
7.12. w Bibliotece Miejskiej w Bytowie odbyło się z spotkanie z poetką Adelą Kuik-Kalinowską, która na co dzień związana jest z Akademią Pomorską w Słupsku. - Kiedy piszę, nie myślę o swoim filologicznym wykształceniu, nie patrzę z perspektywy profesora nauk humanistycznych. Otwiera się we mnie pewna przestrzeń, siadam i powstaje wiersz - mówiła A. Kuik-Kalinowska, dodając: - Pierwszym krytykiem jest mój mąż i muszę przyznać, że dość surowym.
Ten rok był dla poetki wyjątkowo pomyślny. Zdobyła pierwsze miejsca w Ogólnopolskim Konkursie Literackim im. Jana Drzeżdżona w Wejherowie oraz Ogólnopolskim Konkursie Literackim im. Jana Trepczyka w Wejherowie, a nagrodę lęborskiego oddziału Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Ogólnopolskim Konkursie Literackim im. Mieczysława Stryjewskiego w Lęborku.
Choć wiersze pisze od ponad 20 lat, to jednak lądowały w szufladzie. - Tak było przez długi czas. Dopiero w 1996 r. odważyłam się jeden z nich wysłać na konkurs do Lęborka. Zdobył tam wyróżnienie. Momentem przełomowym okazał się dla mnie rok 2014 r., kiedy zmarł mój tata. Wówczas napisałam wiersz „Wiôldżi zwónk” otwierający debiutancki tomik - mówiła na spotkaniu poetka. To wtedy też zaczęła pisać także po kaszubsku. Kolejny zbiorek zadedykowała mamie. - Muszę się przyznać, że bardzo dobrze pisze mi się w języku kaszubskim, który wiąże się u mnie z domem rodzinnym. Schodzę wówczas do czasu pierwszych smaków, zapachów - opowiadała A. Kuik-Kalinowska. Podczas spotkania nie zabrakło trudnych tematów, w tym śmierci. Poetka przeczytała wiersz „Tristan”. - Pamiętam, że jechaliśmy do kościoła na bierzmowanie. Przed wyjazdem dowiedzieliśmy się, że młody chłopak z Rekowa, którego znałam, zginął w wypadku samochodowym. Miałam może 16-17 lat. Do dziś wspominam pewne wydarzenie z nim związane. To chyba było spotkanie mikołajkowe. On spojrzał na mnie, ja na niego i przesłał mi tak cudowny uśmiech. Dziś wiem, że można nim wyrazić znacznie więcej niż słowami - mówiła A. Kuik-Kalinowska, dodając: - Wiadomość o jego śmierci zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Nie mogłam sobie z tym poradzić. Wówczas, jako młoda dziewczyna, napisałam ten wiersz, który po latach znalazł się w debiutanckim tomiku.
Na zamku zabrzmiał także inny, oparty na autentycznym wydarzeniu. To opowieść o chłopcu, który nieopatrznie podpalił gospodarcze zabudowania. Przestraszony uciekł i zamarzł, skulony w kopcu. - Na Kaszubach wiele jest takich dziwnych zbiegów okoliczności, dramatów rodzinnych. Kilka z nich chcę jeszcze opisać w swoich wierszach. Tę o małym dziecku usłyszałam od swojego ojca. Sam utwór powstał zaś kilka lat temu. Długo we mnie siedziała ta historia, nim przelałam ją na papier - opowiadała poetka.
Podczas spotkania czytano także utwory nawiązujące do haiku - wywodzących się z Japonii krótkich form wierszowych. - Moja poezja wychodzi z regionu, z Kaszub, ale przekraczam jego granice. Szukam znaków uniwersalnych - mówiła A. Kuik-Kalinowska. Do tej pory ukazały się dwa jej polsko-kaszubskie tomiki - „Z pòla dodóm” i „Pòwid miesąca”. W przygotowaniu jest kolejny „Leno ptôchë”. Ma się ukazać na początku przyszłego roku.
Spotkanie, które trwało ponad półtorej godziny, zrealizowano w ramach Ogrodów Literatury.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!