
Angelika Cichocka w wielkim stylu wróciła do europejskiej czołówki biegaczek średniodystansowych. W mistrzostwach Europy w Toruniu bytowianka wywalczyła brązowy medal na dystansie 800 m.
Jak to w sporcie, droga do sukcesu zazwyczaj jest długa, kręta i wyboista. Zwłaszcza jeśli w grę wchodzi walka o laury największych międzynarodowych imprez. Nie inaczej było w przypadku Angeliki Cichockiej. W ubiegłym roku najbardziej utytułowana bytowska lekkoatletka wróciła do regularnych treningów i startów po prawie dwóch latach przerwy. Przez ten czas zmagała się z problemami z kręgosłupem. Jednak długo trwało, zanim się wyjaśniło, że to właśnie stamtąd ból przenosił się na staw biodrowy i okoliczne mięśnie. Przełom przyniosły konsultacje i leczenie pod okiem jednego z najlepszych na świecie specjalistów medycyny sportowej, Hansa-Wilhelma Müllera-Wohlfahrta, znanego przede wszystkim ze współpracy z piłkarzami Bayernu Monachium. Jednak nie był to wymarzony powrót. Bytowianka zaczęła 2020 r. halowymi startami w Birmingham i Toruniu, ale szybko sportowy świat wyhamował przez pandemię koronawirusa. Odwołano bądź przełożono wiele imprez, przede wszystkim Igrzyska Olimpijskie w Tokio. Lekkoatleci wrócili na bieżnię dopiero pod koniec lata, by w ekspresowym tempie rozegrać najważniejsze zawody. Choć forma Angeliki była daleka od optymalnej, udało jej się zdobyć srebrny medal mistrzostw Polski w biegu na 800 m we Włocławku. - Jeszcze przyjdzie czas na podsumowania. Zostawiam w sobie ogromny niedosyt. Od początku roku dużo się działo w moim sportowym życiu, ale wróciłam na bieżnię i to jest dla mnie najważniejsze. Nie odpuściłam i nie odpuszczę - podsumowała wówczas Angelika.
Przygotowania do nowego sezonu również nie zwiastowały „cudów”. Przez kontuzję Angelika rozpoczęła je dopiero w połowie grudnia. Przez półtora miesiąca trenowała w Iten w Kenii pod okiem trenera kadry polskich średniodystansowców Piotra Rostkowskiego i męża Tadeusza Zblewskiego. - Przyznam, że na początku nie było łatwo, a moje myśli niekoniecznie krążyły w dobrym kierunku. Gdy ja dopiero rozpoczynałam przygotowania, większość zawodniczek była już na zupełnie innym etapie. Bałam się, że nie starczy mi czasu, by odpowiednio przygotować się do halowych mistrzostw Europy, które były dla mnie docelową imprezą w okresie zimowym. Jednak z treningu na trening było coraz lepiej. Czułam, że moc wraca i zaczęłam patrzeć w przyszłość z coraz większymi nadziejami. Pod koniec stycznia już wiedziałam, że z tej mąki jednak będzie chleb - wspomina A. Cichocka.
Batalię o minimum na mistrzostwa Starego Kontynentu (PZLA wyznaczył je na 2,03.00 min) Angelika zaczęła zaraz po zakończeniu zgrupowania w Kenii 6.02. we francuskim Lievin. Pierwsza próba nie przyniosła jej kwalifikacji. Bytowianka zajęła 3 miejsce z wynikiem 2,03.88 min (wygrała Joanna Jóźwik z rezultatem o ponad sekundę lepszym). Jednak już niespełna tydzień później bytowianka uzyskała minimum. 12.02. w halowym sprawdzianie kontrolnym PZLA w Toruniu uzyskała wynik 2,02.72 min. Rosnącą formę zawodniczka potwierdziła podczas lekkoatletycznych mistrzostw Polski w Toruniu 21.02., gdzie o włos przegrała walkę o złoty medal z J. Jóźwik, mijając metę z najlepszym w sezonie wynikiem - 2,02.12 min. - To był tak naprawdę pierwszy moment, kiedy pomyślałam, że jest realna szansa na wywalczenie medalu w zbliżających się wielkimi krokami mistrzostwach Europy. Wiedziałam, że czas działa na moją korzyść i że na początku marca forma może być jeszcze wyższa. Potwierdziłyśmy z Asią, że jesteśmy mocne. Swoją drogą zdrowa rywalizacja między nami swoje zrobiła. Wzajemnie się nakręcałyśmy na coraz mocniejsze bieganie - zauważa A. Cichocka.
