
- Wilki są u nas już od co najmniej 15 lat. Na teraz mogę powiedzieć, że na naszym terenie żyją co najmniej dwie watahy, które wyprowadzają młode - mówi leśniczy z leśnictwa Lubaszki Krystian Szreder, a wie, co mówi, bo drapieżnikom przygląda się od lat.
Pierwsze podejrzenia o obecności wilków w naszych stronach u leśniczego pojawiły się ok. 15 lat temu. - Początkowo nie miałem pewności, czy zaobserwowane tropy nie należą do psa. Ślady dwóch osobników, które zauważyłem, były podobnej wielkości. Wśród psów to rzadkość. Te wałęsające się chodzą raczej w różnych konfiguracjach - np. mały, średni i duży. Więc ich ślady są różne - mówi Krystian Szreder.
Pewności nabrał zimą, gdy wybrał się na wędrówkę. - Zobaczyłem tropy. Biegły w linii prostej, to tzw. sznurowanie. Podobnie jak u lisa. Jednak psy nie zostawiają w ten sposób śladów. Miałem już niemal pewność. Szedłem wzdłuż nich 1,5-2 km. W pewnym momencie, gdy skrzyżowały się z tropami jeleni, ślad nagle rozdzielił się na trzy. Wcześniej nawet się nie zorientowałem, że nie śledzę jednego osobnika. Później znów zeszły się w jeden. Miałem już pewność, że pojawiły się u nas wilki - opowiada K. Szreder. Jego ojciec, który także od początku lat 60. pracował w leśnictwie, nie wspominał mu, by kiedykolwiek w okolicy zaobserwował obecność tych drapieżników. - W prasie o tematyce leśnej natknąłem się na wzmiankę o wilkach w naszych okolicach (Nadleśnictwo Niedźwiady) w latach 70., 80. - wyjaśnia K. Szreder. To ok. 50 km od leśnictwa Lubaszki.
Nie tylko tropy świadczyły o tym, że na Ziemi Bytowskiej zagościły wilki. Zmieniło się zachowanie tutejszych zwierząt, na które polują te drapieżniki. Często przytaczana jest opinia, że gdy się zjawią wilki, „znikają” sarny czy jelenie lub też, że są czujniejsze i łączą się w większe stada. - To po części prawda. Leśna zwierzyna zaczyna się wycofywać w bezpieczniejsze rejony. Jednak gdy zagrożenie staje się powszechne, a tak jest teraz, zaczyna się z nim oswajać. Musi się nauczyć żyć ze świadomością obecności wilka, koegzystować z nim. Wraca więc w poprzednie miejsce żerowania - mówi leśniczy, dodając: - To ciekawe do obserwacji. Wiadomo, że roślinożercy wybiorą przede wszystkim to miejsce, w którym będą miały spokój od ludzi. Jednak jest pytanie: czy przeniesie się w gęstwinę, gdzie łatwiej będzie się ukryć, czy może preferować będzie otwarte tereny, gdzie szerokie pole widzenia zapewni większe bezpieczeństwo.
To wbrew pozorom ważne pytanie. Od tego może zależeć wielkość wyrządzonych przez jelenie strat w gospodarce leśnej. - Żywią się one nie tylko trawą, ale także sadzonkami drzew. Dodatkowo siekaczami zdzierają młodą korę. O ile przy małym natężeniu ze stratami można się pogodzić, o tyle teraz, gdy zbierają się w większe stada, po 20-30 osobników, to może stać się poważnym problemem - mówi K. Szreder. Leśnik zaczął więc badać wzajemny wpływ wilków na jelenie oraz wpływ na gospodarowanie lasem. - Skłoniła mnie do tego nawałnica z 2017 r. W jej wyniku nasadzono duże powierzchnie jednowiekowych upraw leśnych. Na pewno na tym terenie pojawi się problem szkód. Jelenie znajdą tam łatwy żer, a dodatkowo schronienie w młodniku. Pytanie, czy obecność wilka może w tym kontekście pełnić dla leśników negatywną, czy raczej pozytywną rolę - mówi leśnik.
