
Potrafią rzucić się w oczy, ale nie wywołują konfliktów społecznych i są źródłem coraz większych dochodów dla gmin. Mowa o farmach fotowoltaicznych w powiecie bytowskim.
Błysk pośród pól. Coraz częściej w naszych stronach słoneczne promienie odbijają się nie od tafli śródpolnych oczek, ale od paneli fotowoltaicznych farm. O ile tych pierwszych ubywa, farmy zajmują coraz to nowe powierzchnie. Jak dotąd wydział budowlany naszego starostwa wydał 20 pozwoleń na ich budowę (dane na kwiecień 2021 r.), część z nich już produkuje prąd. Największa działa na Gochach pod Borzyszkowami. Ma 2 MW mocy. Wśród pozostałych przeważają ok. 1 MW. Moc trzech najmniejszych to od 0,5 do 0,77 MW. Wśród zarabiających na napędzanych słonecznymi promieniami elektrowni obok właścicieli ziemi i tych, do których należą same instalacje, są też gminy. Te ostatnie zyskują na podatkach. I to w dwójnasób. Po pierwsze z tytułu zamiany podatku od gruntów rolnych na podatek od działalności gospodarczej. Wartość tego pierwszego jest niewielka, nie mówiąc o tym, że za ziemie klasy V i o jeszcze gorszej bonitacji nie płaci się nic, a właśnie te u nas dominują. Po drugie w przypadku farm fotowoltaicznych naliczany jest też podatek od wartości budowli. Np. w gminie Bytów farmy zajmują dziś 8 ha. Kiedyś, gdy zajęte przez nie grunty uprawiano do miejskiej kasy z tytułu podatku rolnego, wpływało z nich rocznie zaledwie 600 zł. W tym roku za podatek od działalności gosp. aż 71 tys. zł, a dodatkowo za ten od wartości budowli 39 tys. zł. - Oczywiście, jeżeli rolnik posiada instalację fotowoltaiczną, z której prąd wykorzystuje na potrzeby swojego gospodarstwa, to od ziemi pod instalacją nie płaci nic, nawet podatku rolnego, nie mówiąc o tym od wartości budowli - wyjaśnia skarbnik Bytowa Barbara Góra. Nieco wyższą kwotę naliczyła gmina Lipnica, gdzie 4 farmy w sumie zajmują 12,5 ha. Tam to ok. 120 tys. zł, przy czym niewykluczone, że będzie jeszcze wyższa.
Jeżeli w najbliższym czasie wszystkie elektrownie słoneczne, które otrzymały pozwolenie na budowę, zostaną uruchomione, w naszym powiecie swoją mocą 5-krotnie przewyższą elektrownie wodne i 10-krotnie wiatrowe. Gdy doliczymy do nich instalacje o małych mocach (przydomowe, zakładowe), śmiało można powiedzieć, że będą stanowić główne źródło ekoprądu w naszym powiecie. Póki co elektrownie słoneczne zajmują w nim ok. 20 ha.
Mimo że farmy fotowoltaiczne nie wzbudzają w naszych stronach takich społecznych oporów jak siłownie wiatrowe, nie znaczy, że są pozbawione wad. - Takie obiekty się grodzi. To oznacza, że wyłączamy kolejne przestrzenie. A to ma znaczenie dla przyrody. Każdy płot to ograniczenie, zwłaszcza dla większych ssaków, jak jelenie czy sarny. Bywa, że ogrodzenie staje na szlaku ich migracji. Pół biedy, gdy farmy powstają na terenach polnych monokultur. Gorzej, gdy dotyczy to dolin rzecznych, łąk - mówi przyrodnik dr Adam Mohr. Nie każdemu też podoba się nowy krajobraz, gdy pola zaczynają gubić swoją zieloność na rzecz technicznie zimnych, błyszczących powierzchni.
Mimo tych uwag wygląda na to, że farm będzie u nas przybywać, bo zainteresowanie ich uruchomieniem wciąż u nas rośnie.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!