
Zanieczyszczenie lasów i łąk, hałas, zapylenie, większy ruch ciężarówek oraz zagrożenie dla rozwoju turystyki Somin i spadek wartości tamtejszych nieruchomości. To tylko niektóre uwagi, które pojawiły się w liście protestacyjnym wobec planu uruchomienia w Sominach linii do zbierania i przetwarzania odpadów budowlanych na kruszbet. - Chcę tylko od czasu do czasu kruszyć gruz na swojej działce. Nie zamierzam przerabiać eternitu ani śmieci - uspokaja Jacek Talecki, właściciel firmy Jackop z Somin.
Na początku września na stronach Biuletynu Informacji Publicznej Gminy Studzienice ukazało się zawiadomienie o wszczęciu postępowania administracyjnego w sprawie wydania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla linii technologicznej do zbierania i przetwarzania odpadów budowlanych na 2,5-hektarowej działce w Sominach. Od pewnego czasu na nieruchomości położonej w przysiółku Koźlice, ok. 2 km od Somin, trwają przygotowania do uruchomienia zaplecza dla firmy budowlanej. Teren, na którym stoi sprzęt, został ogrodzony. Trwa też budowa obiektu gospodarczego. Plany inwestycyjne właściciela zaniepokoiły jednak część okolicznych mieszkańców. W piśmie do wójta Studzienic, instytucji odpowiedzialnych za zgodę na przedsięwzięcie i stowarzyszeń ekologicznych wyrazili swój sprzeciw, wyliczając zagrożenia, jakie ich zdaniem niesie za sobą: „Zanieczyszczenie przyległego lasu i łąk, który jest terenem rekreacyjnym, mieszkalnym i rolnym dla okolicznych mieszkańców i turystów, jak i siedliskiem gniazdowania dzikich ptaków - gatunków objętych szczególnymi środkami ochronnymi (...)”. 25 osób, które podpisało się pod protestem, obawia się też znacznego wzrostu hałasu, dużego zapylenia stanowiącego zagrożenie zarówno dla okolicznych upraw, jak i dla mieszkańców. Protestujący przekonują, że wysokie natężenie ruchu pojazdów ciężarowych spowoduje utrudnienia komunikacyjne na drogach gminnych w Sominach i okolicznych miejscowościach oraz poważne zagrożenie dla pieszych, przede wszystkim dzieci dochodzących do przystanku autobusowego.
Podpisani pod listem ostrzegają, że efektem uruchomienia działalności związanej ze zbieraniem i przetwarzaniem odpadów budowlanych będzie spadek bezpieczeństwa na szlakach turystyczno-rowerowych przebiegających przez Sominy, a także w obszarach objętych specjalną ochroną, m.in. Obszar Natura 2000, Zaborski Park Krajobrazowy, Rezerwat Bukowa Góra nad Pysznem i Lasy Rekowskie. Co więcej, nowa działalność spowoduje zanieczyszczenie wód gruntowych, rowów melioracyjnych i stawów pyłami i odpadami, pogorszy wizerunek okolicy oraz doprowadzi do spadku wartości nieruchomości. „Podsumowując, wszystkie wskazane powyżej zagrożenia związane z planowaną inwestycją, której przedmiotem będzie zbieranie i przetwarzanie odpadów budowlanych, będą rujnowały życie mieszkańców i turystów. Ucierpią na tym nie tylko ludzie, ale również środowisko naturalne i okoliczne ekosystemy. Ww. zagrożenia z oczywistych powodów budzą nasze obawy i zdecydowanie się temu sprzeciwiamy. Zwracamy się również do Gminy Studzienice o pomoc dla firmy Jackop w wyznaczeniu innej działki gminnej, która będzie o charakterze przemysłowym, gdzie ww. firma będzie mogła realizować swoje przedsięwzięcia” - piszą w liście protestujący.
