Reklama

Radni Gminy Lipnica nie zgodzili się na przyjęcie planów miejscowych na 500 ha dla Lafarge

04/02/2023 17:20

Firma Lafarge, prowadząca największą na Ziemi Bytowskiej kopalnię kruszywa, wystąpiła z wnioskiem o przyjęcie planów miejscowych, które pozwoliłyby uruchomić wydobycie na kolejnych pół tysiąca hektarów. - Zawsze byłem za kopalniami i dalej jestem, ale to nasze bogactwo, którym powinniśmy racjonalnie gospodarować - mówił na sesji Wojciech Megier, przewodniczący Rady Gminy Lipnica.

Dwie uchwały, które mogą zapewnić eksploatację złóż na Gochach przez kolejne kilkadziesiąt lat, pojawiły się na sesji Rady Gminy Lipnica 23.12. ub.r. Pierwszy pod obrady trafił projekt o przystąpieniu do sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla obrębu ewidencyjnego Ostrowite i Lipnica.

NIE SZAFOWAĆ TAK DUŻYM OBSZAREM

Przed decyzją Rady głos w sprawie zabrał przewodniczący Rady Gminy Lipnica. - Na komisji wspólnej odbyła się dyskusja na ten temat. Zaprosiliśmy na nią przedstawicieli Lafarge, bo to ta firma wystąpiła z wnioskiem o przyjęcie dwóch planów miejscowych. Jeden ma objąć powierzchnię 180 ha, a drugi 350 ha, co daje łącznie ok. 530 ha. Ja będę głosował przeciwko, bo chodzi o bardzo duży obszar - stwierdził Wojciech Megier, przekonując radnych, że to zły moment na decydowanie o przeznaczeniu tak dużej powierzchni gminy pod kopalnie. - Na terenie naszej gminy działały i działają żwirownie. Pewnie będą u nas przynajmniej kilkanaście lub kilkadziesiąt lat. Dokładnie nie wiemy, jak duży obszar mamy jeszcze do eksploatacji. Jeżeli dziś przyjęlibyśmy plany na tak spory areał, to tak jakby rolnik sprzedał całe gospodarstwo, a zostawił sobie jedną krowę na łące, nie mając pewności, czy jej wilki nie zjedzą - ostrzegał W. Megier. Przewodniczący przedpodjęciem decyzji o przystąpieniu do planów zachęcał do podjęcia rozmów z firmą Lafarge. - Rozumiem, że kopalnia płaci podatki, ale to musimy robić wszyscy. Poza tym nawet nasi lokalni przedsiębiorcy udzielają się dodatkowo finansowo w inny sposób, często w większym zakresie niż ten duży zagraniczny koncern. Podejmując decyzję, powinniśmy być ostrożni, a na pewno nie szafować tak dużym obszarem - mówił przewodniczący Rady Gminy.

Zachęcał do odłożenia decyzji o przystąpieniu do planów. - Lafarge ma jeszcze gdzie wydobywać żwir. Podobno złóż starczy im na ok. 5 lat, dlatego pośpiechu nie ma. Tym bardziej że już raz mieliśmy podobną sytuację. Przystąpiliśmy do planu pod kopalnię, a później go nie przyjęliśmy i w konsekwencji znaleźliśmy się w sądzie. Przedsiębiorca stwierdził, że Rada Gminy, przystępując do opracowania planu, podjęła rękawicę, a potem się wycofała, nie pozwalając na kopalnię w Brzozowie. Wójt wtedy musiał się tłumaczyć w sądzie. Załóżmy, że teraz przystąpimy do opracowania planu, a dopiero potem będziemy rozmawiać o udziale Lafarge w różnego rodzaju gminnych inwestycjach. Nic z tego nie wyjdzie i będziemy w dwuznacznej sytuacji. Dlatego nic złego się nie stanie, jeżeli uchwały dziś nie przyjmiemy. Ja będę głosował przeciw - zapowiedział W. Megier.

Zaraz potem odniósł się do polityki gminy wobec działających kopalni. - Na naszym terenie mamy też inne firmy wydobywające kruszywo. Jadąc trasą wojewódzką w stronę Bytowa i mijając w Wojsku skrzyżowanie z drogą, którą odbywa się wywóz dużej ilości urobku, wątpliwości same się nasuwają. Trzeba coś z tym zrobić, bo każda kopalnia, ta duża i ta mała, musi podlegać jakimś rygorom i standardom. Szczególnie jeśli chodzi o drogi gminne, wyjazdy, skrzyżowania itp. To, co widać na skrzyżowaniu drogi wojewódzkiej w Wojsku, woła o pomstę do nieba. Już nie mówię o brudnych samochodach, bo to nie zagraża bezpieczeństwu, ale o sytuacji, która w tym miejscu sprawia, że robi się niebezpiecznie - mówił W. Megier. Zanim rozpoczął głosowanie, jeszcze raz wrócił do planów. - Zawsze byłem za kopalniami i dalej jestem, bo to nasze bogactwo, ale powinniśmy nim racjonalniej i bardziej odpowiedzialnie gospodarować. Nie możemy sprzedać wszystkiego naraz, aby przez chwilę było „hura”. Jeżeli projekt dotyczyłby 100 ha, to pewnie podniósłbym za nim rękę. Nie mogę tego zrobić w przypadku prawie 600 ha. To umożliwia kopanie pewnie przez 20 lat. A dziś nie wiemy, co będzie w gospodarce krajowej za 5 czy 10 lat. Nieważne, kto będzie wtedy włodarzem gminy. Czuję się odpowiedzialny za to, co dzisiaj uchwalimy. Moja intuicja podpowiada mi, że na ponad 500 ha nie powinniśmy się zgodzić. A na pewno już nie na takich zasadach, jak ktoś mówi, że my chcemy plan, bo będziemy płacić podatki. Te każdy musi płacić - mówił W. Megier.

