
Dla pisania porzucił pracę w banku. - Odchodząc, miałem wydanych 6 książek, które nie były specjalnie dostrzegane czy chwalone przez krytyków. Dużo powodów, by sądzić, że ta próba się nie powiedzie - mówił na spotkaniu autorskim w Bytowie Jakub Małecki, autor m.in. „Dygotu”, „Rdzy”, „Horyzontu” i „Święta ognia”.
Pisarz Jakub Małecki, autor opowiadań i powieści z kręgu literatury obyczajowej i fantastyki, 9.06. odwiedził bytowiaków w Bibliotece Miejskiej w Bytowie. - Nigdy nie spodziewałem się, że moja miłość do książek, a mam ją od dzieciństwa, przerodzi się w coś więcej niż czytanie. W wieku ok. 20 lat przesiadywałem z kumplami pod blokiem w dresie i ogoloną na łyso głową, podnosiłem ciężary i myślałem o tym, by zostać sztangistą - wspominał podczas spotkania pisarz. Z wykształcenia jest ekonomistą. Pracował w banku. - Odszedłem z niego 10 lat temu. Chciałem spróbować, jak to jest pisać przez cały dzień, miesiąc, może rok. Rezygnując z pracy, miałem wydanych 6 książek, niezbyt popularnych czy chwalonych przez krytyków. Dużo powodów, by sądzić, że ta próba się nie powiedzie - opowiadał. - Bałem się, by rodzina nie pomyślała, że z banku odszedłem z lenistwa i teraz będę codziennie spał do godz. 11.00. Każdego dnia, oprócz weekendów, nastawiałem więc budzik na godz. 6.30. Wstawałem o tej porze przez 4 lata. Potem nauczyłem się dawać sobie więcej luzu - mówił.
Od tego czasu ukazały się jego kolejne powieści, które stały się bestsellerami, zostały również nominowane do nagród literackich. Spotkanie w miejskiej książnicy poświęcono głównie jego najnowszemu dziełu „Święto ognia”. Autor opowiadał m.in. o tym, jak kreuje postaci, z którym z bohaterów utożsamia się najbardziej. - Pomysł bohatera z porażeniem mózgowym zrodził się po tym, kiedy przez prawie rok jako wolontariusz opiekowałem się w domu opieki społecznej małżeństwem z tym schorzeniem - opowiadał pisarz. We wrześniu mają się rozpocząć zdjęcia do ekranizacji tej powieści. Prawa wykupiła wytwórnia Opus Film, która współtworzyła m.in. „Zimną Wojnę” czy „Idę” . Na pytanie, czy ma wpływ na scenariusz, mówi, że wcale tego nie chce. - Nie skupiam się szczególnie na tym obrazie. Uważam, że książka to książka, a film to film. Nawet jeśli scenariusz znacząco będzie odbiegał od fabuły w książce, nie przejmuję się tym. Całą energię wkładam w pisanie - przyznał.
Zdradził, że od kilku lat nie czyta recenzji swoich książek. - Wcześniej brałem sobie do serca uwagi krytyków. Jednak kilka recenzji jednej książki często diametralnie się od siebie różni. Jeden krytyk pisze, że zakończenie jest absolutnie najlepsze, a inny - że najgorsze. Pamiętam też, że chyba w „Polityce” jedna pani, pisząc o jednej z moich książek, zwróciła uwagę, że u Małeckiego jest już za dużo realizmu magicznego. Kiedy później recenzowała mój kolejny tytuł w tym samym piśmie, napisała, że zabrakło jej realizmu magicznego... Zdębiałem. Sam kiedyś napisałem recenzję książki Szczepana Twardocha, którą zatytułowałem „W ciemnych tunelach duszy”, a portal internetowy opublikował ją pod tytułem... „Prześladowali ją, bo była gruba”. Liczyły się kliknięcia - wspominał pisarz. Opowiadał również m.in. o swoich marzeniach, rozpoznawalności, stosunku do mediów społecznościowych, a także pisarskim warsztacie. Zdradził również, że pracuje właśnie nad kolejnym wydawnictwem. - Będzie trochę dłuższe niż poprzednie. Ukaże się najprędzej w przyszłym roku. Akcję umieściłem w moim rodzinnym mieście, rozgrywać się będzie w 1926 r. Chyba po raz pierwszy zabraknie jednego wiodącego bohatera, będzie to mała społeczność - zapowiadał pisarz.
Wśród uczestników spotkania byli ci, którzy w swojej bibliotece mają wszystkie pozycje autora, a także pamiętają jego wywiad dla radia Merkury z 2008 r., o który też zapytano. Czytelnicy na koniec mogli liczyć na autograf autora, a także zamienić z nim kilka słów.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!