Przedsiębiorca w niedzielę 17.10. spotkał się z kilkunastoma osobami, które sprzeciwiają się jego planom. - Porozmawialiśmy i wyjaśniliśmy sobie kilka rzeczy. Część osób była przekonana, że kiedy zburzę dom, to cały materiał, łącznie z eternitem, będzie u mnie zmielony. Mówili, że będą do mnie przyjeżdżały ciężarówki z Niemiec wyładowane eternitem. Przekonywałem wszystkich, że to nieprawda. Nie zamierzam zajmować się materiałami niebezpiecznymi, a zwykłym i czystym gruzem. Taka działalność jest ściśle kontrolowana i nikt sobie nie pozwoli, aby w gruzie znajdowały się śmieci czy eternit. Aby się jakoś dogadać z sąsiadami, podczas spotkania zadeklarowałem też, że 10-krotnie zmniejszę ilość gruzu, który zamierzam przetwarzać. 364 tys. ton, jakie zawarłem we wniosku, zmniejszyłem do jedynie 30 tys. ton rocznie. Na spotkaniu miałem wrażenie, że większość zgodziła się na takie rozwiązanie, bo wtedy działalność ograniczyłaby się do tego, że kruszarka przyjedzie do mnie kilka razy w roku i zmieli gruz zebrany na moim terenie. Myślałem, że zawarliśmy porozumienie, ale okazało się, że zmienili zdanie. Po spotkaniu ktoś pojechał do swojego znajomego do Gdańska. Ten mu powiedział, że nawet jeśli dostanę pozwolenie tylko na 10 ton, to za kilka lat nie będzie problemu, aby tę ilość zwiększyć - mówi J. Talecki.
Przedsiębiorca został poinformowany o złożonym 20.10. do Urzędu Gminy w Studzienicach proteście. - Nie miałem jednak okazji zapoznać się z tym pismem. Nie rozumiem ich obaw, bo chcę tu jedynie przetwarzać czysty gruz. Wpadłem na taki pomysł, bo podczas prac rozbiórkowych, remontów i budów właściciele często nie mają co z nim zrobić. Ja chciałbym taki materiał zagospodarowywać. Formalnie to odpad, dlatego postanowiłem wszystko zalegalizować. Dzięki temu mógłbym przyjmować na swojej działce gruz. Kilka razy w roku przyjeżdżałaby kruszarka, która przetwarzałaby go na kruszbet. Wszystko objęte zostanie kontrolą. Po sprawdzeniu odpowiednie instytucje wystawią certyfikat. Dzięki temu taki materiał mógłby być wykorzystany np. na podbudowę dróg - przekonuje J. Talecki. Na działce, gdzie buduje zaplecze dla swojej przyszłej firmy, zamierza postawić też dom. - Urodziłem się w Sominach. Chcę prowadzić działalność na działce, którą odziedziczyłem. Planuję tu mieszkać, dlatego też nie pozwolę sobie na działalność, która zaszkodzi mnie i sąsiadom. Sprawa zaczęła się po tym, gdy jakaś kobieta z Gliwic, która chce kupić w pobliżu działkę, wyczytała w internecie, że staram się o wydanie decyzji środowiskowej. Wspólnie z jeszcze jedną osobą zbuntowali przeciw mnie resztę sąsiadów, którzy wcześniej nie zgłaszali żadnych uwag. Teraz zaczęła się awantura, bo ktoś rozpowszechnia nieprawdziwe informacje. Pomawiają mnie, że mam umowę ze składowiskiem w Sierznie i będę od nich przyjmował śmieci, które następnie zostaną przeze mnie przerobione. Podobno tiry będą stały do mnie w kolejkach i zniszczą asfalt na powiatówce. To wszystko bzdura. Chcę jedynie zajmować się zagospodarowaniem czystego gruzu. Staram się o pozwolenie na taką działalność. Formalności zleciłem firmie, która zajmuje się takimi rzeczami. Na razie czekam na zgodę - mówi J. Talecki.
