
Kiedy gdzieś w swoim obejściu zobaczysz gniazdo os albo szerszeni, wiadomo, wzywasz strażaków. A kiedy pszczół? Odpowiedź jest równie prosta - pszczelarza.
To nie było zwykłe wezwanie. - Pszczoły zaczynają się roić w maju, czerwcu. To zazwyczaj wtedy jesteśmy powiadamiani o rojach, które uwiązały się na jakiejś gałęzi czy płocie. Pszczelarze raczej starają się nie dopuszczać do takich sytuacji. Wolą, by owady swoją energię poświęcały na zbieranie miodu niż na tworzenie nowych rodzin poprzez rójkę - opowiada Mieczysław Kobiella, pszczelarz ze Studzienic, którego odwiedziliśmy w ubiegłym tygodniu. Jak wspomina, tym razem telefon z prośbą o pomoc zadzwonił dopiero w połowie jesieni. - W jednej z firm w Osławie Dąbrowie robili porządki pod wiatą, w której składali nieużywany sprzęt. Wynieśli stamtąd starą pompę do wody. Po chwili w miejscu, gdzie stała, zaczęły zbierać się pszczoły. Już wcześniej mieli podejrzenia, że tam mieszkają - wspomina pszczelarz. M. Kobiella oczywiście pojechał. Na miejscu zorientował się, że pierwotnie pszczela rodzina musiała mieszkać w przesuniętej pompie, poprosił więc, by wróciła na swoje dawne miejsce. Tak też się stało. - Pszczoły na noc wracają do siebie. Te też wróciły. Następnego dnia mogłem je więc przesiedlić ze starej pompy do pustego ula, który ze sobą przywiozłem. Okazało się, że swoje plastry ulepiły w przestrzeni cylindra osłaniającego zawory. To taki metalowy klosz o przekroju kolistym. Wlatywały tam przez kołnierz cylindra - mówi pan Mieczysław, jednocześnie pokazując mi plastry, na jakie natrafił w pompie. Kiedy je wyciągnął, zapachniało silną słodką wonią. Tak pachniał miód w nich zawarty. Nie potrafiliśmy jednak po zapachu dojść, jakiego był rodzaju. Na pewno nie gryka ani lipa. - W tym roku pożytku dostarczył też wrzos. Prawdopodobnie nektar właśnie z tej rośliny w części posłużył pszczołom z pompy do stworzenia tego miodu - mówi studzieniczanin. Zaraz dodaje, że nie było go za dużo. - Wątpię, czy wystarczyłby tej pszczelej rodzinie, by przezimowała. Było go za mało nawet dla tak mało licznej, jak ona. Pszczoły, z tego co mówili pracownicy firmy, pojawiły się u nich w sierpniu. Myśleli, że odleciały. W każdym razie, do zimy nie zdołały ani nazbierać dostatecznie dużo nektaru, ani żeby wzmocnić swoją rodzinę, tzn. zwiększyć liczebność - wyjaśnia.
Owady trafiły do nowego domu razem ze swoimi plastrami. Pojechały do pasieki na Grancie (sołectwo Ugoszcz). Tam pszczelarz dostawił im ramki z pokarmem. - Na pewno im się przydadzą zimą. Kiedy ostatnio do nich zajrzałem, już po przeprowadzce, miały się chyba dobrze - mówi mężczyzna.
Pytamy jeszcze, skąd pszczoły mogły się wziąć w starej pompie? - Jak mówiłem, pszczelarze raczej starają się nie dopuścić do wyrojenia. Są na to sposoby. Ale rójki mimo to się zdarzają, są też tzw. pszczoły leśne. W okolicy działa kilka pasiek. A taki rój potrafi przelecieć nawet 2-3 km od ula, z którego pochodzi, by znaleźć sobie nowy dom. W tym celu wysyła specjalne pszczoły, tzw. kwatermistrzów. Według mnie to na pewno rodzina pochodząca z pasieki, bo to krainki, czyli odmiana hodowlana - wyjaśnia M. Kobiella.
Rójka to naturalny sposób powstawania pszczelich rodzin. Dochodzi do niej na wiosnę. Wtedy to pszczela matka wylatuje z ula razem z częścią rodziny. Owady zbijają się w kłąb, obsiadając gałąź, sztachety, czy inną rzecz znajdującą się na pewnej wysokości nad ziemią. Jednocześnie wysyłają swoich kwatermistrzów, by poszukali nowego lokum. Jeżeli w tym momencie rodzina nie zostanie załapana, leci do nowego domu. Tymczasem w pozostawionym ulu, reszta czeka na wyklucie się nowych matek. To one, a w zasadzie jedna z nich, przejmie władzę. Potem może dojść do kolejnych rójek, to tzw. drużaki, a potem nawet trzeciaki. Pszczelarze raczej nie są nimi zainteresowani, bo owady, zamiast zbierać miód, zajęte są czym innym. Z drugiej strony dzięki rójkom pozyskują nowe rodziny, choć nie jest to jedyny sposób na powiększenie pasieki.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!