Przewodniczący odniósł się do porozumienia zawartego kiedyś między gminą a Lafarge. - Na jego podstawie firma płaciła do kasy gminy dodatkowo 10 gr za każdą wydobytą tonę. Przy dzisiejszych ilościach do kasy gminy dodatkowo wpłynęłoby 540 tys. zł rocznie. Łatwo policzyć, ile pieniędzy trafiłoby do gminy przez 10 lat. A żwiru u nas jest więcej niż na 10 lat. Nie mówię, że muszą to być takie kwoty, ale o tym powinniśmy rozmawiać. Nie przekonują mnie argumenty przedstawicieli Lafarge: my chcemy, ale nie możemy, bo o tym decyduje zarząd. W takim razie niech przyjadą do Lipnicy panowie z zarządu Lafarge. Niech to będą osoby decyzyjne i wtedy rozmawiają. Każdy radny ponosi odpowiedzialność za jedyne bogactwo naszej gminy, jakim jest żwir - mówił W. Megier.

Zaraz potem przewodniczący zarządził głosowanie nad pierwszą z uchwał zakładającą przystąpienie do opracowania planu dla 180 ha obrębu ewidencyjnego Ostrowitego i Lipnicy. Najwyraźniej argumenty przewodniczącego trafiły do większości radnych, bo aż jedenastu nie zgodziło się na przystąpienie. Dwóch radnych było za, a jeden wstrzymał się od głosu.

JA SIĘ POD TYM NIE PODPISUJĘ

W kolejnym punkcie radni mieli zająć się podobną uchwałą - tym razem dotyczącą aż 350 ha w obrębach Borzyszkowy, Gliśno Wielkie i Wojsk. W tym przypadku o głos poprosił radny Roman Reszka. - Oczywiście każdy podejmie decyzję taką, jaką uważa za słuszną. Przysłuchiwałem się dyskusji na komisji wspólnej i temu, co teraz mówił przewodniczący. Z większością argumentów się zgadzam. Drogi przez wywóz żwiru są na pewno brudne. Ale trzeba sobie zadać kilka pytań. Historię zakładu eksploatacji kruszywa znam bardzo dobrze, bo byłem w tym kotle, kiedy to wszystko się przeistaczało. Pamiętam czasy, kiedy nikt nie dbał o rekultywację gruntów po zakończeniu eksploatacji. Wtedy panowie z zakładu czekali przy drodze na ówczesnego wójta, aby podpisał im, że zrekultywowali kilka hektarów, bo wprowadzono od tego opłaty. Do 2004 r. był ogromny kłopot z podatkami należnymi gminie. Spółki prowadzące kopalnie w Ostrowitem płaciły piaskiem albo po terminie. Problemy się skończyły, gdy nastała Lafarge. Wtedy firma postawiła samorządowi warunek, że wejdzie z inwestycją, jeżeli zapewnimy jej tereny do kopania. Rozpoczęła działalność w 2005 r. Nie ukrywam, że wtedy w szybkim tempie uchwaliliśmy plan miejscowy na 300 ha, chcąc, aby Lafarge zrestrukturyzowała firmę w Ostrowitem. Dziś, gdyby nie brudne drogi, o działalności firmy raczej byśmy nie wiedzieli. Trudno mi powiedzieć, czy Lafarge wspomaga jakieś gminne inicjatywy. Z pomocy powinni korzystać ci, którym wydobycie żwiru uprzykrza życie. W Borowym Młynie koparka pracowała przez 4 godziny, kiedy kopalnią zarządzały jeszcze Bydgoskie Zakłady Eksploatacji Kruszywa. Nie wiem, czy wsparcie Lafarge jest wystarczające. Pewnie zawsze można dać więcej - mówił R. Reszka.

