
Arkadiusz Żuk z Gardy Bytów w pierwszym pojedynku w bokserskich mistrzostwach świata juniorów w Budvie jednogłośną decyzją sędziów przegrał z Chińczykiem Kuo Chao.
Zawodnik bytowskiego klubu z reprezentacją Polski do Czarnogóry udał się w poniedziałek 21 października. Miał sporo czasu, by się zaaklimatyzować i doszlifować formę pod okiem trenera kadry Dariusza Kochanowskiego. Na swój pierwszy pojedynek bytowiak rywalizujący w kategorii zawodników do 92 kg czekał równo tydzień. Wszedł do ringu w poniedziałek 28 października, a los zetknął go z Chińczykiem Kuo Chao.
Arkadiuż Żuk pojedynek z reprezentantem Państwa Środka stoczył wczoraj późnym wieczorem. W pierwszej rundzie bytowiak nie zaprezentował się najlepiej. Walczył mocno usztywniony. Zdecydowanie lepiej wypadł Kuo Chao, który częściej był w natarciu i wyprowadził kilka celnych ciosów. W drugiej rundzie to Arek Żuk był stroną atakującą, jednak chiński pięściarz skutecznie unikał ciosów. Mając przewagę u sędziów, w trzeciej rundzie zawodnik z Chin nie forsował tempa, unikał walki, co rusz zgłaszał problemy z kaskiem, czym wyraźnie wybijał „Żuczka" z rytmu. Po końcowym gongu sędziowie z Indii, Kazachstanu, Maroka, Francji i Chorwacji jednogłośnie orzekli wygraną Kuo Chao. Chińczyk awansował tym samym do 1/8 finału mistrzostw. Arkadiusz Żuk, choć odpadł z rywalizacji, pozostanie z reprezentacją w Budvie do końca mistrzostw świata, czyli do niedzieli 3 listopada.
- Rywal był mocny, powiedziałbym, że bardzo mocny, ale na mistrzostwach świata nie ma zawodników z przypadku. Inna sprawa, że ranga imprezy wyraźnie usztywniła „Żuczka". Nie pokazał pełni umiejętności. Chińczyk ustawił sobie walkę w pierwszej rundzie. W trzeciej Arek próbował jeszcze coś zmienić, ale było za późno. Szkoda. Wiem jednak, że doświadczenie z uczestnictwa w światowym championacie zaprocentuje. Może jeszcze kiedyś nasz zawodnik pojedzie na tak wielkie zawody – mówi Daniel Kreft, trener Gardy Bytów.
Szkoleniowiec bytowskiego klubu może tylko gdybać, co by było, gdyby mógł pojechać do Czarnogóry ze swoim zawodnikiem. - Na pewno moja obecność w narożniku pomogłaby Arkowi. Naszego klubu nie było jednak stać na taki wyjazd. Wystosowałem nawet pismo do Urzędu Miejskiego w Bytowie o wsparcie finansowe, jednak bezskutecznie. Szkoda, że gmina nie pomogła nam w tak ważnym dla klubu i naszego zawodnika momencie – mówi Daniel Kreft.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie