
Gmina Studzienice sprzedała wszystkie wystawione na licytacje działki w Przewozie i Ugoszczy. Za 10 budowlanych parceli do kasy samorządu wpłynie ponad 600 tys. zł. Przetarg na grunt rolny w Osławie Dąbrowie trzeba było odwołać, bo dotychczasowy dzierżawca chce udowodnić przed sądem, że działka należy mu się przez zasiedzenie.
Gmina Studzienice postanowiła skorzystać z koniunktury na nieruchomości. Pod młotek trafiło jej 10 działek budowlanych. Aż 9 położonych w Przewozie. Zgodnie z przyjętym w 2009 r. miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego przeznaczone są pod zabudowę mieszkaniową. Parcele o powierzchni od 8 do 10 arów położone niedaleko jeziora, wśród pół i lasów tym razem cieszyły się sporym zainteresowaniem. - Na każdą z działek wadia wpłaciło od 6 do nawet 18 chętnych. To nie tylko mieszkańcy naszej i gmin ościennych, ale również m.in. ludzie ze Słupska i Trójmiasta - mówi Ryszard Piechowski, członek gminnej komisji przetargowej.
Liczba wpłaconych wadiów zgodnie z przewidywaniami przełożyła się na samą licytację. Oferty na parcele po kolejnych postąpieniach szybowały mocno w górę. - Działki wycenione na od 26 do 32 tys. zł uzyskiwały ceny od 45 do ok. 55 tys. zł netto. Najkorzystniej udało się sprzedać parcelę wycenioną na 28 tys. zł. Zainteresowanie było tak duże, że ostatecznie cena poszybowała do 64 tys. zł netto - mówi R. Piechowski. Nabywców znalazły wszystkie działki. - Część osób przystąpiła do przetargu, bo uznała, że nieruchomość to dobra inwestycja. Jednak część dopytywała o możliwość przyłączy, dlatego pewnie niebawem na działkach rozpoczną się budowy - mówi R. Piechowski.
W ubiegłym tygodniu odbył się też drugi przetarg na nieruchomość w Ugoszczy. 23-arowa parcela na nowym liczącym kilkadziesiąt działek osiedlu była jedną z większych i co za tym idzie droższych. - Cena wywoławcza wynosiła 60 tys. zł. W licytacji poszybowała do 90 tys. zł, co daje ponad 110 tys. zł brutto - wylicza sekretarz Urzędu Gminy w Studzienicach.
Samorząd wydzierżawił też nowej osobie gminną część jeziora w Prądzonce. - Woda ma ponad hektar i dotychczas była dzierżawiona. Mieliśmy trzech chętnych do prowadzenia tam gospodarki rybackiej. Jeden to dotychczasowy użytkownik, który władał jeziorem przez kilka ostatnich lat - mówi B. Ryś. Cenę wywoławczą czynszu ustalono na 800 zł rocznie. - Zwycięzca przetargu zaoferował, że będzie płacił rocznie do kasy gminy 2,7 tys. zł brutto. Umowa zostanie podpisana na 5 lat. Mieszkaniec gminy Studzienice zapowiedział, że będzie prowadził na jeziorze aktywną działalność - mówi R. Piechowski.
Gmina Studzienice chciała też dać pod młotek grunt rolny o powierzchni 1,2 ha w Osławie Dąbrowie. Wcześniej Rada Gminy zgodziła się wystawić nieruchomość na sprzedaż. - Cenę wywoławczą ustaliliśmy na 60 tys. zł. Wymagane wadium wpłaciło trzech zainteresowanych. Musieliśmy jednak odwołać przetarg, bo 12.11. dotychczasowy wieloletni dzierżawca złożył wniosek do Sądu Rejonowego o zasiedzenie działki. Do czasu rozstrzygnięcia postępowania musimy wstrzymać się ze sprzedażą - mówi Bogdan Ryś, wójt Studzienic. Sprawę zweryfikuje nie tylko Temida. - Sprawdzimy, kiedy doszło do komunalizacji tej nieruchomości i podpisania umowy dzierżawy - mówi B. Ryś. Chodzi o grunt rolny o powierzchni 1,2 ha położony na obrzeżach Osławy Dąbrowy przy drodze gminnej. Nieoficjalnie wiadomo, że kiedyś był przypisany do działającej we wsi szkoły i użytkowany przez pracującego tam nauczyciela. Z czasem działka została skomunalizowana i wydzierżawiona miejscowemu rolnikowi. - Nasze pole sąsiaduje z tym gruntem. Użytkowaliśmy go przynajmniej od połowy lat 70. Ziemię uprawiał jeszcze mój dziadek, potem ojciec. Nie byłem świadomy, że nasza rodzina może mieć prawo do zasiedzenia tego gruntu. Przypadkiem dowiedziałem się o tym w rozmowie z radcą prawnym. Uświadomił mi, że możemy spełniać warunki, bo dziadek był użytkownikiem tego terenu przez ponad 30 lat. Poza tym zasiedzenie nie przedawnia się, nawet mimo że później mieliśmy umowę na dzierżawę tego gruntu. Sentyment do tej ziemi sprawił, że postanowiłem złożyć wniosek do sądu. Jeśli uzna, że mam prawo do zasiedzenia, to dobrze, jeżeli nie, to też nic się nie stanie - mówi Bartłomiej Jarzębiński z Osławy Dąbrowy. Rolnik sam nie zamierzał w przetargu brać udziału. - Nie wpłaciłem wadium na przetarg, bo dla mnie cena była za wysoka. To grunt rolny, na którym nie będzie można robić nic innego, dlatego trudno mówić o opłacalności takiej transakcji. Jeżeli ktoś był zainteresowany, to prawdopodobnie chodziło o lokatę pieniędzy - mówi B. Jarzębiński.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!