Reklama

Zaduszkowe dorsze

14/11/2013 10:51
W Bytowie wciąż nie brakuje amatorów morskiego wędkowania. Nie zniechęcają ich zimowe warunki i... kobieta na pokładzie, nawet gdy jest szyprem kutra.

POBUDKA SKORO ŚWIT

Budzik dzwoni tuż przed czwartą nad ranem. Jest sobota 2.11. Mimo spędzonego dzień wcześniej w rodzinnym gronie święta, dziewięcioro bytowiaków zrywa się z łóżka znacznie wcześniej niż zwykle. Wszystko po to, by spróbować szczęścia na rybach. Tym razem ich celem nie jest jedno z okolicznych jezior, ale odległy o ponad 70 km Bałtyk. Pretekst to wędkarski sukces innej grupy bytowiaków. Dwa tygodnie wcześniej, z morskiego wypadku, każdy z nich przywiózł po kilkadziesiąt dorszy.

O godz. 4.30 zaspani, stawiają się w umówionym miejscu na parkingu w centrum miasta. Dwa samochody ruszają w stronę Darłówka. Na drogach pusto, dlatego po niespełna 1,5 godziny dojeżdżają do kanału portowego, w którym leniwie kołysze się kilkadziesiąt mniejszych i większych rybackich kutrów. Z właścicielem jednego z nich umówieni są na godz. 6.45. Mają niedużo czasu na przebranie się. Zza horyzontu nieśmiało wyłania się słońce. Jednak za sprawą wiszących nad głowami posępnych chmur wciąż zalega ciemność. Deszcz zapowiadają też wszystkie prognozy, dlatego nasi szykują się na najgorsze. Z ubiorem u każdego jest różnie. Od tradycyjnych gumofilców z dżinsami i kalesonami, po profesjonalne nieprzemakające buty trekingowe i kombinezon wykorzystywany przez rybaków dalekomorskich.

Po półgodzinie pojawia się nasz szyper. Ku zaskoczeniu niektórych nie jest to brodaty czerstwy rybak, a młoda dwudziestokilkuletnia Magda. Jedyna kobieta szyper na Pomorzu. Stary marynarski przesąd mówi, że kobieta na pokładzie nie wróży nic dobrego, ale „kapitan” uspokaja, że do tej pory nikogo na jej jednostce nie spotkało nieszczęście. Morale nie podnosi też sam kuter. Ledwie kilkumetrowej długości łajba z kompozytu nie wzbudza zaufania. Każdy zajmuje swoje miejsce. Ci lepiej zorientowani, z większym stażem, wybierają stanowiska na rufie. Podobno lepsze. Silnik odpala, na oko 70-letni pan Henio, pomocnik szypra, odwiązuje cumy i sprytnym susem wskakuje na kuter.

PO PRZYGODĘ

Kanałem płyną wśród kilkunastu innych jednostek w stronę rozsuwanego mostu w Darłówku. Za nimi podąża większy kuter, na którego pokładzie podobni amatorzy przygód. Za to przed łajbą rybacy, którzy zarabiają na chleb. Most otwiera się co godzinę, dlatego trzeba być punktualnym. Wszystko idzie jak w zegarku i szybko pokonują kilkusetmetrowy odcinek, mijają główki wyjścia z portu. Jak na komendę każdy z kutrów zwiększa obroty silnika i obiera własny kurs.

Jest pięknie. W promieniach wschodzącego słońca widać oddalające się jednostki i siłownie wiatrowe daleko na lądzie. Im dalej w morzu, tym oczywistsze staje się, że prognozy się sprawdzą. Zaczyna padać deszcz i co gorsza bardziej kołysać. Szybko nabierają szacunku dla ciężkiej pracy morskiego rybaka, zaczynając doceniać własne zajęcie stolarza, urzędnika, przedsiębiorcy. Pani szyper zaczyna manewrować w poszukiwaniu ławicy dorszy. Pomaga jej w tym specjalistyczny sprzęt, echosonda wskazująca głębokość, kształt dna i tego, co pływa nieco ponad nim. Są gotowi. W drodze na łowisko każdy przygotował wędkę, wyciągnął swoją „tajną broń” w postaci pilkera o odpowiednim kolorze lub gumową przynętę w kształcie raczka oraz rybki.

WĘDKA ANI DRGNIE

Nareszcie zatrzymują się. Silnik zwalnia, jest pojedynczy sygnał. Można zarzucać. Żyłka rozwija się pod ciężarem pilkera spadającego na głębokość ponad 20 m. Ciągnąc przynętę do góry, zachęca się dorsza do ataku. - Jest! Coś mam! - krzyczy z drugiej strony burty niespełna 20-letni Marek. To jego pierwszy wyjazd na dorsze, dlatego tym większe emocje. Szybki kręci kołowrotkiem i po chwili kilogramowy dorsz ląduje na pokładzie. Udany połów sprawia, że wszyscy energiczniej poruszają wędkami. Bezskutecznie. Inne dorsze okazują się bardziej wybredne.

Po kilku minutach słychać dwa sygnały, co oznacza, że odpływamy, trzeba zwijać żyłkę. Przynęta „maruderów” może zaplątać się w śrubę kutra, co skończy się jej stratą. Pełni nadziei czekają na kolejny sygnał do zarzucenia. Kuter długo krąży, szukając miejsca, gdzie ryb jest najwięcej. Historia się powtarza. Z 9 osób rybę udaje się złowić jednemu. Na pocieszenie odrobinę większą. Po trzech godzinach w większości wiader pływa przynajmniej jedna sztuka od kilograma do prawie trzech. Przez radio pani szyper otrzymuje informacje, że na innym kutrze ktoś po 20 minutach walki złapał 15-kilogramową sztukę. To sprawiło, że adrenalina i zapał również i w naszych się budzi. Niestety na niewiele się to zdaje. Na każdym kolejnym przystanku ledwie udaje się złowić pojedyncze, niewielkie sztuki. Do tego wzmagają się fale i deszcz. Małym kutrem kołysze na wszystkie strony, a woda przelewa się przez burty. Co wrażliwszych dopadają mdłości, inni dyskretnie zaczynają rozglądać się, gdzie na pokładzie zamontowano tratwę ratunkową. Mimo zabezpieczeń przemoknięci od stóp do głów zaczynają myśleć o powrocie na twardy, suchy ląd.

SMAŻONA I TATAR

Zapał wraca, gdy trafiają w końcu na ławicę. Co chwilę słychać okrzyk radości, że coś złapało. W ciągu kilku minut każdy wyciąga po dwa, trzy dorsze. Humory poprawiają się jednak tylko na chwilę. Wędki przestają drgać. To znaczy, że branie się kończy. Do tego zaczyna padać rzęsisty deszcz. Coraz więcej osób zamiast za wędką zaczyna rozglądać się za miejscem osłaniającym przed wiatrem. Zapada decyzja o skróceniu rejsu o godzinę. Nikt nie protestuje. Najwyraźniej dziś wszyscy mają dość łowienia. Powrót do portu zajmuje ok. godziny. W tym czasie każdy sprawdza swoje ryby. Na szczęście nikt nie wraca z pustymi rękami. Jedni myślą o prosto przyrządzonym, smażonym daniu, inni chcą zrobić tatara z surowej ryby. Jest wyśmienity, ale można go przygotować tylko z najświeższego mięsa.

Po drodze do domu szybko zapominają o nieudanych połowach. Już planują kolejny wyjazd na dorsze, ale latem.

 

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo kurierbytowski.com.pl




Reklama
Wróć do