Zgodnie z przepisami przed wydaniem decyzji wójt musi ją uzgodnić z Regionalnym Dyrektorem Ochrony Środowiska w Gdańsku, Państwowym Powiatowym Inspektorem Sanitarnym w Bytowie oraz Państwowym Gospodarstwem Wodnym w Chojnicach. - Otrzymaliśmy już informację z RDOŚ w Gdańsku. Jego zdaniem ilość zgłoszona w karcie informacyjnej oznacza, że przedsięwzięcie może mieć znaczący wpływ na środowisko, dlatego zgoda wiąże się z koniecznością opracowania przez przedsiębiorcę raportu oddziaływania na środowisko. Na tej podstawie wysłaliśmy pismo do inwestora, aby jeszcze raz się określił co do planowanej ilości przetwarzanych odpadów - mówi Bogdan Ryś, wójt Studzienic. Włodarz potwierdza, że do Urzędu Gminy wpłynął też protest w tej sprawie. - Podpisany przez sąsiadów nieruchomości, na której planowane jest przedsięwzięcie, podnosi szereg argumentów przeciw tej działalności. Wpływ na stanowisko pewnie też ma określenie zawarte we wniosku. Mówi się o wydaniu zgody na uruchomienie linii technologicznej do zbierania i przetwarzania odpadów, co może brzmieć groźnie. Tak naprawdę nawet odzyskiwana stal jest odpadem - mówi wójt.
- Wszystkie argumenty na pewno rozważymy, jednak wniosek inwestora musimy rozpatrzeć. Decyzja będzie negatywna, jeżeli pojawią się prawne przeszkody prowadzenia takiej działalności w tym miejscu. Czekamy jeszcze na deklaracje co do ilości odpadów budowlanych, które chce tam przetwarzać. Jeżeli chodziłoby o niewielkie ilości, to taki punkt na pewno ułatwiłby życie mieszkańcom w kwestii pozbycia się niepotrzebnych resztek materiałów budowlanych. Skorzystałyby też gmina i firmy mające dostęp do certyfikowanego kruszbetu wykorzystywanego do podbudowy dróg. Materiał mielibyśmy na miejscu, dlatego odeszłyby wysokie koszty jego transportu - mówi wójt. Włodarz przekonuje, że nie może też, za sugestią protestujących, wskazywać przedsiębiorcy innego miejsca, gdzie będzie mógł prowadzić taką działalność. - Jeżeli przedsiębiorca chce inwestować na swoim terenie, to nie mogę wskazywać mu gminnej działki. Zresztą samorząd takiego gruntu w Sominach nie ma. Jedyna parcela znajdująca się w sąsiedztwie oczyszczalni została za zgodą Rady Gminy wydzierżawiona na tor quadowy - mówi B. Ryś.
Prezes Zakładu Zagospodarowania Odpadów w Sierznie zaprzecza, aby odpady budowlane z jego spółki miały trafiać do Somin. - Jeżeli ta firma ma umowę, to jedynie na dostarczanie odpadów budowlanych na nasze składowisko. W tej chwili na rynku jest problem z brakiem zakładów, które legalnie mogą przetworzyć takie materiały. My mamy pozwolenie, ale nasz limit jest niski. Podaż na pewno jest wyższa niż nasze możliwości. Do podjęcia działalności przedsiębiorców na pewno zniechęcają ostre wymogi, które trzeba spełniać przy przetwarzaniu i składowaniu materiałów. Problemem może być też sąsiedztwo, bo działalność wiąże się z hałasem i pyłem, które towarzyszą takiej działalności - mówi Jerzy Szpakowski, prezes ZZO Sierzno.
Mieszkańcy Somin są podzieleni. Cześć uważa, że taka działalność nikomu szkody nie przyniesie. - Wszystko oczywiście zależy od ilości gruzu, jaką będzie się tam przetwarzało. Jednak z tego co wiem, właściciel planuje tam mieszkać, dlatego nie ma nawet miejsca, aby robić to na ogromną skalę. Poza tym działka leży z dala od wsi i innych zabudowań, więc działalność dla nikogo nie powinna być uciążliwa - mówi jeden z mieszkańców Somin.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!