Reklama

O włos od tragedii na kempingu

08/08/2014 12:21
W ciągu kilkunastu minut przyczepa kempingowa zamieniła się w kulę ognia. W ostatniej chwili przez okno wyciągnięto trójkę dzieci i dwóch dorosłych mieszkańców Gdańska. Czworo z nich z poparzeniami górnych dróg oddechowych i objawami zaczadzenia trafiło do szpitala.

- W środku nocy obudził mnie sąsiad waląc do drzwi naszej przyczepy i krzycząc, że się pali. Gdy wyjrzałam w oddali zobaczyłam łunę ognia - opowiada jedna z wczasowiczek wypoczywających nad jeziorem w Kłącznie o tym, co wydarzyło się w nocy 3.08. W tym czasie na kempingu rozgrywały się dantejskie sceny. - Ze snu wyrwał mnie jakiś huk. Z zewnątrz dochodziły krzyki ludzi i dziwne odgłosy. Nie wiedziałam, co się dzieje. Gdy wyjrzałam zobaczyłam, że pali się stojąca obok naszej przyczepa. Jedni krzyczeli i budzili śpiących w pozostałych przyczepach, inni próbowali ugasić ogień - opowiada Karolina Ciżmowska, która ok. godz. 3.00 zadzwoniła pod numer alarmowy 112. - Natychmiast obudziłam dzieci i tak jak inni odbiegłam z nimi na bezpieczną odległość. Wokół płonącej przyczepy stały butle z gazem, które w każdej chwili mogły wybuchnąć. Część osób nie zważając na niebezpieczeństwo zaczęła gasić ogień. Szybko ustawił się 20-metrowej długości szpaler z ludzi, którzy z ręki do ręki podawali sobie wiadra z wodą z jeziora. Mężczyźni próbowali odsunąć przyczepę, która stała najbliżej. Była jednak solidnie zacumowana, ustawiona na podporach. Nie udało się i ogień zaczął ją zajmować. Groziło, że płomienie sięgną również stojącego obok samochodu z bakiem wypełnionym benzyną. Nie można było odjechać, bo kluczyki od auta znajdowały się w płonącej przyczepie - mówi K. Ciżmowska z Bytowa o wydarzeniach z feralnej nocy.

Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, część placu kempingowego, w której doszło do pożaru, przed godz. 3.00 w nocy pogrążona była we śnie. W pewnej chwili łunę ognia za oknem swojej przyczepy zauważył jeden z wczasowiczów. Gdy wybiegł zobaczył, że płoną drzwi wejściowe i przedsionek sąsiedniej przyczepy. W środku wciąż spały dwie osoby dorosłe (37 i 41 lat) oraz trójka dzieci w wieku od 7 do 11 lat. Byli odcięci od wyjścia, a wnętrze wypełniał gęsty dym. Gdy mężczyzna zaczął uderzać w ściany ich przyczepy usłyszał dobiegający ze środka płacz dziecka. Na szczęście udało się dobudzić pozostałych. Wyważono okno, które było jedyną drogą ratunku. Wydostano całą piątkę. - Wszyscy byli cali czarni od dymu i oszołomieni. Gdyby pomoc przyszła kilka minut później, wszystko zakończyłoby się tragedią - mówi jedna ze świadków zdarzenia.

Niespełna kilka minut od zgłoszenia na miejscu pojawili się strażacy z OSP Kłączno. - Wysłaliśmy tam również zastępy z Bytowa i Studzienic. Strażacy w pierwszej kolejności zajęli się opanowaniem ognia i zabezpieczeniem stojących obok przyczep. Jedna z nich była już częściowo nadpalona. Z przyczepy, w której wybuchł pożar, wyniesiono i schłodzono też trzy butle z gazem. Dopiero po pewnym czasie do strażaków dotarła informacja, że w pożarze jest poszkodowanych 5 osób. Przebywali w innej przyczepie oddalonej o 30 m. Ratownicy udzielili im pierwszej pomocy podając m.in. tlen. Na miejsce wezwano też karetkę - mówi Stefan Pituch, zastępca komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Bytowie.

Postępowanie, które ma wyjaśnić przyczyny pożaru, prowadzi bytowska policja. - Z rozmowy z poszkodowanym mężczyzną wiemy, że źródłem ognia mogły być świeczki pozostawione w przedsionku przyczepy. Prowadzimy postępowanie w sprawie o wykroczenie i złamanie przepisów przeciwpożarowych - mówi naczelnik wydziału prewencji KPP w Bytowie, Stanisław Tempski.

 

[gallery ids="12838,12839,12840,12841"]

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do