Reklama

Imponujący efekt nocnej zasiadki na Jeziorze Długim

21/06/2022 15:20

- Zanim dopadłem do wędki, ryba zdążyła mi odjechać na połowę jeziora - opowiada Patryk Maikowski z Dąbrówki w gminie Borzytuchom, wspominając dużego karpia, którego wyciągnął podczas nocnej zasiadki na Jeziorze Długim w Tuchomku.

Opłaca się być cierpliwym. Szczególnie jeśli chodzi o karpia. Patryk Maikowski nocną zasiadkę na Jeziorze Długim w Tuchomku poprzedził nęceniem. - Przez tydzień przyjeżdżałem razem z synami, Kacprem i Frankiem, aby sypnąć trochę zanęty, zwabić ryby - tłumaczy wędkarz, który jest członkiem Stowarzyszenia Wędkarzy Tuchomskich „Lin”, dzierżawiącego część jeziora od strony Tuchomka. W końcu na nocną zasiadkę wybrał się późnym popołudniem 11.06. razem z synami i żoną Weroniką. Rozbili się na brzegu, kawałek od głównej plaży.

Utrzymująca się przez cały dzień pogoda pod wieczór się załamała. Zaczęło padać. Rodzina przeczekała deszcz pod namiotem. Nikomu przez myśl nie przeszło, aby jechać do domu. - Po północy na szczęście się rozpogodziło. Sprawdziłem zestawy na wędce. Chłopcy poszli spać. Z żoną posiedzieliśmy jeszcze do godz. 3.00. Pomyślałem, że może aura dzisiejszej nocy nie sprzyja braniom, więc też położyliśmy się w namiocie - opowiada P. Maikowski. Ok. godz. 4.00, gdy mężczyzna ledwo co przymknął oczy, ciszę przerwał dźwięk wędkarskiego sygnalizatora. - Zerwałem się na nogi. Minęła chwila, zanim wyszedłem z namiotu i chwyciłem za kij. Dobrze, że miałem blokadę na wędce, bo ryba wciągnęłaby mi ją do wody. Chwyciłem wędzisko i zaciąłem. Od razu poczułem, że to większy okaz, który zdążył mi już wypłynąć na połowę jeziora. Walka trwała dobre 20 min, bo niełatwo było taki kawał holować rybę, która cały czas się opiera. Cała rodzina została postawiona na nogi. Wybudzeni chłopcy bardzo się emocjonowali całą sytuacją - mówi P. Maikowski, dodając: - Wiedziałem, że mam na haczyku niezłą sztukę, ale nie sądziłem, że aż taką. Przy pomocy synów wyciągnąłem rybę na brzeg. Naszym oczom ukazał się piękny, pełnołuski karp. Ważył 9,5 kg. To moja życiówka. Poprzedni był o kilogram lżejszy. Co ciekawe, ryba nie połasiła się na zestaw karpiowy na wędce. Wzięła na niewielką smakową kuleczkę.

Karp poczekał do rana w siatce, którą trochę uszkodził ostrą płetwą grzbietową. Po zrobieniu zdjęć wrócił do wody. Podczas pobytu rodzina złowiła też kilka leszczy, wzdręg i płoci. - Sam łowię od lat i staram się zarazić pasją synów. Na razie to się udaje i z chęcią przyjeżdżają ze mną nad wodę. Szczególnie młodszy, Franek, złapał bakcyla. Każdą wolną chwilę spędzałby z wędką w dłoni - dodaje P. Maikowski.

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do