Bytowianka w wir rywalizacji w mistrzostwach Starego Kontynentu w Arenie Toruń wpadła w piątek 5.03., stając na starcie szóstej, ostatniej serii eliminacyjnej. Angelika ukończyła bieg na drugim miejscu za Niemką Christiną Hering z identycznym rezultatem 2,04.06 min (kwalifikację zapewniały sobie 3 najlepsze zawodniczki). Problemów nie było także następnego dnia w półfinałach. Angelika pewnie zwyciężyła w trzecim biegu, notując czas 2,03.18 min. Tym samym potwierdziła medalowe aspiracje. Niemal identyczne wyniki uzyskały najmocniejsze w pozostałych dwóch półfinałach J. Jóźwik (2,03.15 min) i Brytyjka Keely Hodgkinson (2,03.11 min).
Rozgrywany w ostatnim dniu mistrzostw finał rywalizacji pań na 800 m przypominał lekkoatletyczny mecz międzypaństwowy. W gronie 6 zawodniczek znalazły się bowiem dwie Polki i trzy Brytyjki. Stawkę uzupełniła Szwajcarka. Bieg zaczął się od mocnego startu A. Cichockiej i J. Jóźwik, które wraz z K. Hodgkinson od razu usadowiły się czele stawki. Szybko jednak tempo wyraźnie spadło. - Bałam się, że za mocno, bo po pierwszych 200 metrach w zasadzie człapałyśmy. W tak wolno prowadzonych biegach wygrać może każda zawodniczka, nawet słabiej przygotowana. Starałam się jednak zachować chłodną głowę - mówi A. Cichocka. Z czasem zawodniczki nieznacznie przyspieszyły, ale i tak było pewne, że o wszystkim zdecyduje finisz. Na ostatniej z czterech pętli na prowadzenie wyszła K. Hodgkinson, a na jej plecach były J. Jóźwik i A. Cichocka. Brytyjka na ostatniej prostej nie dała się dogonić Polkom i przekroczyła metę na pierwszym miejscu z wynikiem 2,03.88 min. Choć Angelika centymetr po centymetrze zbliżała się do biegnącej na drugiej pozycji J. Jóźwik, nie udało jej się wyprzedzić koleżanki z reprezentacji. Ostatecznie z rezultatem 2,04.15 min bytowska lekkoatletka przekroczyła „kreskę” na trzeciej pozycji. - Po biegu gdybaliśmy z Tadkiem [Zblewskim - przyp. red.], że mogłam nieco wcześniej usadowić się na czele biegu i najpewniej obroniłabym prowadzenie. W hali jest ciasno, proste są krótsze, przez co gonić rywalki jest naprawdę trudno. To jednak nie zmienia faktu, że moja radość po biegu była ogromna - zostałam brązową medalistką mistrzostw Europy - cieszy się A. Cichocka.
Na mecie A. Cichocka i J. Jóźwik od razu wpadły sobie w objęcia, a świeżo upieczona srebrna medalistka długo szeptała coś bytowiance do ucha. - Ja, jak to ja, zawsze mam do siebie trochę żalu, że coś mogłam zrobić lepiej. Aśka chyba to zauważyła i od razu coś mi wyklarowała. Powiedziała: „Angie, zobacz, gdzie byłyśmy dwa lata temu, a gdzie jesteśmy obecnie. Biegamy z flagą Polski po bieżni”. Popłakałam się ze wzruszenia. Z Aśką byłyśmy w podobnej sytuacji, bo w pewnym momencie nasze kariery załamały się przez kontuzje i długo nie mogłyśmy wrócić na wysoki poziom. Ten medal to w pewnym sensie wielka nagroda za upór i ciężką walkę o powrót do zdrowia i do biegania - mówi A. Cichocka.
Brązowy medal mistrzostw Europy jest dla Angeliki wielką motywacją na dalszą część sezonu. Jak wiadomo dla czołowych sportowców docelową imprezą w 2021 r. będą Igrzyska Olimpijskie w Tokio. Również dla bytowianki. - Sezon halowy, a przede wszystkim mistrzostwa Europy pokazały, że jestem mocna i mogę walczyć z najlepszymi zawodniczkami. To nie jest dla mnie wyłącznie kawałek blaszki. To przede wszystkim większa pewność siebie i przekonanie, że znów mogę biegać na światowym poziomie. Wierzę, że ten medal jest dla mnie przystankiem w drodze do Tokio. W najbliższym czasie całą energię poświęcę na walkę o Igrzyska Olimpijskie - deklaruje A. Cichocka.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!