Grzyby w sanepidzie

Grzybiarstwo to wśród bytowiaków pasja powszechna, dla wielu sposób na podreperowanie domowego budżetu. Na grzybach warto się więc znać.

Na specjalną wystawę gatunków jadalnych, niejadalnych oraz trujących zaprosiła w swoje mury 26.09. Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Bytowie. Dzień wcześniej pracownicy w okolicy Niezabyszewa nazbierali 38 ich rodzajów. Poustawiano je w koszach i opisano. Czekały na zainteresowanych. Ci dowiedzieli się m.in., by na grzybobranie ubierać śliską kurtkę, wówczas kleszcze się nie przyczepią. Grzyby zbierać do kosza, a nie do siatki, jak zachowywać się w lesie, jak rozróżnić rydza od podobnego, ale trującego mleczaka wełnianki oraz kanię od muchomora sromotnikowego. - Np. najmłodsi przede wszystkim winni zbierać grzyby pod okiem osoby dorosłej, która się zna. Co ważne do 10 roku życia dzieci powinny się wstrzymać z ich jedzeniem, bo są za ciężkie na ich żołądki - tłumaczył Bartosz Majkowicz, kierownik oddziału administracyjnego i ekonomicznego bytowskiego sanepidu.

W naszym powiecie nie doszło w ostatnim czasie do poważniejszego zatrucia grzybami. - Chcę przypomnieć, że każdy kto nie jest pewny rodzaju grzyba, który zerwał, może przyjść z nim do nas, a my pomożemy określić co to za gatunek. I w tym roku sporo osób skorzystało z tej możliwości. Jeśli dochodzi do zatrucia, współpracujemy ze szpitalem. Pamiętam sytuację, gdy karetka przyjechała z grzybem, aby go sklasyfikować, bo dziecko zerwało w ogródku i skosztowało. Okazało się, że jest trujący. Jeśli dochodzi do zatrucia, szybko przewożą pacjenta do Gdańska, gdzie znajduje się najbliższy oddział toksykologiczny. I tam też pojechało tego dnia. Po badaniach okazało się, że jednak nic nie zjadło. Innym razem mężczyzna, już po spożyciu kani, przyszedł do nas sprawdzić, czy aby na pewno to była ona. Przyniósł tylko nogę. Faktycznie to był ten gatunek. Lepiej jednak przyjść do nas przed zjedzeniem, jeśli nie jesteśmy pewni - tłumaczy B. Majkowicz.