Radny odniósł się też do umowy zawartej kiedyś przez gminę z Lafarge, która zakładała dodatkowe dochody do budżetu gminy uzależnione od wydobycia. - Nie wiem, co się z nią stało. Zakładała dodatkowe 10 gr za każdą wydobytą tonę. Czy ktoś skasował umowę czy ją wypowiedział? Trzeba jednak pamiętać, że złoża znajdują się na terenach prywatnych. To nie gmina wyprzedaje majątek. Uważam, że komisja ani sesja nie są miejscem do dyskutowania z przedstawicielami Lafarge. Od tego jest wójt i organy gminy, którzy powinni negocjować takie umowy. Przyjęcie dzisiejszych uchwał nawet w czerwcu nie zmieni sytuacji. Nie chcę, abyśmy zwiesili głowy, bo będzie nacisk z jakiejś strony społecznej. Postulaty z komisji wspólnej powinny trafić do szefostwa Lafarge, które jest upoważnione do podejmowania strategicznych decyzji. Przesuwanie głosowania nic tu nie da, bo okaże się, że za rok nadal będziemy o tym debatować. Nie wiem, jak to zostanie odebrane przez firmę. Może na takim przesuwaniu wygramy, ale ja pod tym się nie podpisuję. W 2004 r. podjęliśmy decyzję o przyjęciu planu pod żwirownię na 300 ha. Nie wstydzę się tego, bo dzięki temu do naszej gminy weszła porządna firma, a nie grajdoły, z którymi są takie same problemy jak z wielką kopalnią - mówił radny R. Reszka. - Nie słyszałem, aby na komisji radny pytał przedstawicieli firmy, kto zerwał umowy o dodatkowej płatności. Przez trzy tygodnie od pierwszej komisji wspólnej minęły trzy tygodnie. Dużo więc można było wyjaśnić. Trudno, abyśmy dziś wracali do 2004 r. W jakiej sytuacji była wtedy polska gospodarka? Czy byliśmy w Unii Europejskiej? Czy było dofinansowanie na drogi? Czy była hossa czy bessa w budownictwie? Dziś mamy zupełnie inną sytuację. Polska jest na zupełnie innym etapie rozwoju. Rozkwita budownictwo, powstają nowe drogi. Raz wyższą, raz niższą, ale mamy hossę. Dziś tych, co pukają o kopalnie, jest dużo więcej. Jesteśmy w innej sytuacji. Poza tym nie rozmawiamy z lokalnym przedsiębiorcą, a z międzynarodowym koncernem. To dobrze, że firma znajduje się na terenie naszej gminy. Cieszę się z tego, dlatego uchwałę pod żwirownię chciałbym przyjąć za miesiąc, ale czy tak się stanie, zależy tylko od Lafarge i czy ktoś z zarządu firmy podejmie z nami rozmowy? Nieważne, czy z wójtem, czy z Radą Gminy. Do mnie akurat zadzwonili przedstawiciele Lafarge. Prosiłem o rozmowy i spotkania. To jednak nie nastąpiło. Skoro Rada Gminy decyduje, to trzeba rozmawiać z jej przedstawicielami i wójtem. Wójt będzie podpisywał umowę, ale to Rada Gminy będzie głosowała. Proszę nie wymyślać czarnego scenariusza, że za 4 lata Lafarge nie będzie miało co kopać. Z moich informacji wynika, że obszaru do kopania starczy im na kilka kolejnych lat. Każda firma chce działać planowo i starając się o odpowiedni plan miejscowy, zabezpiecza się. To zrozumiałe. Ale my też chcemy być zabezpieczeni i wiedzieć, jakie korzyści z tego będziemy mieli. Nie chodzi tu tylko o podatki i lokalne opłaty, które płacą wszyscy. Tylko racjonalne gospodarowanie naszymi zasobami może starczyć na pokolenia - przekonywał W. Megier. - W takim razie może warto przygotować informację, kiedy Lafarge przestała odprowadzać te 10 gr/t i kto temu był winny - zaproponował, kończąc dyskusję, R. Reszka.

DRUGA TEŻ NIE PRZESZŁA

Ostatecznie wynik głosowania nad drugą uchwałą był identyczny jak nad pierwszą.

Jeszcze w tym tygodniu odbędzie się kolejna sesja Rady Gminy Lipnica, ale dwa projekty uchwał o przystąpieniu do planu pod kopalnie na niej się nie pojawią. - Chcemy podjąć rozmowy z przedstawicielami firmy Lafarge. Mam nadzieję, że ich efektem będzie jakieś porozumienie. Może wyjściem jest też zmniejszenie powierzchni, które objęłyby plany. Prawdopodobnie nowy projekt uchwały w tej sprawie na sesji pojawi się w czerwcu - mówi Andrzej Lemańczyk, wójt Lipnicy. Włodarz rzuca też więcej światła na wcześniejsze porozumienie z Lafarge, które gwarantowało gminie wyższe wpływy od wydobytego surowca. - Taką umową z firmą zawarł jeszcze mój poprzednik. Już po tym, jak objąłem stanowisko, prawnicy Lafarge stwierdzili, że porozumienie nie ma podstaw prawnych, dlatego umowa wygasła - mówi A. Lemańczyk.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do