Od 2018 r. wykorzystuje fotopułapki, by obserwować zachowanie wilków. - Ustawiam je w okolicach Krosnowa, Bukowej Góry, Bukówek, a także na terenie leśnictwa Lubnia. U siebie w leśnictwie Lubaszki urządzenia stawiam, by sprawdzić stan baterii i czy odpowiednio działają - mówi leśniczy. Co można powiedzieć na podstawie nagranych filmików? - Na pewno to, że na naszym terenie mamy dwie watahy, które wyprowadzają młode. Wilki u nas tworzą watahy rodzinne, tzn. mamy basiora (samiec), waderę (samica) i młode. Często zdarza się, że towarzyszą im także piastuny, czyli ubiegłoroczne młode, które pomagają opiekować się szczeniakami. Potomstwo w pierwszym roku zostaje przy rodzicach, później może szukać nowej watahy lub innego terytorium - mówi leśniczy. Z 4-5 szczeniąt dorasta 1-2. - Wpływ na to mają nie tylko wyłącznie choroby, ale także wewnętrzne walki czy wypadki komunikacyjne - tłumaczy K. Szreder.
Wilki u nas na pokarm częściej wybierają jelenie niż sarny. Na pytanie dlaczego, leśniczy żartobliwie odpowiada: - Za jednym i drugim nabiega się tak samo, a z pierwszego ze zwierząt mięsa jest zdecydowanie więcej. Może mieć to znaczenie, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że trzeba się nim podzielić z innymi, także młodymi. Okazuje się, że rzadziej polują na dziki. - Powód jest prosty. Dzik będzie się bronił. W takim starciu łatwiej o kontuzję. Nawet drobne zranienie może być przyczyną późniejszej infekcji, a w konsekwencji śmierci. Działa tu prosta kalkulacja - mówi K. Szreder. O pożywienie jednak nie powinien się martwić. - Zgodnie z danymi Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska populację wilka w całej Polsce w 2019 r. oceniano na ponad 2 tys. sztuk. Dla porównania populacja jeleni wynosiła 276 tys., a saren 900 tys. - mówi K. Szreder.
Wilk to bardzo ciche zwierzę i trudno je zauważyć. O jednym ze swoich spotkań z nim wspomina leśniczy. - Siedziałem w ambonie. Nawet nie usłyszałem, kiedy pod nią podszedł wilk. Tego dnia przymroziło. Na liściach, które tam leżały, pojawił się szron. Powinienem więc go usłyszeć. Ale zobaczyłem go, dopiero gdy już odchodził - opowiada K. Szreder. Wbrew pozorom spotkań z drapieżnikami nie miał aż tak dużo, ale zapadły mu w pamięć. - Podczas polowania, z tyłu, czyli czując mój zapach, nadbiegł młody jeleń, tzw. szpicak. Jednak nie zwracał na mnie żadnej uwagi i to do tego stopnia, że gdybym nie schował się za drzewo, to mógłby mnie stratować. Gdy się odwróciłem, zauważyłem jedynie dwa jaśniejsze kształty. Kiedy tylko poczuły mój zapach, od razu zrezygnowały z pogoni. Podobnie w drugim przypadku, gdy obok mnie przebiegła zziajana łania. Była tak wykończona biegiem, że aż rzęziła. Wilk był już bliski jej złapania. Ale podobnie jak za pierwszym razem, kiedy tylko poczuł mój zapach, od razu odpuścił - mówił K. Szreder, dodając: - Oczywiście zdarza się, że ludzie niespodziewanie spotkają na swojej drodze wilka. Ale tylko, gdy go zaskoczą, np. mogą iść pod wiatr albo zwierzę może być czymś zajęte.
Podaje tu przypadek pracowników leśnych. - Mieli przerwę, jedli śniadanie, kiedy niespodziewanie wybiegł wilk. Zatrzymał się i zaczął się w nich przez dłuższą chwilę wpatrywać. Dopiero kiedy krzyknęli, zwierzę uciekło - mówi K. Szreder. Tu pada pytanie o wzrok drapieżnika. - Przypuszcza się, że pies widzi w odcieniach szarości, być może jest tak również i u wilka. Na pewno wzrok ma przystosowany bardziej do dostrzegania ruchu. Sam zauważyłem u siebie, że gdy przełączę obraz na odcienie szarości, dostrzegam więcej szczegółów oraz ruch. W przypadku wspomnianych pracowników, to siedzieli, nie mieli więc kształtu typowego dla ludzi, czyli wyprostowanej sylwetki. Dlatego też zwierzę, jeśli nie wyczuło ich zapachu, oceniało, z czym ma do czynienia. Sam miałem podobną sytuację. Stałem na otwartej przestrzeni za niezbyt wysokim stosem drewna (ok. 70 cm). Przede mną, w odległości może 30 m stał jeleń, którego nagrywałem, ale zachowywał się tak, jakby mnie nie dostrzegał, dopiero gdy się poruszyłem, uciekł - opisuje leśniczy.
O bliskich spotkaniach ludzi z wilkami pisaliśmy na naszych łamach. O to, co należy zrobić w takich przypadkach, pytamy leśniczego. - Nie jestem specjalistą, by coś doradzić. Generalnie wilki unikają kontaktu z ludźmi. Należy mieć świadomość, że to dzikie zwierzęta. Mogą być chore, głodne, znaleźć się w podbramkowej sytuacji. Od tego będzie zależało, jak się zachowają. Najlepszym wyjściem w naszych warunkach chyba będzie krzyknięcie - mówi K. Szreder.
Tymczasem analizując zapisy z fotopułapek, można się dowiedzieć nie tylko o zwyczajach zwierząt. - Widać także, jak duży ruch generują ludzie. Rekordem było jedno z postawionych przeze mnie urządzeń, na którym zarejestrowało się ponad 3 tys. uruchomień, przy czym zwierząt nagrało się niewiele - mówi K. Szreder, dodając: - To nie tylko grzybiarze. Gdzieś prowadzone są prace w lesie, innym razem nagrywają się sami leśnicy czy mieszkańcy dojeżdżający do swoich domów.
Okazuje się, że wilki do przemieszczania wybierają istniejące drogi. Na jednej z fotopułapek oglądamy, jak we wczesnych godzinach porannych drogą spacerują trzy małe wilczki, kilka godzin później w to samo miejsce przyjeżdżają grzybiarze. Na innym nagraniu widać z kolei kulejącego wilka. - A trzeba wiedzieć, że to zwierzęta terytorialne. Nie akceptują innych wilków na swoim terenie. Tego jednak w jakiś sposób tolerują, choć nie należy do stada. Zawsze chodzi w pojedynkę. Być może pochodzi z miejscowej watahy. Pytanie także, czym się odżywia. Na większego zwierza nie zapoluje, może na mniejsze - zastanawia się K. Szreder. Ile jest wilków na naszym terenie? - To chyba najczęściej zadawane pytanie, ale odpowiedź nie jest wcale taka łatwa. Na podstawie nagranych filmów mogę potwierdzić istnienie dwóch watah, wyprowadzających młode, o których już wspomniałem. Obserwacje prowadzę też na ograniczonym terenie. Na podstawie filmów trudno rozróżnić poszczególne osobniki. Najdokładniejszą metodą byłoby badanie genetyczne odchodów. Nawet na mniejszą skalę to spory koszt, a co dopiero w skali kraju - tłumaczy K. Szreder.
Jak dotąd leśnik na swoim komputerze zgromadził kilka tysięcy nagranych filmików nie tylko z wilkami. - Zbieranie materiałów jeszcze potrwa. Opracowanie ich może pomóc nam lepiej poznać i zrozumieć otaczającą nas lokalną przyrodę - mówi K. Szreder.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!