy sobie większą ilość, ktoś mógłby się nie opanować. - Wielu spożycie tłumaczy tym, że to tylko „małpka”, tylko 100 ml, więc się tym nie upiją. Zapominają jednak, że szybko mogą to być dwie, trzy buteleczki. Ta minimalizacja problemu wynika z psychologicznych mechanizmów uzależnienia. Szybko może dojść do braku kontroli - mówi M. Olszewski.
Jak duże jest spożycie tego rodzaju alkoholu, widać także w przydrożnych rowach, koszach na śmieci, na chodnikach, ale bardziej wpływach do gminnych budżetów. W 2020 r. w życie weszła bowiem ustawa, która wprowadziła podatek od sprzedaży alkoholu w opakowaniu jednostkowym do 300 ml, czyli właśnie „małpki”. Od stycznia 2021 r. przedsiębiorcy zobowiązani są do wnoszenia opłaty w wysokości 25 zł za każdy pełny litr 100-procentowego alkoholu w małych opakowaniach. Środki te po połowie zasilają Narodowy Fundusz Zdrowia oraz budżet gminy. Przeznaczane są na przeciwdziałanie negatywnym skutkom spożywania alkoholu. - Z tego tytułu nie spodziewaliśmy się znaczących wpłat. Tymczasem wysokość wpływów nas zaskoczyła. Już na tej podstawie możemy stwierdzić, że spożycie rośnie - mówi Danuta Kiedrowska, skarbnik Urzędu Gminy w Tuchomiu.
Na mapce (zobacz w galerii) umieszczamy kwotę wpłat, która zasila budżet poszczególnych gmin Ziemi Bytowskiej. Trzeba zaznaczyć, że podatek od sprzedaży napoju w opakowaniach do 300 ml wypłacany jest co pół roku, tzn. kwota za 2022 r. obejmuje ostatnie półrocze roku ubiegłego i pierwsze obecnego. Stąd spadek za 2023 r. jest tylko pozornie niższy od tego w 2022 r. Nie obejmuje bowiem całego roku. Spodziewać się więc można, że sprzedaż „małpek” ciągle u nas rośnie. Na mapce uwagę zwracają nieproporcjonalnie wysokie (tzn. w stosunku do liczby ludności) wpływy w gm. Bytów. Można się domyślać, że za tak dużymi cyframi stoją wszyscy ci, którzy przyjeżdżają do Bytowa do pracy i na zakupy z innych gmin. Wielu z nich stara się nie dokonywać zakupów w miejscu zamieszkania. W Bytowie są bardziej anonimowi, nie mówiąc o tym, że w mieście jest więcej punktów sprzedaży, łatwiej więc o zakup.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie